Mundial, konferencja prasowa reprezentacji Niemiec. – Jak zamieszanie wokół swojej osoby znosi Mesut Özil? – to pytanie pada na każdym spotkaniu z mediami. Odpowiedzi są zawsze te same. Potrafi się od tego odciąć. W szatni nie dyskutujemy o krytyce, jaka go spotyka. Jest w świetnej formie – i fizycznej, i psychicznej. Wciąż jest częścią grupy.
Śpiewka była zawsze ta sama i nie zmieniły jej nawet bezbarwne występy, jakie zaliczał zewsząd krytykowany piłkarz. Reprezentacja Niemiec takiej burzy nie pamięta. Sympatyczną fotką z Recepem Erdoganem i podarowaniem mu koszulki z napisem „mój prezydent” Özil wręcz podpisał na siebie wyrok, stając się symbolem złego imigranta, który woli utożsamiać się ze swoim pierwotnym krajem z czego – co często podnoszono za zachodnią granicą – nie chce się nawet wytłumaczyć. Słusznie? Özil twierdzi, że nie, choć faktem jest, że to właśnie jemu często zarzucano brak asymilacji.
Atmosferę w mediach podkręcali sami oficjele. Oliver Bierhoff pracujący jako menedżer reprezentacji stwierdził publicznie, że jeśli Özil nie potrafi się wytłumaczyć, powinien być wyrzucony z reprezentacji. Jasnego stanowiska żądał także Reinhard Grindel, prezes niemieckiej federacji, który po porażkach miał nazywać Özila imigrantem. Pomocnik Arsenalu był wyzywany z trybun podczas każdego z trzech meczów mundialu, a po tym ostatnim omal nie wdał się w bójkę z jedną z obrażających go osób.
Wczoraj w długim oświadczeniu Mesut Özil zrezygnował z gry w reprezentacji, co w Niemczech wywołało kolejną burzę. W sprawę zaangażowani są niemal wszyscy politycy, także turecki minister, który grzmi, że piłkarz strzelił piękną bramkę faszystowskiemu wirusowi panoszącemu się w Niemczech. Za zachodnią granicą dyskutuje się dziś o tym, czy Niemcy faktycznie są takim otwartym krajem, jak wszyscy myślą. Swoje trzy grosze dorzuca Uli Hoeness: – Od lat gra gówno. Ostatni pojedynek wygrał jeszcze przed mistrzostwami 2014. A teraz ukrywa wszystkie beznadziejne występy za zdjęciem z Erdoganem – mówi wprost. Fakty są jednak takie, że Niemcy straciły jednego z najlepszych piłkarzy.
Co ma do powiedzenia sam piłkarz? Przeczytaliśmy wnikliwie kilkustronicowe oświadczenie Özila i przetłumaczyliśmy dla was najlepsze fragmenty.
W maju spotkałem się w Londynie z prezydentem Erdoganem podczas eventu charytatywnego. Poznaliśmy się w 2010 roku, gdy wspólnie z Angelą Merkel oglądał mecz Niemcy – Turcja. Od tego czasu nasze drogi często się przecinały. Zdaję sobie sprawę, jak wielki oddźwięk w niemieckich mediach miało nasze zdjęcie i że wiele osób zarzucało mi kłamstwo, gdy mówiłem, że ten obrazek wcale nie ma podtekstu politycznego. Moja mama nie pozwala mi zapominać o moich przodkach, pochodzeniu i tradycji. Dla mnie zdjęcie z prezydentem Erdoganem nie jest w ogóle sprawą polityki czy wyborów. Chodziło mi tylko o oddanie należnego szacunku najwyższej osobie w kraju mojej rodziny. Jestem piłkarzem, nie politykiem. (…) Rozmawialiśmy tylko o jednym temacie, o którym zawsze rozmawiamy podczas naszych spotkań. O piłce, ponieważ on także w swoim dzieciństwie kopał w piłkę.
(…) Ostatnio planowałem odwiedzić moją dawną szkołę w Gelsenkirchen wraz z dwoma dobroczynnymi partnerami. Finansuję od roku projekt, w ramach którego dzieci imigrantów, dzieci z biednych rodzin i inne mogą wspólnie grać w piłkę, ucząc się przy tym zasad potrzebnych w codziennym życiu. Kilka dni przed terminem spotkania straciłem moich tak zwanych „partnerów”, którzy zadeklarowali, że nie chcą już więcej ze mną pracować. Jednocześnie szkoła poinformowała mnie, że odwołuje zaproszenie, gdyż „boi się obecności mediów” oraz tego, że „prawicowe partie wyszłyby na ulice”. Szczerze mówiąc, bardzo mnie to zabolało. (…) Po zrobieniu zdjęcia z prezydentem Erdoganem odwołano moje wszystkie kampanie reklamowe i zaplanowane aktywności promocyjne.
Nawet jeśli niemieckie media przedstawiają to w zupełnie inny sposób, prawdą jest, że niespotykanie się z prezydentem byłoby brakiem respektu dla moich przodków. Wiem, jak bardzo są dumni z miejsca, w którym dziś jestem. Dla mnie to nie gra żadnej roli, kim był prezydent, liczyło się tylko, że to prezydent. Szacunek dla politycznego urzędu jest poglądem, który – jestem pewien – podziela także angielska królowa i minister Theresa May, które ugościły Erdogana w Londynie. Jeśli to byłby niemiecki prezydent, moje zachowanie byłoby identyczne.
(…) Nie piszę tego oświadczenia ze względu na Grindela, lecz dlatego, że po prostu tego chcę. Nie chcę robić za kozła ofiarnego jego niekompetencji i źle wykonywanej pracy. Wiem, że najchętniej chciałby odsunąć mnie od reprezentacji po opublikowaniu zdjęcia, co zresztą obwieścił na swoim Twitterze bez żadnego zastanowienia się i konsultacji. Joachim Löw i Oliver Bierhoff stali za mną i wspierali mnie. W oczach Grindela i jego ludzi jestem Niemcem, gdy wygrywamy i imigrantem, gdy przegrywamy. Mimo że płacę w Niemczech podatki, wspieram finansowo działalność szkół i zdobyłem z Niemcami mistrzostwo świata, nie jestem akceptowany przez społeczeństwo. Traktuje mnie się jak kogoś, kto jest inny. (…) W 2014 roku odebrałem Srebrny Liść Laurowy Republiki Niemieckiej i zostałem uznany „Ambasadorem Niemieckiej Piłki” roku 2015. I nie jestem Niemcem, tak? Są kryteria, których nie wypełniłem, by zostać uznanym za prawdziwego Niemca?
Moi przyjaciele Lukas Podolski i Miroslav Klose nigdy nie byli nazywali „Niemcopolakami”. To dlatego, że moje korzenie są w Turcji? To dlatego, że jestem muzułmaninem? Myślę, że to ważny punkt. (…) Urodziłem i wychowałem się w Niemczech – dlaczego ludzie nie akceptują zatem, że jestem Niemcem?
Po wrzuceniu zdjęcia zostałem nazwany przez Bernda Holzauera (niemiecki polityk) kozojebcą. Werner Steer (szef teatru w Monachium) powiedział, że powinienem „spierdalać do Anatolii”, czyli do regionu w Turcji, z którego pochodzi wielu imigrantów. Jeszcze raz – krytykowanie mnie i znęcanie się nade mną z powodu moich przodków jest podłe. To linia, której nie powinno się przekraczać. Wykorzystywanie dyskryminacji jako narzędzia do politycznej propagandy powinno błyskawicznie prowadzić do odsunięcia od wykonywanych funkcji ludzi nie mających szacunku do drugiej osoby. Ci ludzie wykorzystali moje zdjęcie z prezydentem Erdoganem jako okazję do wyrażenia swoich ukrytych rasistowskich tendencji. To niebezpieczne dla całego społeczeństwa. Nie są w niczym lepsi niż niemiecki kibic, który po meczu ze Szwecją obrażał mnie: “Özil, spierdalaj stąd ty turecki kawałku gówna. Spierdalaj turecki świniaku”. Nie chcę tutaj pisać o wszystkich hejterskich wiadomościach, pogróżkach czy komentarzach w mediach społecznościowych, jakie otrzymuję ja i moja rodzina. Oni wszyscy reprezentują Niemcy z dawnych czasów, Niemcy, które nie były otwarte na inne kultury, Niemcy, z których nie jestem dumny. Ale jestem pewny, że wiele dumnych Niemców, którzy są otwarci na innych, zgodzi się z moimi słowami.
(…) To, jak traktuje mnie DFB i wielu innych spowodowało, że nie chcę już więcej nakładać na siebie niemieckiej koszulki. Czuję się źle i mam poczucie, że wszystko co zrobiłem od mojego debiutu w 2009 roku zostało szybko zapomniane. Ludzie z rasistowskimi poglądami nie powinni pracować w największym związku piłkarskim na świecie, który skupia w swoich szeregach tak wielu piłkarzy z podwójnym obywatelstwem. Ich poglądy nie powinny już nigdy odbijać się na piłkarzach, którzy chcą ich reprezentować.
Z ciężkim sercem i po długich przemyśleniach z powodu ostatnich wydarzeń nie będę grał w reprezentacji Niemiec, tak długo jak będę odczuwał rasizm i brak respektu do mojej osoby. Nakładałem niemiecką koszulkę z wielką dumą i entuzjazmem, ale dziś jest inaczej. Ta decyzja była bardzo trudna, ponieważ zawsze dawałem z siebie wszystko dla kolegów z drużyny, trenerów i wszystkich dobrych ludzi w Niemczech. Mam dość, że oficjele wysokiej rangi traktują mnie w ten sposób, nie potrafią zaakceptować moich tureckich korzeni i używają mnie dla politycznej propagandy. Nie po to gram w piłkę. Nie będę siedział z boku z założonymi rękami i nic nie robił. Rasizm nie może być akceptowany.
Fot. FotoPyK