Stokowiec podsumował dorobek w Jagiellonii. Na swoje nieszczęście…

redakcja

Autor:redakcja

08 kwietnia 2014, 13:54 • 3 min czytania

Trzeba przyznać, że Michał Probierz całkowicie zdominował wydarzenie pod tytułem: „zmiana trenera w Jagiellonii”. Piotr Stokowiec otrzymał od klubu minutę, bo mniej więcej tyle dzieliło oficjalne komunikaty o zwolnieniu dotychczasowego szkoleniowca i zatrudnieniu nowego. Temat powrotu Probierza wywołał medialną burzę i siłą rzeczy wypchnął odchodzącego trenera na margines. Najwyraźniej taka sytuacja Stokowcowi nie odpowiadała, więc na łamach Przeglądu Sportowego postanowił ubrać w ładne słowa swoje rozstanie z Jagiellonią.
Stokowiec podkreślił, że absolutnie nie czuje się przegrany, bo w Białymstoku cały czas są realne (nie iluzoryczne) szanse na awans do grupy mistrzowskiej. Były już trener Jagiellonii nie może odżałować, że nie pozwolono mu na poprowadzenie drużyny w kluczowym dla tego celu meczu z Piastem. – To był mój pierwszy zakręt w pracy szkoleniowej i żałuję, że chociaż już widziałem za tym zakrętem prostą, to zarząd Jagiellonii postanowił mnie wysadzić. Wciąż jestem zdania, że wyjście na tę prostą jest dla Jagiellonii bardzo realne, czego życzę drużynie i trenerowi Probierzowi – wyżalił się dziennikarzowi.

Stokowiec podsumował dorobek w Jagiellonii. Na swoje nieszczęście…
Reklama

Zasadniczo zgadzamy się z tezą, że Jagiellonia może się dostać do czołowej ósemki. Problem w tym, że spotkanie z Piastem ma tu znaczenie drugorzędne. Oczywiście ten mecz trzeba wygrać i, patrząc na tegoroczny bilans gliwiczan, taki rozwój wypadków wydaje się dość naturalny. Sęk w tym, że Stokowiec pozostawił drużynę w takim położeniu, że mało od niej zależy. Przede wszystkim Cracovia musi stracić punkty z Koroną, a Lechia nie może ugrać nawet jednego oczka w meczu ze Śląskiem. Wyobraźmy sobie jednak, że rywale z Krakowa i Gdańska przegrywają swoje spotkania – czy Stokowiec stanie się przez to lepszym trenerem? Jego największym grzechem było pozostawienie losów sezonu w rękach innych drużyn i za to został zwolniony.

Na tym jednak były szkoleniowiec Jagiellonii nie zakończył swoich poszukiwań pozytywów. – Przede wszystkim nie chciałbym, żeby moja praca była postrzegana przez pryzmat ostatniego meczu z Lechem tylko trochę szerzej. Realizowałem swoją wizję futbolu ofensywnego, atrakcyjnego dla oka i mam wrażenie, że moją drużynę dobrze się oglądało. W meczach z udziałem Jagiellonii padało najwięcej bramek. – pochwalił się redaktorowi PS.

Reklama

Stokowiec nie mógł powiedzieć, że jego drużyna strzelała więcej niż Legia, Lech czy Pogoń, więc zastosował sprytny zabieg – doliczył też bramki stracone i wyszło mu, że Jagiellonia jest pod tym względem najlepsza. W tym kontekście zabawnie brzmią słowa, że nie chce, by jego praca była postrzegana przez pryzmat porażki z Lechem. To właśnie szóstka od Kolejorza pozwoliła ekipie z Białegostoku wysforować się na pierwsze miejsce w rzeczonej klasyfikacji. Przed ostatnią kolejką Jagiellonia ustępowała w tym zestawieniu Legii i Górnikowi. Skoro największa liczba strzelonych i straconych goli świadczy o wizji futbolu Stokowca – tak atrakcyjnego dla oka – to kwintesencją takiego stylu było właśnie 1:6 przy Bułgarskiej. W końcu nie można mieć ciastko i zjeść ciastko.

Oprócz meczu z Lechem jeszcze jedno spotkanie wpływa na statystykę, z której tak dumny jest Stokowiec – walkower z Legią. Tak, dobrze rozumiecie – rudowłosy matematyk uwzględnił w swoim rachunku gole strzelone przez warszawskich kibiców. Mamy więc do czynienia z bardzo ciekawą sytuacją. Bramki, które nigdy nie padły sprawiły, że w meczach z udziałem Jagiellonii padało najwięcej bramek. Nie musimy chyba dodawać, że bez tych papierowych trafień ekipa Stokowca nie byłaby tu najlepsza. Urocze, prawda?

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Błąd Casha doprowadził do gola dla Manchesteru United [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Błąd Casha doprowadził do gola dla Manchesteru United [WIDEO]
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama