Polską piłkę toczy wiele chorób, ale naturalnie nie będę ich teraz wszystkich wymieniał, bo gdybym zaczął, mógłbym nie zdążyć z kupnem choinki na Boże Narodzenie. Lecz jeden konkretny problem już chcę wskazać, a mianowicie permanentny brak dystansu. To w wersji ugrzecznionej, natomiast w wersji dosadniejszej: nasz futbol jest zakładnikiem obrażalskich panienek.
Wielu piłkarzy – ale też i tak zwanych działaczy! – chciałoby żyć w świecie, w którym są nieustannie chwaleni, klepani po plecach, gdzie krytyka została zakazana pod groźbą wieloletniego więzienia. W tym świecie jutro przystępowalibyśmy do gry o półfinał mundialu, Robert Lewandowski walczyłby o Złotą Piłkę, Wojciech Szczęsny miałby cały zapas agrestu w polu bramkowym i nie musiałby spacerować po swój przysmak na trzydziesty metr. Innymi słowy, byłaby to kraina wypisz wymaluj z kanału Łączy Nas Piłka, gdyż tam wszyscy się kochają, trzymają za ręce i modlą przed pójściem spać. Choć może powinienem – zgodnie z przesłodzoną konwencją – napisać, że modlą się przed pójściem lulu.
Niestety, rzeczywistość jest dużo brutalniejsza, skoro w kamerze Wiśniowskiego piłkarz Krychowiak pozuje na gladiatora, ale tydzień po mundialu obiektyw smartfonu łapie go, gdy chichocze przy wkładaniu palca w odbyt.
Zawodnicy reprezentacji byli trzymani pod kloszem, dzięki zwycięstwom obrośli w piórka i dziś, gdy przyszła porażka, krytyką się brzydzą. Niestety najbardziej widać to po Lewandowskim, w końcu kapitanie, który na konferencji z Nawałką pouczał dziennikarzy, że on im wcześniej mówił, że nic z tego nie będzie, a oni nie słuchali i generalnie to nadają się do tarcia chrzanu. Nie jest więc też tajemnicą, że Lewandowskiemu średnio po drodze z Weszło, bo tutaj pudrowania rzeczywistości nie uświadczy i nie udzieli wywiadu zagłaskanego przez tysiąc poprawek w autoryzacji. Przykłady fochów można oczywiście mnożyć, bo obrażeni są choćby Kownacki czy Bednarek, wieczne muchy w nosie ma Teodorczyk, z kolei Peszko w ogóle nie rozumie niczego (co łapie się i pod fochowatość, i głupotę).
Oczywiście są też zawodnicy biorący wiele na klatę, pozytywni, rozumni, ale przykład jednak idzie z góry i skoro kadrze liderować ma osoba niezdolna do przyjmowania krytyki, czarno widzę przyszłość. A jeszcze: co z prezesem Bońkiem? Na konferencji mówił coś o szczuciu Nawałki przez dziennikarzy (?!), na jedno ostrzejsze pytanie odpowiedział tak wymijająco, że gdyby w ten sam sposób kierował autem, rowerzystów na poboczu wyprzedzałby z drugiej strony planety. Z kolei Nawałka wybiegł szybko, a gdy jeszcze siedział, rzecznik pozwalał wziąć mikrofon w ręce tylko tym ludziom, którzy krzywdy selekcjonerowi nie zrobią. Najpierw był TVN, potem TVN24. Dajcie spokój.
Chciałoby wielu związanych z reprezentacją, by na konferencje przychodzili ludzie w stylu Zbigniewa Kumidora. Zacytuje jego wypowiedź z konferencji – bo przecież nie pytanie – w całości, gdyż czytałem je sto razy i za pierwszym, piątym, pięćdziesiątym i setnym bawi tak samo. Uwaga: – Zbigniew Kumidor, były korespondent tygodnika hiszpańskiego Don Balon. Może nie tyle pytanie, ale warto, żebyście wiedzieli. Jak rozmawiałem z bardzo znanym piłkarzem, byłym kapitanem Barcelony z lat 70-tych, Zbyszek na pewno go zna, Juan Manuel Asensi, z którym grał w reprezentacji świata w Madrycie, bodajże w 1981 roku. I co powiedział. Powiedział, że na niejednej imprezie kończy się futbol, jesteście drużyną, która bardzo dużo osiągnęła, pracujcie, pracą i talentem piłkarzy dużo można osiągnąć, tak jak oni kiedyś zdobyli Puchar Zdobywców Pucharów w 1979 i on w Bazylei podniósł ten puchar.
Może w sumie jeszcze ktoś chciał wejść w dupę na tej konferencji równie mocno, ale niestety, Kumidor tam się urządził tak pewnie, że planuje remont.
Wkurzają mnie więc piłkarze, którzy na krytykę reagują alergicznie, ale – by dodać jeszcze oskarżenie do wstępu – wkurzają i mnie dziennikarze, którzy widzą swój interes w tym, by do piłkarzy się przymilać i nie zważać choćby na ich słabą formę. Słabo gramy w piłkę, ale jak widać roboty na przyszłość mamy na wielu polach. Istnieje bowiem ryzyko, że będziemy chcieli widzieć piłkarzy odpornych na stres meczu o ogromną stawkę, a dostaniemy cieniasów nieodpornych na kilka niemiłych słów.
PS Pamiętam co było po wypowiedzi Jozaka przy okazji meczu z Lechem, więc jeśli kogoś obraża stwierdzenie “panienki”, to trudno.