Iker Casillas, czyli towar ekskluzywny. Czy Szczęsny powinien się bać?

redakcja

Autor:redakcja

10 kwietnia 2014, 16:50 • 4 min czytania

Jeśli porównać piłkarza do towaru – czym w świecie wielkich pieniędzy i chciwych agentów de facto jest – to Iker Casillas jest ekskluzywnym dziełem sztuki zamkniętym w sejfie u bogacza. Świat ogląda Hiszpana rzadko, ale kiedy już go widzi, przeważnie jest zachwycony. Nie jest tajemnicą, że Iker jest sfrustrowany swoją sytuacją w Realu Madryt, otrzymując szansę zaprezentowania swoich umiejętności jedynie w pucharach. w La Liga broni Diego Lopez, a w Copa del Rey czy LM Casillas. Sytuacja jest patowa, a żywa legenda „Królewskich” jest w kropce – nadal czekać na swoją szansę, której może przecież nie dostać lub odejść z klubu, który kocha ponad wszystko i który wykuł go jako wielkiego bramkarza? Sytuacja jest tym bardziej dziwna, ponieważ Casillas nadal jest pierwszym bramkarzem w kadrze, natomiast w klubie przegrywa rywalizację ze swoim rodakiem. I tutaj na horyzoncie pojawia się Arsenal.
Zazwyczaj nie zajmujemy się spekulacjami transferowymi, ale tutaj sytuacja dotyczy przecież jednego z wciąż największych bramkarzy na świecie, do tego w idealnym wieku dla piłkołapa. Myśląc o Hiszpanie mam przed oczami gościa, który zdaje się być obecny w świecie futbolu od dekad, ale patrząc w metrykę możemy doznać szoku – Casillas ma dopiero 32 lata. Patrząc na jego formę fizyczną oraz postęp medycyny sportowej, śmiało może grać jeszcze nawet siedem-osiem sezonów. Kiedy Raul odszedł z Realu wydawało się, że Casillas będzie grającym kapitanem „Królewskich” niemalże dożywotnio. Pierwszy na świętość targnął się Mourinho, stosując jako pierwszy rotację pomiędzy Lopezem i Ikerem. Ancelotti poszedł tą samą drogą, a co najgorsze dla obu piłkarzy, przyniosło to na dłuższą metę nienajgorsze rezultaty. W lidze Real walczy o mistrzostwo Hiszpanii, jest także w półfinale LM po nota bene dobrym występie Casillasa w rewanżu przeciwko Borussii.

Iker Casillas, czyli towar ekskluzywny. Czy Szczęsny powinien się bać?
Reklama

W kilku ostatnich meczach ligowych Lopez zaprezentował się nieco gorzej, a fani Realu zaczęli domagać się głośno przywrócenia do składu Casillasa. Reakcja Carlo Ancelottiego? Zerowa. Iker nadal siedzi schowany w cieniu ławki rezerwowej. Casillas nie powąchał murawy w La Liga od 14 miesięcy, występując po raz ostatni 20 stycznia zeszłego roku w spotkaniu przeciwko Valencii. W zeszłym sezonie rozegrał jedynie 19 gier w lidze, w tym zero. Gołym okiem widać, że w bramkarzu coś pękło. Zero entuzjazmu (nie dziwimy się), wydaje się także coraz mniej przejmować zespołem, widząc siebie gdzieś indziej. Gdzie? Najprawdopodobniej w Anglii. Nieco więcej światła na beznadziejną sytuację Ikera rzucił Santi Cazorla. Playmaker Arsenalu zdradził, że namawiał bramkarza na przenosiny na Emirates Stadium, ale sam Iker wypytywał go póki co o życie w Anglii, o samą ligę i zespół. O potencjalnym mariażu Ikera i Arsenalu mówi się zresztą nie pierwszy raz, a w nieprzewidywalnym świecie futbolu nauczyliśmy się jednego – wiele razy powtarzana plotka lubi się sprawdzać.

Cazorla powtórzył także to, co wiadomo nie od dzisiaj – Casillas jest nieszczęśliwy, ale Real jest jego domem, a on mimo wszystko jego legendą i drugiego takiego klubu już nigdy nie będzie miał szansy reprezentować. Narzekania Casillasa są jednak coraz głośniejsze, a świat futbolu nadstawia uszu. To przysłowiowy wóz albo przewóz dla hiszpańskiego bramkarza. Jeśli zdecyduje się zostać i walczyć o miejsce w składzie, może się na tym zwyczajnie przejechać, służąc Realowi jedynie jako eksponat muzealny, z rzadka używany w LM. Odejście z Santiago Bernabeu także może być ryzykowne – inna liga, nowy klimat, nowi rywale. Pisząc w perspektywie Arsenalu, nie możemy nie wspomnieć o naszym Wojtku Szczęsnym. Nowy, wysoki kontrakt Polaka może sugerować, że to jasna deklaracja zaufania Wengera i pewny plac, ale nie okłamujmy się – jaki klub nie chciałby aktualnego mistrza świata i Europy, do tego żywej legendy futbolu?

Reklama

Szczęsny, jak to Szczęsny, jest oczywiście pewny swego: „Nie boję się walczyć o bluzę z numerem jeden z kimkolwiek, czy to z Fabiańskim, czy to z Casillasem. Mam nadzieję, że boss nigdy nie pomyśli „Wojtek nie jest moim numerem jeden”. Wszystko jest w moich rękach. Jestem w najlepszej formie w swoim życiu”. Co ciekawe, Polak powiedział to po porażce 0:6 z Chelsea, kiedy nie popisał się przy jednym z goli. Media są bezlitosne dla Wojtka, przypominając: „Szczęsny zachował aż 13 razy czyste konto, ale w tych najważniejszych meczach nie wyglądał na bramkarza światowej klasy”. Ciężko z tezą tą się nie zgodzić. Dodatkowo Iker Casillas wprowadziłby masę doświadczenia na Emirates, do tego rywalizacja z kimś takim jak Hiszpan mogłaby jedynie poprawić grę Polaka. Szczęsny jest zawsze pewny siebie, ale mamy nieodparte wrażenie, że Wojtka czeka ponowna walka o pierwszą jedenastkę. I to nie z Fabiańskim czy Mannone, a kimś większego kalibru i niewykluczone, że z Casillasem. A co do Hiszpana to i tak go podziwiamy – wystarczająco długo już siedzi w tym madryckim sejfie.

KUBA MACHOWINA

Najnowsze

Anglia

Błąd Casha doprowadził do gola dla Manchesteru United [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Błąd Casha doprowadził do gola dla Manchesteru United [WIDEO]
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama