Reklama

Dlaczego warto wierzyć, że Nawałka nie spieprzy jak poprzednicy

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

24 czerwca 2018, 14:43 • 5 min czytania 13 komentarzy

Mecz z Senegalem był tak słaby, że przez chwilę mogliśmy się poczuć jak przeniesieni wehikułem czasu. Pamiętacie porażkę z Czechami w 2012 roku? Tragiczny występ przeciwko Niemcom w 2008? Bęcki od Ekwadoru i Korei Południowej? Starsi pewnie kojarzą jeszcze tyłki zbite przez Anglików i Brazylijczyków w 1986, ale wówczas oczekiwania były jednak znacznie bardziej wygórowane, niż w XXI wieku. Summa summarum, lista grzechów, jakie popełniali selekcjonerzy reprezentacji Polski podczas mundiali, jest naprawdę długa.

Dlaczego warto wierzyć, że Nawałka nie spieprzy jak poprzednicy

Czy Nawałka poszedł ich śladem? Zdawało się, że, mając w pamięci całkiem przecież udane Euro 2016, z naszą reprezentacją może być już tylko lepiej. Selekcjoner zdobył przecież know how – we Francji jego podopieczni byli zdyscyplinowani taktycznie, starali się, przynajmniej w pierwszej fazie meczów, grać ofensywną piłkę. Biało-czerwoni pykali z pomysłem, a drużyna była świetnie zbilansowana i odpowiednio przygotowana fizycznie. Emocji było co nie miara.

We Francji działało wszystko to, co na razie zawodzi w Rosji. Jednak selekcjoner swoją dotychczasową pracą zasłużył na odrobinę wiary, optymizmu i zaufania. Ostatecznie wieloma swoimi decyzjami już udowodnił, że ma pojęcie co robi i potrafi sobie poradzić z presją. Dlaczego zatem warto wciąż wierzyć, że Nawałka nie spapra sprawy jak inni?

Bo Nawałka nigdy nie powie, że „chuja grają, opierdolimy ich”.

Aż człowieka w środku skręca, kiedy obserwuje grę gospodarzy mistrzostw. Rosjanie zostali przygotowani przez Stanisława Czerczesowa tak, że ręce same składają się do oklasków. Nie ma tam wielkich nazwisk, ale jest świetna drużyna, zdolna zabiegać i zamęczyć przeciwnika. Mało tego, Rosjanie znajdują jeszcze w tym wszystkim miejsce na ofensywną grę i strzelanie pięknych goli Wszystko tam działa jak w złotym zegarku, ulubionej biżuterii selekcjonera Sbornej.

Reklama

Jak reagował Franciszek Smuda na wieść, że trybiki w drużynie piłkarskiej można dopracować z równą precyzją, co w najlepszej jakości sikorze? Mniej więcej tak.

Wiadomo, że drużyna Nawałki w starciu z Senegalem przypominała raczej bajzel z ponurych czasów kadencji Franza, ale to wciąż był raczej wypadek przy pracy, niż stała tendencja. Nawałka nie podchodzi do meczów na ślepo, nie idzie na żywioł. Naprawdę – on i jego sztab mają tych Kolumbijczyków rozpracowanych w najdrobniejszym szczególe. Nie wiadomo, czy uda się to przełożyć na boisko, ale pewne jest, że biało-czerwoni dostaną konkretne wskazówki i instrukcje, zamiast jakichś typowych dla Smudy bon motów.

Bo Nawałka dostosuje taktykę pod rywala, zamiast świrować jak Beenhakker.

Defensywa reprezentacji Polski w drugim meczu Euro 2008 prawdopodobnie do dziś jest przedstawiana w podręcznikach trenerskich jako przykład tego, jak nie należy się ustawić w obronie. Niemcy mordowali nas kontratakami, a wynik zaledwie 0:2 to efekt wyłącznie nieskuteczności rywali, momentami wręcz kuriozalnej. Leo, proponując taki sposób gry przeciwko naszym zachodnim sąsiadom, po prostu nadstawił gołą dupę na bezlitosne biczowanie. Niemieccy napastnicy nie robili w tym meczu nic innego, tylko wychodzili sam na sam z Borucem.

Nawałce wiele można zarzucić, ale nie jest aż tak naiwny. Ostatecznie w starciu z Senegalem, nawet pomimo dość ofensywnego ustawienia drugiej linii, obronę ustawił rozsądnie, dość głęboko, nie kazał narzucać szalonego tempa, bo to skończyłoby się dla nas tragicznie. Wynik nie broni wielu jego kontrowersyjnych decyzji, to był zresztą, co do zasady, mecz przez Nawałkę taktycznie popsuty, ale faktem jest, że gole strzeliliśmy sobie sami, bo Senegal za wiele szans nie potrafił wykreować. Selekcjoner przed starciem z Kolumbią na pewno się nie podpali. Będzie mierzył siły na zamiary. Nawałka odróżnią grę odważną od gry brawurowej. I od gry, po prostu, głupiej.

Reklama

Bo Nawałka nie rozwalił drużyny przed mistrzostwami, tak jak Janas.

Nie ma sensu wałkować tematu. Powołania Pawła Janasa były tak katastrofalne w skutkach, że jego szokujących decyzji nie dało się już później w żaden sposób naprawić. Drużyna pękła w szwach, jej istotne elementy zostały siłą wyszarpane i wyrzucone na śmietnik. Co gorsza, to wszystko zostało wykonane z zaskoczenia. Janosik, zamiast choćby spróbować coś piłkarzom wyjaśnić, zadziałał zza winkla, jak tchórz.

Nawałka też podejmuje decyzje kadrowe, które się nie bronią. Szkoda już się wyzłośliwiać na temat powołania Sławomira Peszki – jak bardzo chybione było to posunięcie, selekcjoner na pewno sam już się przekonał, kiedy w przerwie meczu z Senegalem nie miał kogo wpuścić na skrzydło wobec kontuzji Kuby Błaszczykowskiego. Niemniej, Nawałka potrafi z piłkarzami rozmawiać, wyklarować im swoje racje, zapracował sobie na zaufanie drużyny. Jeżeli zdecyduje się w dzisiejszym meczu na eksperymenty, to możemy w ciemno zakładać, że drużyna nie będzie nimi totalnie zbita z pantałyku.

Bo Nawałka spróbuje coś zmienić przed drugim meczem, w przeciwieństwie do Engela.

Klęska z Portugalią to jeden z najbardziej bolesnych oklepów, jakie reprezentacja Polski kiedykolwiek zebrała w mistrzostwach świata czy Europy. Nasza defensywa zaprezentowała się żałośnie, środek pola nie zaistniał, problemy można długo wymieniać. Sęk tym, że wszystkie były jaskrawo widoczne już w pierwszym starciu, czyli w, dziś niemal przysłowiowej, porażce z Koreą Południową. Engel nie miał jednak wystarczająco odwagi, żeby coś na poważnie pozmieniać.

Roszady przeprowadził dopiero przed meczem o honor, w którym rezerwejros powieźli USA. Trudno ten mecz traktować jako realny wyznacznik siły naszego drugiego garnituru, niemniej, jest to jakaś wskazówka, że ci piłkarze zasługiwali na szansę nieco wcześniej.

Nie jesteśmy zwolennikami rewolucji w składzie, zwłaszcza podczas turnieju. Takie gwałtowne decyzje świadczą o braku planu, braku wiary i realnych perspektyw na zwycięstwo. Desperacja to nic dobrego. Coś jednak zmienić trzeba i Nawałka od zmian nie będzie stronił. Odpali tych, którzy zawiedli najbardziej, da szansę tym, którzy zasugerowali dobrą formę. Czy to realnie wpłynie na postawę biało-czerwonych? Może tak, może nie. Ale spróbować trzeba.

Bo Nawałka doskonale zna wszystkie powyższe historie.

To człowiek zupełnie zafiksowany na punkcie futbolu, więc jest więcej niż pewne, że błędy poprzedników już dawno przeanalizował, przemyślał. Jeżeli skonfrontuje je ze swoimi dotychczasowymi decyzjami podczas przygotowań do mistrzostw świata, pewnie dostrzeże, tak jak my, trochę punktów wspólnych. Najwyższy czas wycofać się ze złej drogi i powrócić na zwycięską ścieżkę. Nie oczekujemy przecież od Nawałki, żeby dokonywał cudów. Niech będzie tym selekcjonerem, którego pamiętamy z Francji. To może nie wystarczyć do zwycięstwa, ale wówczas na pewno nie będzie takiego wstydu, jak we wtorek.

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

13 komentarzy

Loading...