Reklama

Czy urugwajski system przezwycięży francuskie indywidualności?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

06 lipca 2018, 09:21 • 5 min czytania 22 komentarzy

Tak się nikczemnie poukładała turniejowa drabinka, że dzisiaj czekają nas dwa mecze o ciężarze gatunkowym na miarę półfinału. Co najmniej. Jest już niemal pewne, że Urugwajczycy do starcia z Francją przystąpią bez bohatera potyczki z Portugalią – Edinson Cavani nie zdążył wrócić do zdrowia i zabraknie go w wyjściowej jedenastce. Jednak siłą drużyny Oscara Tabareza niekoniecznie są konkretne nazwiska – raczej niesamowity, genialnie zorganizowany kolektyw. We francuskiej drużynie pozostaje więcej miejsca na improwizację, a stężenie piłkarskiego talentu zdecydowanie wysadza w powietrze każdą, dostępną ludzkości skalę.

Czy urugwajski system przezwycięży francuskie indywidualności?

Szykuje się zatem pasjonujące starcie drużyn po prostu diametralnie innych. Pod wszelkimi względami, nie tylko piłkarskimi.

W porównaniu do dzisiejszych rywali, Urugwaj to małe, raczej biedne państewko, lecz zafiksowane na punkcie futbolu absolutnie do szaleństwa. W przeciwieństwie do Francji, dla której rezultaty piłkarskiej kadry są na odległej lokacie, jeżeli chodzi o listę najbardziej palących problemów. Urugwaj to co innego – tam piłka rzeczywiście zdaje się być na szczycie listy narodowych priorytetów.

Selekcjoner Tabarez nie jest wyłącznie trenerem pierwszego zespołu, ale i głosem narodu, myślicielem, wychowawcą. Kształci swoich piłkarzy nie tylko w zakresie taktyki, przesuwania się formacji, wymienności pozycji, szybkiego przejścia z obrony do ataku. Chociaż to wszystko jego drużyna opanowała do perfekcji. Jednak on chce dowodzić nie tylko zwartą armią inteligentnych, zjednoczonych piłkarzy, ale też ekipą zwyczajnie przyzwoitych ludzi. Stanowiących wartościowy wzór dla tych wszystkich urugwajskich dzieciaków z Montevideo, Salto, Las Piedras czy Maldonado, zapatrzonych w narodową kadrę.

Zresztą – wystarczy tylko popatrzeć, jak pozytywnym, normalnym gościem pozostał wspomniany Cavani.

Reklama

Brak gwiazdy PSG, przy całym szacunku dla Cristiana Stuaniego i jego strzeleckiego dorobku w La Liga, to jest duży problem dla urugwajskiej drużyny. Duet Cavani – Suarez jest zgrany jak chyba żaden inny tandem na tym mundialu. Jeżeli my przed kilkoma laty zachwycaliśmy się fajną grą Lewandowskiego i Milika, to napastnicy z Paryża i Barcelony dają mniej więcej tysiąc razy większe powody, żeby ich podziwiać.

Kto ma jakieś wątpliwości – niech przypomni sobie gola na 1:0 z Portugalią. To jest akcja tak fenomenalna i wymierzona tak precyzyjnie, niemal od linijki, że była w ogóle możliwa chyba tylko w drużynie profesora Tabareza.

Jednak to dzisiaj mniej istotne, bo Cavani przegrał wyścig z czasem. Trzeba o nim zapomnieć i robić swoje, za wszelką cenę utrzymać skuteczność w defensywie, ponieważ siły ognia może mimo wszystko Urugwajczykom zabraknąć. Suarez, harujący jak wół w defensywie, angażujący się w bezpośrednie fizyczne starcia na całej szerokości boiska, może w efekcie stracić rezon w ataku. Zwłaszcza, gdy zostanie pozbawiony tak wartościowego partnera, jakim jest Cavani.

Didier Deschamps zagra z kolei bez pauzującego za nadmiar żółtych kartek Blaise’a Matuidiego. To cenny piłkarz, zapewniający trenerowi dużą swobodę taktyczną, bo facet jest na murawie naprawdę wielofunkcyjny, ale, mimo wszystko – do zastąpienia. Klasowy zadaniowiec, lecz nie lider drużyny.

Francja swoich liderów będzie potrzebowała za wszelką cenę w najwyższej dyspozycji, jeżeli chodzi o przygotowanie mentalne. Gdyby Deschamps był grającym trenerem, to o ten aspekt moglibyśmy być spokojni, bo mistrz świata z 1998 roku nigdy nie wymiękał na boisku i grał z jeszcze większym zaangażowaniem, niż wyśpiewywał „Marsyliankę” (skandalicznie fałszując). Ale on będzie mógł najwyżej pokrzykiwać przy linii bocznej. Sprostać zadaniu muszą Pogba, Griezmann i ten, wobec którego oczekiwania rosną z każdym meczem, tak jak apetyt, niezmiennie wzrastający w miarę jedzenia – Kylian Mbappe.

Reklama

Mecz z Urugwajem to wyzwanie do liderów, bo grając przeciwko drużynie Tabareza, czuje się nieustanne cierpienie. Bicie głową w urugwajski mur, oparty na Godinie i Gimenezie, to naprawdę nic przyjemnego. Portugalczycy się o tym dotkliwie przekonali, do dziś na ich czołach widnieją ogromne guzy. W końcówce meczu, Cristiano Ronaldo prawie wykipiał na boisku z frustracji, wtórował mu Ricardo Quaresma. Temu drugiemu naprawdę surową szkołę futbolu zafundował kapitalnie dysponowany Diego Laxalt.

Jednakże, z całym szacunkiem dla kultowych zewniaczków, Quaresma to dzisiaj już półka niżej od francuskich napastników i skrzydłowych.

Niemniej, wspomniany Kylian Mbappe, na którym siłą rzeczy koncentruje się przedmeczowa uwaga mediów i analityków, nie będzie miał prostego zadania, żeby powiększyć swój bramkowy dorobek. Urugwaj to nie jest Argentyna. Lucas Torreira to nie jest Mascherano. Jest, tak na oko, o jakieś sto lat młodszy i o jakieś sto lat szybszy, więc każda próba 60-metrowego rajdu skończy się góra po pięciu metrach. Odbiorem piłki, albo faulem. Tertium non datur.

A jeżeli nawet Mbappe jakimś cudem się rozpędzi, to zawsze pozostają jeszcze Gimenez i Godin. Nie Marcos Rojo.

Starcie Francji z Argentyną było piękne dla oka, zwłaszcza z perspektywy neutralnego kibica, ale Deschamps musi wyciągnąć z tego zwycięstwa wnioski, jeżeli nie chce zakończyć mundialowej przygody już w ćwierćfinale. Po pierwsze, do poprawki zarządzanie meczem, bo przeprowadził fatalne, pochopne zmiany. O mały figiel przypłaciłby te pomyłki dogrywką. Zaś po drugie – jego drużyna za żadne skarby nie może pozwolić rywalom wyjść na prowadzenie. Odrabianie strat w meczu z Urugwajem jest równie przyjemne, co wkładanie krwawiącej dłoni do akwarium pełnego piranii.

Krótko mówiąc – Trójkolorowi nie mają prawa się tak zwiesić, jak w końcówce pierwszej połowy poprzedniego meczu i na początku drugiej. Na tym etapie turnieju nie ma już równie dziadowskich defensyw jak ta argentyńska, a poza tym – Pavardowi drugi raz takie uderzenie już się w Rosji nie uda. Ba, w Rosji. Pewnie mu się nie uda już do końca kariery, a chłopak pogra w piłkę jeszcze co najmniej dwanaście lat.

Urugwajczycy z kolei muszą wystrzegać się błędów przy stałych fragmentach gry. Dali się w ten sposób zaskoczyć Pepe, a to właśnie od niego boiskowe lekcje pobierał w Realu Madryt Raphael Varane, także niezwykle groźny pod bramką przeciwnika. Strata gola w ten sposób byłaby dla podopiecznych Tabareza nie do powetowania.

Czy zanosi się na wielkie meczycho? O to będzie ciężko. Raczej szykuje sie kunktatorska potyczka dla koneserów, skrojona pod piłkarzy takich jak Giroud czy Suarez. Bezwzględnych mocarzy, z zamiłowaniem do gry w ciągłym kontakcie z przeciwnikiem. Tabarez się swoich odwiecznych zasad nie wyrzeknie i z całą pewnością się nie odsłoni, a Deschamps i jego Francja nie będą przecież przeprowadzali żadnej “szarży Lekkiej Brygady”, bo nic dobrego z takiego podejścia wyniknąć nie może. Boiskowa wojna i coś na wzór “typowego meczu walki”, tylko że z udziałem poważnych piłkarzy – taki scenariusz przewidujemy. Z fruwającymi łokciami, ze złośliwostkami, z kartkami w pakiecie.

Obie strony ruszą do boju, mając w głowie odwieczną maksymę: “byle na zero z tyłu”. Jak przystało na finał. Nawet, jeżeli jest to finał dość mocno przedwczesny.

fot. Newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

22 komentarzy

Loading...