Reklama

Grupa H – Polska najliczniej reprezentowana w najsilniejszej jedenastce

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

14 czerwca 2018, 21:45 • 4 min czytania 22 komentarzy

Pięciu Polaków, trzech Senegalczyków, dwóch Kolumbijczyków i jeden Japończyk. Nie wiemy, czy nasz skład wiernie odwzorowuje rozkład sił grupy H, ale bardzo byśmy chcieli, by tak było. W ciemno bierzemy taką przewagę nad pozostałymi ekipami w tym zestawieniu. Ale nie ukrywamy – na dwóch pozycjach mieliśmy zgryz „X czy Y” i w obu tych przypadkach stawialiśmy na Polaka. Pewnie podświadomie przez patriotyzm, ale też i  przez faktyczną przewagę naszego rodaka nad przeciwnikiem.

Grupa H – Polska najliczniej reprezentowana w najsilniejszej jedenastce

W bramce wybieraliśmy tak naprawdę między dwoma Polakami. Ostatecznie nasz wybór padł na Łukasza Fabiańskiego, choć pewnie wielu wskazałoby na Wojciecha Szczęsnego. Niemniej uznaliśmy, że Fabian w Swansea grał regularnie, był kluczowym piłkarzem swojego zespołu i mimo spadku niejednokrotnie ratował dupę swoim kolegom. Mamy nadzieję, że Szczęsny za rok również będzie grał tak często, co Fabiański. Wtedy pewnie nie będziemy mieć wątpliwości, że numerem jeden jest właśnie golkiper Juventusu. Bramkarze pozostałych ekip z grupy są albo rezerwowymi, albo bronią w bananowych ligach, albo są po prostu słabi. I nie widzimy sensu, by poświęcać im więcej uwagi. Lecimy dalej.

Wśród prawych obrońców wybór był już nieco lepszy. Jest przecież Arias z PSV, Sabaly z Bordeaux, Sakai z Marsylii. Nawet Bereszyński z Sampdorii wydawał się solidnym kandydatem. Ale – sami rozumiecie – wybór mógł być jeden. Łukasz Piszczek, klasa sama w sobie. Może i ten sezon w wykonaniu Borussii Dortmund nie był olśniewający, może i sam Łukasz miewał lepsze miesiące, ale to wciąż europejski top na swojej pozycji. Wybaczcie, ale nie sposób z nie zrezygnować.

Poważny zgryz mieliśmy wśród stoperów. Właściwie po głowie chodziła nam trójka-czwórka piłkarzy, których spokojnie moglibyśmy tu wcisnąć. Kalidou Koulibaly, Davinson Sanchez, Salif Sane i Kamil Glik. Pewniakiem wydawał się defensor Napoli, ale co dalej? Ostatecznie ze starcia kolumbijsko-polskiej zwycięsko wyszedł Glik. Możecie na nas wieszać psy, że Sanchez grał w Tottenhamie lepiej, niż Glik w Monaco. I że Glik na pewno nie zagra w jednym, a może nawet w dwóch meczach. Trudno. Tym bardziej doceniamy upór Kamila w dążeniu do tego, by nawet z bólem jechać do Rosji.

Wśród lewych obrońców nie mogliśmy narzekać na kłopot bogactwa. Napiszmy wprost – to chyba najsłabiej obsadzona pozycja w całej grupie. Kolumbijczyk Fabra wypadł przez kontuzję, więc rozstrzygaliśmy zwycięzcę z pary Rybus – Nagatomo. Naszym zdaniem odrobinę lepszym piłkarzem jest w tym momencie doświadczony Japończyk, który dołożył sporą cegłę do mistrzostwa Turcji dla Galatasaray.

Reklama

W środku trójka maluchów, ale każdy z innej parafii. James Rodriguez został na nowo odkryty w Bayernie i choć powoli stawialiśmy na jego nazwisku kreskę, to talent Kolumbijczyka znów rozbłyska w pełni. To on byłby w naszym zespole rozgrywającym, którzy rzuca pyszne ciasteczka do napastników i który od czasu do czasu przysmoli strzałem z dystansu. Obok niego wystawiamy płuca drużyny, czyli Irdissę Gueye. Senegalczyk byłby w tym zespole gościem od czarnej roboty – odbiory, przechwyty, egzekucje, wymuszenia… Podstawowy piłkarz Evertonu i ważne ogniwo kadry. No i kolejny Polak – Piotr Zieliński dostaje u nas rolę wolnego elektronu, który ma po prostu czarować. Chłopak jest na fali wznoszącej, wciąż się rozwija i to jest już chyba ten moment, w którym przestaje być Piotrusiem, a staje się panem piłkarzem Piotrem. Zastanawialiśmy się między nim, a Kagawą, ale Japończyk grał w BVB stosunkowo niewiele.

Na widok naszej linii ataku rywale uciekaliby do piwnic i udawali przetwory. Paskudnie szybki Cuadrado, równie dynamiczny Mane i diabelnie skuteczny Lewandowski. Juventus-Bayern-Liverpool. Pewnie najmniejszą gwiazdą jest w tym trio piłkarz Juve, ale niejedna ekipa w Serie A przekonała się, że gość potrafi grać w piłkę. Gdyby tylko był regularniejszy i więcej myślał na boisku… Ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Mane był w Anglii nieco w cieniu Salaha, ale i tak zaliczył imponujący sezon z golem w finale Ligi Mistrzów włącznie. A Lewandowski – czy musimy coś dodawać? Falcao, Muriel, Sow, Milik i inni snajperzy z grupy H naciskali na naszego kapitana, ale musieli się pogodzić z tym, że Lewy to król dziewiątek, tak jak lew jest królem dżungli.

mftIF8c

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

22 komentarzy

Loading...