Reklama

Kolejna choroba polskiej piłki: prawie nikt tu nie umie dryblować

redakcja

Autor:redakcja

27 lipca 2018, 15:11 • 3 min czytania 70 komentarzy

To tak naprawdę nieważne, czy boisko jest krzywe, za bramki robią tornistry, natomiast piłka pamięta rozbiory, czy też murawa przypomina stół bilardowy, wokół niej wiszą potężne trybuny, a wszystko oświetlają jupitery. Futbol to wciąż taka sama gra: jesteś kozakiem, jeśli ty kontrolujesz piłkę, nie odwrotnie. Jeśli umiesz dryblować. Więc dlaczego polska kopana jest tam, gdzie jest, czyli w najciemniejszym kącie najciemniejszej piwnicy? Między innymi, dlatego że tu dryblować nie potrafi właściwie nikt.

Kolejna choroba polskiej piłki: prawie nikt tu nie umie dryblować

Spójrzcie tylko na pucharowiczów – ilu piłkarzy z tych czterech drużyn można posądzić o tę umiejętność? Makuszewskiego, Novikovasa, Carlitosa, gdy jest w formie (a nie jest) i ewentualnie Szymańskiego. Czterech piłkarzy, choć i tak naciągam. Czterech na – strzelam – 25 ofensywnych gości w tym kwartecie drużyn. Potem nie ma co się dziwić, że gdy we wczesnych fazach eliminacji poziom potencjału zespołów jest podobny – tak oceniam siłę piłki polskiej i na przykład mołdawskiej – to nie widać przewagi jednych czy drugich. Ba, gdy spojrzeć na Gandzasar to w armeńskiej ekipie więcej było piłkarzy z dobrą kiwką, przecież Musonda robił z Cywki pośmiewisko, a po drugiej stronie nieźle wyglądał też Junior.

Żeby kiwać trzeba mieć technikę, a piłkarz z ekstraklasy jej nie ma, trzeba mieć też odwagę, a piłkarz z ekstraklasy ma ją rzadko. Obejrzyjcie losowy mecz z ligi, schemat jest zawsze ten sam. Odejść do boku i wrzucić na alibi. Trener się wówczas nie przypieprzy, komentator lekko podniesie głos, może będzie rzut rożny. I czyste kapcie. A jak pójdziesz jeden na jednego, to zawsze możesz taki pojedynek przegrać. Tylko że rozsądny piłkarz myśli: trzy razy nie wyjdzie, ale czwarty wyjdzie, zrobię przewagę i walniemy bramkę.

Czego jednak oczekiwać po pucharowiczach, skoro oni na tej połamanej drabinie nie zajmują nawet najwyższego szczebla? Ten okupuje reprezentacja, a pamiętamy, co powiedział Boniek na konferencji żegnającej Nawałkę. – My wykonaliśmy najmniej dryblingów na mundialu ze wszystkich drużyn. Z kolei Lewandowski twierdził, że nikt go kiwać nie nauczył, że on nie jest takim typem piłkarza. I potem widzieliśmy efekty tego wszystkiego: reprezentację przestraszoną, która jak wyprowadziła swojego piłkarza na dobrą sytuację, to – chyba z wyłączeniem tylko setki Lewandowskiego z Japonią – po zagraniu górą.

Natomiast gdy trafi nam się już piłkarz z dryblingiem, powiedzmy Wolski, to nie ma odpowiedniego gazu. Minie jednego, zaraz naskoczy na niego dwóch. No, sytuacja bez wyjścia, bo albo ktoś nie ma jednego, albo drugiego. Jednak skoro przez lata szkoliliśmy głównie przecinaków, to teraz trudno oczekiwać wysypu wirtuozów. I to boli, tym bardziej że my stoimy w miejscu, a świat idzie do przodu. Przykładem oczywiście będą popularni ostatnio Słowacy – na pewno widzieliście ten luz w ich graniu, łatwość, pomysł, odwagę. Dobre centry, dobre strzały z dystansu. W dyskomforcie wiedzy jak daleko jesteśmy, po prostu przyjemnie oglądało się Trenczyn i Spartak.

Reklama

Dlatego polskie zespoły paradoksalnie unikają kompromitacji, gdy trzeba zagrać z rywalem pokroju Rio Ave. Zespół z poważnej ligi, ale na początku przygotowań. Można wówczas poszukać kontry, potem się zamurować i jakoś to idzie, a nawet jeśli jest porażka, to wcale nie w ogromnych rozmiarach. I taki jest często ten nasz futbol – najgroźniejszy, gdy inni mają wakacje.

Najnowsze

Anglia

Jan Bednarek ma nowego trenera. Ostatnio pracował w Serie A

Bartosz Lodko
0
Jan Bednarek ma nowego trenera. Ostatnio pracował w Serie A

Felietony i blogi

Komentarze

70 komentarzy

Loading...