Reklama

Chorwacka szachownica idzie dalej

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

26 czerwca 2018, 22:08 • 3 min czytania 12 komentarzy

Chorwacja zgniotła Argentynę, zapewniając sobie awans po drugim spotkaniu. Dzięki temu Zlatko Dalić postawił dziś przede wszystkim na zmienników, a z pierwszego składu, który zdemolował Albiceleste, ostali się jedynie Modrić i Perisić. Nie przeszkodziło to jego drużynie ugrać zwycięstwa 2:1, mimo że Islandczycy stworzyli sobie kilka dogodnych sytuacji i długo marzyli o awansie.

Chorwacka szachownica idzie dalej

Chorwacja w obecnej formie wydaje się jedną z najlepszych drużyn na turnieju. Wyrachowana, ze znakomitą linią pomocy, w której prym wiedzie Luka Modrić, elastyczna taktycznie. Wszechstronna. Udowodniła to również dzisiaj, bo choć zagrała zmiennikami – ale też niektóre drużyny chciałyby mieć takich rezerwowych jak Kovacić czy Pjaca – wciąż zachowywała swój styl. Dominowała, skupiając się przede wszystkim na posiadaniu piłki. Przeciwieństwo Islandii, której metodą – długimi momentami – było zagrywanie długich piłek do przodu, wygrywanie pojedynków główkowych i doskakiwanie kolejnych zawodników, co jednak długo nie przynosiło rezultatów.

W końcu jednak coś się zmieniło. Chorwacja dominowała, ale była to dominacja ostrożna, skupiająca się przede wszystkim na kontrolowaniu gry, a nie szukaniu za wszelką cenę sytuacji bramkowych. Jej piętą achillesową okazywały się stałe fragmenty gry, najczęściej rzuty rożne. Mówiąc wprost – Chorwaci często gubili krycie, co skończyło się jedną bardzo groźną sytuacją Bjarnasona i kilkoma pomniejszymi zagrożeniami.

Islandczycy, być może czując krew, wiedząc też, że w razie zwycięstwa mogą wywalczyć awans, mocno przycisnęli pod koniec pierwszej połowy. Od tamtego momentu to oni zyskali inicjatywę. O krok od trafienia byli Finnbogason czy Gunnarsson, ale lepszy okazywał się Kalinić. W drugiej połowie Chorwaci na chwilę wrócili jednak na właściwe tory. Znakiem ostrzegawczym był strzał w poprzeczkę, a konkretem – trafienie Badelja.

Jednak kiedy liderzy grupy wyszli na prowadzenie, momentalnie wyhamowali. Islandczycy trafili w poprzeczkę, setkę miał Bjarnason. Generalnie przycisnęli Chorwację, co w końcu przyniosło efekt. Rzut karny zagraniem ręką sprokurował Lovren. Jakoś niespecjalnie nas to zaskoczyło, przecież fani Liverpoolu doskonale wiedzą, że w ważnych meczach można z czystym sumieniem stawiać na jakiś jego żenujący błąd. Dzisiejszy rzut karny był ewidentny. Przy okazji pozwolił Islandczykom marzyć, bo ci po zdobyciu bramki jeszcze mocniej rzucili się na rywala, a Dalić musiał reagować, czego dowodem chociażby wpuszczenie na boisko Rakiticia.

Reklama

Chorwaci – mimo trudności – utrzymywali jednak remis, a w końcówce, za sprawą mocnego uderzenia Perisicia, zadali decydujący cios. Można mówić, że wygrali małym nakładem sił, nieco szczęśliwie. Trudno się z tym nie zgodzić, ale grali składem złożonym przede wszystkim z rezerwowych. A i tak wygrali, i tak skończyli fazę grupową na pierwszym miejscu.

Jesteśmy bardzo ciekawi, jak poradzą sobie w fazie pucharowej. Tę drużynę naprawdę stać na wiele. Chorwaci chcą wreszcie przestać żyć przeszłością. Po dwudziestu latach od pamiętnego wyniku na francuskim mundialu chcieliby osiągnąć sukces podobnego pokroju. Żeby to uczynić, muszą awansować co najmniej do półfinału, a potem wywalczyć medal. Mierzą się z wieloma problemami. Przecież część kibiców przed pierwszym meczem pozostawiła swoje koszulki w biało-czerwoną szachownicę w szafach. Dla nich zawodnicy kadry, której szefują Luka Modrić czy Dejan Lovren, to w najlepszym wypadku zdrajcy, w najgorszym – zwykli przestępcy. Wszystko jest oczywiście pokłosiem sprawy ze Zdravko Mamiciem. Na szczęście dla nich, na boisku tego nie widać.

I oby tak zostało do końca. Bo Chorwacja urozmaica ten turniej.

 Fot.Newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

12 komentarzy

Loading...