Reklama

Islandia jak pomidorowa, nie da się jej nie lubić (4)

redakcja

Autor:redakcja

17 czerwca 2018, 12:26 • 4 min czytania 11 komentarzy

5 września 2004 oku, Leiknir gra z Vikingurem o awans do drugiej ligi islandzkiej. Czerwona kartka pierwszego bramkarza sprawia, że dwudziestoletni Hannes Halldorsson debiutuje w seniorskiej piłce.

Islandia jak pomidorowa, nie da się jej nie lubić (4)

Świeżak zawala mecz. W konsekwencji cały sezon klubu. Jego kumple z szatni płaczą.

Czternaście lat później ten sam Halldorsson zatrzymuje na mundialu jedenastkę Leo Messiego, dając Islandii remis 1:1.

Filmowa podróż. Esencja piłki. Halldorsson, z zamiłowania reżyser, daleko szukać oscarowego scenariusza nie musi.

Wiem, że o Islandii pisze się tak słodko, tak kolorowo i tęczowo, jakby to nie była drużyna piłkarska, tylko kolejny odcinek “Troskliwych misiów”. Pewnie niektórzy są taką pisaniną już zmęczeni. Nic jednak nie poradzę – siedzę  w pociągu “Islandii nie da się nie lubić” rozparty na czterech fotelach, a mam ambicję na fuchę konduktora. Wciąż bawi mnie, że Islandia jest wyrzutem sumienia dla Bydgoszczy, która choć liczy podobnie wielu mieszkańców, wokół awansu na mundial nawet się nie zakręciła.

Reklama

Wstyd Bydgoszczo łamane na Bydgoszczu, karny jeżyk.

Tysiąc razy podawano, że Birkir Sævarsson na mundial wziął urlop, bo na co dzień dorabia w fabryce soli morskiej. Powinno się znudzić, opatrzeć i osłuchać.

A jednak mi się nie nudzi. To zbyt dobra historia, że ten koleś zatrzymał Di Marię.

Screen Shot 06-17-18 at 11.55 AM

Nie wiem jak można narzekać na styl gry Islandii. Przecież gdyby ruszyli na Argentynę z otwartą przyłbicą byłaby to szarża z szablą na czołgi. Zrobiliby z siebie debili i oberwali piątką.

Pokazali mądrość i turniejowe doświadczenie. Spryt i taktyczną dojrzałość, połączoną z wielką walecznością i determinacją. Jak można tego nie doceniać? Dla mnie to było o wiele ładniejsze dla oka, niż męczenie buły Albicelestes.

Reklama

Oczywiście, że im dalej w las, tym bardziej Islandczycy byli zadowoleni z 1:1, okopując się coraz głębiej. Nie róbmy z nich jednak jakichś paralityków, którzy stali w jedenastu na linii bramkowej. To wielka bujda. Doskonale ilustrują to dane od Michaela Caleya, którego model statystyczny analizuje jakość sytuacji danej drużyny i na jego podstawie wylicza współczynnik “expected goals”.

Tutaj, abstrahując od karnego, jest natomiast 1.1 do 0.9.

ARG DO FELIETONU

I tak właśnie było – Argentyna, choć kręciła się nieustannie wokół pola karnego Islandczyków, zagrażała mniej więcej tak, jak łupież zagraża Szymonowi Marciniakowi. Tymczasem za każdym razem gdy Islandczycy atakowali, to śmierdziało golem na kilometr.

Rezultat nie zdziwił mnie ani trochę, więcej – w lidze typerów, w której jestem, obstawiałem właśnie 1:1. Argentyna ma defensywę na poziomie Kujawiaka Włocławek (sekcja kobieca), a z przodu tak bardzo polega na Messim, że brakuje tylko, aby Messi zaczął wykonywać wszystkie auty. W ogóle nie zdziwi mnie, jeśli Albicelestes nie wyjdą z grupy.

A przecież z Leo wiążą się dwie bodaj najciekawsze historie mistrzostw świata. Po pierwsze, Messi versus Maradona. Trofea Diego zmieściłyby się do pudełka po telewizorze, podczas gdy Messi zapełniłby nimi garaż na kombajn Bizon. Statystyk nawet nie ma co wyciągać, bo to pojedynek gołej dupy z batem, gdzie jedynym okładem kojącym jest gadanina o tym jak zmienił się futbol.

Ale bez Pucharu Świata, Messi nigdy nie przebije Maradony w sercach Argentyńczyków. Są z niego dumni, szanują go, ale jego czas w reprezentacji to znacznie więcej chwil frustracji niż radości. Nawet po tak niepoważnych uwagach, jak wczorajsze słowa Crespo “Leo przedrybluje jednego czy dwóch rywali, Maradona potrafił okiwać pięciu – widzicie różnicę?” widać jaki nosi ciężar na plecach.

Po drugie, Messi versus Ronaldo. Był taki moment, gdy coraz rzadziej poddawano w dyskusję kto jest lepszy, uważając, że CR7 to najlepszy wśród ludzi, ale Messi jest futbolowym bogiem poza konkurencją. Teraz?

W Złotych Piłkach jest przecież po pięć.

Ronaldo własnie wygrał trzy razy z rzędu Ligę Mistrzów z Realem, sytuacja bez precedensu, a jeszcze po drodze pobił wszystkie strzeleckie rekordy tych rozgrywek.

Osiągnął też wielki sukces z reprezentacją, wygrywając Euro. Messi nie potrafił wygrać nawet Copa America na argentyńskiej ziemi.

Na mundialu, który jest być może ich ostatnim turniejowym pojedynkiem, na razie jeden jest bohaterem pierwszej kolejki, a drugi jest bohaterem memów.

Biorąc pod uwagę, że Portugalię czekają mecze z Iranem i Maroko, w ewentualnej kolejnej rundzie przeciwnikiem byłby ktoś ze słabej grupy A, do tego Ronaldo strzela karne i wolne, to CR7 jest moim faworytem do korony króla strzelców. Bez względu na wynik Portugalii, która jako zespół ma dziurawe skarpety, dałoby mu to autostradę do szóstej Złotej Piłki, jeśli oczywiście Argentyna nie zdobyłaby mistrzostwa.

Messi najlepszym piłkarzem w historii futbolu?

Przez to jak pięknie starzeje się Ronaldo wciąż może się okazać, że Leo nie jest “nawet” najlepszym piłkarzem swojego pokolenia.

Swoją drogą, jak wspaniale jest być kibicem piłkarskim w czasach, gdy można stawiać, a potem roztrząsać takie pytania.

Leszek Milewski

Napisz autorowi, że powinien pracować przy soli morskiej

Najnowsze

Komentarze

11 komentarzy

Loading...