Sensacja – wczoraj dzień bez wygłupów ze strony legendarnych polskich aktorek, a nawet bez żenujących klipów z udziałem słynnych polskich trenerów. Co wcale nie oznacza, że mieliśmy smutny dzień na mundialu. Bo jak tu się smucić, gdy na mistrzostwa świata wkręcił się potajemnie Gigi Buffon? Gdy Eric Cantona pozazdrościł Neymarowi i również pokazał się z makaronem na głowie? Gdy jakiś jegomość zabrał dziecko do kościoła, ale tylko po to, żeby zakamuflować w kołysce transmisję meczu?
*
https://twitter.com/QbaStaszkiewicz/status/1008790744742744065
Msza święta jest w każdą niedzielę, przez cały rok. A jak się człowiek uprze, to może nawet uczęszczać codziennie, zapisać się na kółko różańcowe, wpadać na próby chóru. Co innego mundial. Nie po to się przecież czekało cztery lata, żeby starcie Niemców z Meksykiem przeszło koło nosa pod byle pretekstem.
Pan Bóg to rozumie. Zresztą, on chyba też oglądał meczycho i gdyby go zapytać, o czym było kazanie podczas sumy, to by się zająknął. Biorąc pod uwagę te wszystkie żarliwe modlitwy kibiców reprezentacji Meksyku i ostateczny wynik spotkania – mieliśmy tutaj do czynienia z „bożą interwencją”, tą samą, która uratowała życie Julesa Winnfielda w „Pulp Fiction”.
*
The other 0,4% was on the pitch! pic.twitter.com/FNtzRKTlrp
— Alfreð Finnbogason (@A_Finnbogason) June 18, 2018
Islandczycy to największe sportowe świry na świecie. Krystyna Janda na widok powyższych danych kipi z wściekłości jak gejzer. To jest w ogóle bardzo dziwne, że tysiące ubogich rybaków z jakiejś wysepki na Atlantyku cieszy się z sukcesów jedenastu milionerów, którzy w gruncie rzeczy nawet nie wygrali meczu. To jest bardzo dziwne.
*
https://twitter.com/Telemetro/status/1008814147172257797
Nie potrafił sobie odpuścić kolejnego mundialu. Odpadnięcie w barażach to była jednak przeszkoda jak najbardziej do przeskoczenia. Szybki telefon do zaprzyjaźnionego ambasadora Panamy, prywatnie – sympatyka Juventusu. Kilka drobnych poprawek kosmetycznych, łyk eliksiru wielosokowego. Fałszywa tożsamość załatwiona, ale wprawne oko natychmiast wyłapuje, co się tutaj święci.
Serio myśleliście, że jakiś, z całym respektem, Jaime Penedo z Dynama Bukareszt zdołałby utrzymać Panamę przy życiu tak długo, kiedy jej przeciwnikiem była Belgia? Dobrze cię znowu widzieć, Gigi!
*
https://twitter.com/MaciejNakielski/status/1004061084871995392
Żony mają to do siebie, że nie rozumieją futbolu. Im się wydaje, że mecz mistrzostw świata w piłce nożnej to wydarzenie mniej więcej tego samego kalibru, co sobotni obiad u teściów. Naprawdę – to jest dobry moment na występ jakiegoś satyryka po pięćdziesiątce, który opowie po razy sto osiemdziesiąty szósty ten sam żart o konfliktach małżeńskich. Zwłaszcza mając w pamięci przykład kibica z Meksyku, którego zaborcza małżonka nie puściła na turniej i teraz jego ekipa krąży po Rosji z tekturową sylwetką smętnego pantoflarza.
Korea Południowa – Szwecja. Na takie szlagiery czeka się latami, kobieto!
Ale w sumie najgorsze jest to, gdy zajawki mundialowej nie podziela inny facet. Naprawdę, czy to jest tak trudno zrozumieć, żeby przez tych cholernych trzydzieści jeden dni nie organizować żadnych innych imprez, niż wspólne oglądanie meczu przy grillu? Na litość boską, mistrzostwa świata odbywają się tylko raz na cztery lata. Serio, zdążycie się jeszcze wszyscy hajtnąć.
*
https://twitter.com/JD_poker/status/1008700135851819008
Tak, grzywka Ronaldo w 2002 roku też była idiotyczna, ale Il Fenomeno zaczął mistrzostwa od bramki, a skończył z tytułem króla strzelców i pucharem świata w dłoni. Neymar zaczął od tego, że nakrył go czapką Valon Behrami. Jak tak dalej pójdzie, to z tego mundialu zostanie mu tylko pseudonim „Vifon”.
*
https://twitter.com/FootyHumour/status/1008780802883276800
Kyle Walker chciał nam zagwarantować to, co tygryski lubią najbardziej – szyderę z frajerstwa Anglików. Trochę szkoda, że Harry Kane wszystko zepsuł.
*
https://twitter.com/Ladbrokes/status/1008413535343431680
To jest Adebayo Akinfenwa. Naprawdę potężny facet, wielki bydlak. Są jednak dobre wieść – on nie gra dla Senegalu, nawet na zdjęciu paraduje w nigeryjskim trykocie. W ogóle, zawodnicy jego postury nie grają dla Senegalu. Tam naprawdę nie zostali powołani wyłącznie kulturyści, których nie sposób przepchnąć w inny sposób, niż przy użyciu drogowego spychacza. Wcale nie ma konieczności, żeby w trybie awaryjnym zabrać na mundial Jarosława Dymka, Sławomira Toczka i Mariusza Pudziankowskiego. Dzisiejszego meczu nie będzie komentował Irek Bieleninik.
Warunki fizyczne to mocna strona naszych dzisiejszych rywali, ale, na Boga, bez przesady. Robert Lewandowski jest w stanie dowolnie przestawić każdego z Senegalczyków. Nawet Kalidou Koulibaly jest do naruszenia.
*
Senegal:
– powierzchnia: woj. małopolskiego
– ludność: już – 40% Polski
– gospodarka: jak w woj. małopolskim
– byli niewolnicy, jak Polacy, kiedyś i dzisiaj.
– może jednak wygrają, dzisiaj?
Tego im życzę.
Nie.
Ja życzę sobie.
Żeby drużyna #PiSkomuna połamała sobie na nich zęby pic.twitter.com/RedQ2kIrBc— Wojciech Jabłoński #WojciechJabłoński (@JablonskiDoktor) June 19, 2018
Wisienka na torcie, czyli Wojciech „MAD DOG” Jabłoński. Kąsa po kostkach niczym wyjątkowo krwiożerczy jamnik. Nie bądźcie jak pan Wojciech. Odstawcie na bok Gazetę Wyborczą, wyrzućcie Gazetę Polską. Poczytajcie o Senegalu w magazynie Orły 2018, podkręcajcie stopniowo meczową gorączkę. Cieszcie się pięknym dniem, cieszcie się mundialem. I świętujcie zwycięstwo naszej reprezentacji. Nie róbcie z siebie kretynów.