Czterdzieści pięć minut. Tyle Probierz czekał na pierwsze gwizdy

redakcja

Autor:redakcja

09 kwietnia 2014, 20:22 • 4 min czytania

Być może Probierz wydaje się wam trenerem aroganckim. Szukającym winnych porażek nie w sobie, a poza sobą: w piłkarzach, w sędziach, w lotniskach. Ale co do jednego ma rację. Bezdyskusyjnie posiadł wiedzę, jakiej nie ma żaden inny (albo prawie żaden inny) trener na świecie. Probierz wie.
Probierz wie jak to jest wejść do szatni drużyny, która ograła go w poprzedniej rundzie, jak to jest przekonywać tych zawodników, że pod nim, pod jego planami będą grali lepiej, mimo iż przed chwilą, właśnie przeciwko nim, te plany zawiodły.

Reklama

Probierz wie jak to jest wejść do szatni drużyny, która ograła go w poprzedniej rundzie, którą przekonywał, że pod jego rządami będzie grała lepiej, ale która grając wedle jego wskazówek przegrała z kretesem.

Polski Guardiola. Jak kiedyś nazywano Jacka Kiełba, polskim Ronaldo, polskim Messim, a może chodziło tam o Figo? Nie pamiętamy.

Reklama

Ale, kurwa kurczak, równie dobrze mogliby go nazwać polskim Barthezem, miałoby to tyle samo sensu. Tak samo jest z Probierzem.

Ten pseudonim jest tak bardzo karykaturalny, że już bardziej być nie może. Guardiola wszystko ostatnio wygrywa, Probierz wszystko przegrywa. Pep zyskuje coraz większy szacunek, nasz Pep jest uzbrojony w procę na żołędzie na froncie walki o dobre imię.

Zastanówmy się chwilę nad efektem nowej miotły. Jeśli spróbować uwierzyć, że taki fenomen zachodzi, to da się go wytłumaczyć tylko w jeden sposób: piłkarze są bardziej zmotywowani do gry, do walki, bo pojawił się nowy trener, a więc wszyscy zaczynają od zera. Najlepsi na nowo muszą udowodnić swoją wartość, ci słabsi dostali nową szansę by stać się ważnym ogniwem drużyny. W pewnym sensie to dzisiaj widzieliśmy u graczy Jagi. Ł»adnemu z nich nie odmówimy zaangażowania. Tak, walczyli, od pierwszej do ostatniej minuty było bieganie, były chęci. Ale nie poszedł za tym pomysł i plan, nie było spokoju.

Zachowując wszelkie proporcje przytoczymy świeży przykład, a więc Chelsea z PSG. Gracze „The Blues” mieli dwie bramki straty, ale grali powolutku, bez zbędnego podkręcania tempa, na chłodną głowę. Jagiellonia biła się jak bokser amator, próbujący zarzucić rywala dziesiątkami chaotycznych ciosów (w tym wypadku na przykład: strzałów z dystansu, wrzutek), a która zostaje wypunktowana jednym celnym podbródkowym.

Bo możesz biegać po budowie z taczką, aż ci pot będzie ciekł po czole, ale przy takim biegu połowę towaru rozrzucisz. Koleś który będzie spokojnie i powoli ją prowadził przewiezie więcej, nawet wypalając przy tym ze dwie fajki.

O chłodne głowy piłkarzy musi zadbać trener. Jeśli znają oni plan, wiedzą jak mają grać, którędy droga do zadania ciosu rywalowi, wtedy się nie szarpią, nie rzucają jak ryba na brzegu. Dzisiaj wyglądali jednak tak, jakby cały ich pomysł to walka, walka, walka. To na własnej połowie może pomóc, bo będzie więcej zaciekłości w odbiorach, choć grozi i chaosem w tyłach (co widzieliśmy, Lewczuk w życiu tylu graczy w polu karnym nie okiwał co dzisiaj), nie mówiąc już o ataku. Do zawiązania wyrachowanej, kombinacyjnej akcji potrzebne jest opanowanie, a co Jaga miała do zaproponowania w drugiej połowie?

Głównie strzały na przysłowiową pałę.

Ewentualnie jakiś zryw Quintany, po którym Hiszpan nawet nie ma komu podać, bo wszyscy są beznadziejnie ustawieni. Pochowani jak fińscy partyzanci w 1939.

Tyle w temacie. Probierza zamierzamy od teraz nazywać nie polskim Guardiolą, a polskim Rolando Maranem, który w tym sezonie dwa razy zdołał wylecieć z Catanii. Trener Jagiellonii dwa razy może odpaść z pucharu, w tym z drużyną, która cieszyła się z pokonania go rundę wcześniej… Naprawdę ciężko to pojąć, można dostać kręćka. Choć i kolejne scenariusze się otwierają.

Image and video hosting by TinyPic

Ile telefonów odbierze dziś Stokowiec? Ilu powie: trenerze, z tobą zagralibyśmy lepiej? Czy to będzie najszybciej przegrana szatnia w historii ligi? Luźne pytania do refleksji.

A co o Zawiszy? Ano wyglądał jak zawodowiec przy pełnym determinacji amatorze. Spokojnie, dał się wyszaleć, a w odpowiednim momencie pyk, brameczka, pyk, drugi gol i dziękujemy bardzo, jesteśmy w finale. Potu przelane tyle, że łącznie nie zwilżyłby jednego ręcznika. Kontrola nad meczem, mimo iż przeciwnik momentami prowadził grę.

Zastanawia nas tylko ten Drygas. Jemu poświęcimy osobny akapit. Czemu ten facet nie dostał szansy w Lechu? W czym on jest gorszy w od Trałki? Bo od Linettego wiemy w czym, ma „gorszy” rocznik. A zresztą, dla Drygasa żadna strata. W Bydgoszczy, jeśli nie nastąpią żadne tąpnięcia, rośnie porządny zespół, który może w najbliższym czasie namieszać. Będzie miał z kim i o co grać.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Błąd Casha doprowadził do gola dla Manchesteru United [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Błąd Casha doprowadził do gola dla Manchesteru United [WIDEO]
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama