Ślusarski i Murawski balowali na imieninach Rumaka

redakcja

Autor:redakcja

23 stycznia 2014, 10:20 • 15 min czytania

W weekend drużyna świętowała imieniny trenera Mariusza Rumaka. Zawodnicy mieli wypić po piwie lub lampce wina, a potem udać się do pokojów. Nie wszyscy jednak zastosowali się do zalecenia. Kilku zawodników pozostało na imprezie, co zdenerwowało drugiego trenera Jerzego Cyraka, który zwrócił im uwagę. Doszło do ostrej wymiany zdań, w której pojawiły się wulgaryzmy. Na drugi dzień Murawskiego i Ślusarskiego wyrzucono ze zgrupowania w Jarocinie za „rażące złamanie regulaminu dyscyplinarnego”, zostali też ukarani finansowo – tak dziś sprawę poznańskiej afery opisuje Super Express. Poza tym z ważniejszych informacji: Legia złożyła kolejną ofertę za Marco Paixao, reprezentacja Polski nie zagra w czerwcu z Meksykiem, a kontrakt Mariusza Zachary z Górnikiem został przedłużony do czerwca 2017 roku.

Ślusarski i Murawski balowali na imieninach Rumaka
Reklama

FAKT

Duże zróżnicowanie tematyczne. Zaczynamy od końca, czyli od rozmowy z Dominikiem Furmanem, którego jeden z lokalnych francuskich dzienników nazwał nowym Beckhamem. O naiwni…

Reklama

Da się porównać Legię i pana nowy klub?
– Podstawowa różnica jest taka, że Legia jest największym klubem w Polsce. Tuluza we francuskiej skali dużo mniejszym. Może to dla mnie dobrze, nie będzie takiej presji, jaka towarzyszyła grze w Legii. Tutaj nie oczekuje się mistrzostwa kraju, spadek też nam nie grozi, więc mogę spokojnie wprowadzać się do zespołu.

Ile czasu dają sobie trenerzy żeby przygotować pana do gry w Ligue 1?
– Nie mam pojęcia. Na razie trener Alain Casanova Casanova tłumaczy mi na czym polega specyfika gry we Francji, bo to coś innego, niż w Polsce. Nie określił jakiegoś terminu. Myślę, że wiele zależy ode mnie, jeśli na treningach wyślę mu sygnał, że już jestem gotowy, to zadebiutuję. Nie narzekam, zdrowie dopisuje.

Wspomniał pan o różnicy pomiędzy Ligue 1, a naszą ekstraklasą.
– Tutaj gra się szybciej. W niedzielę byłem na meczu Tuluzy z Monaco i mogłem się o tym przekonać. Trener kładzie olbrzymi nacisk na tzw. „grę piłką”, co nie ukrywam, bardzo mi się podoba. Gramy taką tiki-takę, już w meczu z bogatym Monaco fajnie to wyglądało.

Dziennikarz pyta o różnice między ligą polską a francuską? Jakby on mógł cokolwiek o tym wiedzieć.

Dalej mamy Denissa Rakelsa, który deklaruje, że wszystkie problemy i wyskoki odcina grubą kreską. Teraz wyłącznie profesjonalizm, którego wciąż brakuje ponoć Dawidowi Janczykowi, przyłapanemu przez Fakt…

Dawid Janczyk (27 l.) trenuje z rezerwami Legii Warszawa i próbuje wrócić do piłki. Problem w tym, że zamiast się intensywnie odchudzać, zamawia w restauracjach kaloryczne dania. Fakt spotkał Janczyka w jednym z warszawskich centrów handlowych. Myślicie, że zamawiał sałatkę i popijał wodą mineralną? Nic z tych rzeczy. Janczyka szczególnie zainteresowała oferta pod hasłem „Jesz, ile chcesz” i piłkarz kazał sobie zapakować na wynos kilka dań, każde z nich obowiązkowo zawierające tłustego kotleta. Janczyk wygląda teraz bardziej jak bokser wagi ciężkiej niż profesjonalny piłkarz: przy wzroście 181 centymetrów waży aż 95 kg. W drugiej drużynie Legii osiąga najsłabsze ze wszystkich wyniki w testach sprawnościowych…

Co jak co, ale kiedyś jadał w bardziej eleganckich miejscach.

Na koniec jeszcze news reprezentacyjny. Polska nie zagra latem z Meksykiem.

Selekcjoner reprezentacji Polski Adam Nawałka ma problem. Do jesiennych meczów el. EURO 2016 rozegra tylko jeden mecz w najsilniejszym składzie – ze Szkocją 5 marca na Stadionie Narodowym. 13 maja, w terminie nieoficjalnym, biało-czerwoni grają z Niemcami w Hamburgu. W planach jest zorganizowanie jeszcze jednego meczu. Mecz z Meksykiem, właściwie przyklepany na początek czerwca, miał być rozegrany na Florydzie – jako jeden ze sprawdzianów El Tri przed mundialem, tuż przed wylotem do Brazylii. Trener Miguel Herrera zdecydował jednak, że woli szybciej wybrać się do Ameryki Południowej i tam aklimatyzować. Dlatego federacja Meksyku zaproponowała nowy termin – 30 maja. Ten okazał się dla nas kłopotliwy z trzech powodów. Po pierwsze dopiero 1 czerwca kończą się rozgrywki ekstraklasy, zatem Nawałka nie mógłby skorzystać z najlepszych ligowców. Po drugie piłkarze najbardziej aspirujący do reprezentacji, grający w silnych ligach zagranicznych, kończą rozgrywki w połowie maja ze względu na mistrzostwa świata. Oni za ocean i tak by nie pojechali. Sens gry z Meksykanami, byłby więc żaden. Nawet w najlepszym wypadku mógłby okazać się powtórką ze styczniowych spotkań z Norwegią i Mołdawią. Selekcjoner lekką ręką zrezygnował więc z tego mało atrakcyjnego z punktu szkoleniowego sparingu. – Wszyscy chcielibyśmy żeby reprezentacja grała w najsilniejszym składzie i z pewnością do tego będziemy dążyć. Oficjalne terminy niestety są bardzo nieliczne, więc musimy szukać jakiegoś optymalnego rozwiązania – powiedział wczoraj Nawałka po powrocie ze zgrupowania w ZEA.

RZECZPOSPOLITA

Styczeń, miesiąc poszukiwań – to jedyny piłkarski tekst w dzisiejszym wydaniu Rzeczpospolitej. Stefan Szczepłek dość zwięźle i jakoś tak sporo po czasie pisze o ostatnich meczach kadry.

Gdyby Nawałka powołał 30 nowych zawodników, gra reprezentacji wyglądałaby podobnie. Wszyscy są z tej samej szkoły, w której obowiązują podobne zasady. Polscy piłkarze nie lubią przemęczać się na treningach, zarabiają niewspółmiernie dużo w stosunku do umiejętności. Wielu, okrzykniętych talentami, przez lata nie potwierdziło tej opinii. Ale grają nadal, bo konkurencja nie jest duża. فukasz Madej, którego Nawałka powołał na mecze z Norwegią i Mołdawią, wrócił do kadry po 11 latach. Od tamtej pory był w ośmiu klubach, z portugalskim włącznie. W Azerbejdżanie nie zdał testów. Zaczynał jako mistrz Europy juniorów, a później już niczym się nie wyróżnił. Co takiego zobaczył selekcjoner w 31-letnim zawodniku? Jak mógłby on pomóc reprezentacji? Wydawało się, że pewniakiem na środek obrony będzie Marcin Kamiński z Lecha. Ale popełnił kilka błędów w lidze, jeden poważny w spotkaniu ze Słowacją i już go nie ma. Trener pokazuje, że drzwi do kadry przed każdym stoją otworem. Przeciętny stoper Bełchatowa Maciej Wilusz zagrał w meczu z Norwegią, a bramkarz Dolcanu Rafał Leszczyński w spotkaniu z Mołdawią. Zagrali jak umieją, ale krajowa kadra to jednak szarzyzna i Nawałka jest kolejnym trenerem, który się o tym przekonuje.

GAZETA WYBORCZA

Oho, na własne nieszczęście głos znów zabiera Dawid Janczyk.

Z jednej strony czasy się zmieniły – zawodnicy prowadzą się lepiej. A z drugiej ty mówisz, że piłeś jak wszyscy. Jak to jest z tym alkoholem u piłkarzy?
– Kurde, wszyscy jesteśmy ludźmi. Ja nie mówię, że jestem krystalicznie czysty. Wiem, że przesadzałem. Ale nie było tak, że wstawałem rano i pierwsze, o czym myślałem, to, żeby napić się z kumplami. Alkohol w sporcie był, jest i będzie obecny. Każdy potrzebuje czasem się zresetować, a tym bardziej po wygranym meczu. Jak byłem w Moskwie, to tam można się było napić nawet dwa dni przed meczem. Serbowie i Brazylijczycy chodzili po dyskotekach, ale jak wynik był dobry, to w klubie nikt nie robił z tego tragedii.

Z perspektywy czasu – wyjazd do Moskwy to był błąd?
– Jak przechodziłem do CSKA, to nad tym się nie zastanawiałem. Wiedziałem, że odchodzę z Legii do mocnego klubu, który regularnie występuje w Lidze Mistrzów. Myślałem, że się przebiję. Ale Jo i Vágner Love byli nie do wygryzienia. Gdy tego drugiego trener raz posadził na ławce w meczu ze Spartakiem, to on się obraził. Wiedziałem, że z nimi nie mam szans, i skończyło się tak, że w końcu sam poprosiłem o wypożyczenie.

Były momenty, że w ogóle nie grałeś. Trenowałeś wtedy?
– Mniej więcej rok temu kupiłem mieszkanie w Warszawie. Wziąłem się za siebie. Miałem indywidualnego trenera, chodziłem na siłownię, biegałem po Wilanowie. I wcale nie po sklepach monopolowych, jak pewnie co niektórzy będą się podśmiewać. Było już lepiej, ale to cały czas była stagnacja. Brakowało mi rytmu meczowego, kolegów z szatni, reżimu. I w końcu coś pękło. Ale nie chciałbym już do tego wracać.

Nie będziemy się już chłopaka czepiać, chociaż… ta jego logika dość kulawa. Rodzina Dawida nie martwi się tym, że Dawid się drastycznie staczał. Nie. Ona przeżywa, że tak piszą media. Dawid przecież nie robi sobie krzywdy. To dziennikarze robią krzywdę jemu i jego rodzinie.

SPORT

Okładka Sportu, w której niewiele dziś piłkarskich tematów.

Choć na start mamy rozmowę z Arturem Jankowskim i Krzysztofem Majem, czyli kolejno prezesem i wiceprezesem Górnika Zabrze. Sporo o pieniądzach i licencji na grę w Esktraklasie.

Jankowski: – Zadłużenie oczywiście jest, ale nie kumuluje się już tak jak to miało miejsce wcześniej. Ł»eby nie być gołosłownym, 80 procent dzisiejszego zadłużenia zostało wygenerowane w latach 2010 – 2011. Zwłaszcza w roku 2010, kiedy wygenerowano dług na poziomie ponad 20 mln złotych. Ten zarząd musi więc spłacać długi poprzednich. Ale najważniejsze, że wiemy, co mamy robić. Jesteśmy w stałym kontakcie z Komisją Licencyjną, zatem jej raport nie mógł nas zaskoczyć (…) Robimy wszystko, by otrzymać licencję. Najważniejsze są dwa aspekty: spłacenie części zaległości licencyjnych i zaakceptowanie gotowego plany naprawczego (…) Zawiera dwa cele. Po pierwsze, pokazanie właścicielowi, jak wysokie powinno być dokapitalizowanie klubu, by ten w określonym momencie zaczął na siebie zarabiać. Po drugie, wskazuje gdzie musimy obniżyć koszty. Bo nie ukrywam, że mamy jeszcze kilka kontraktów, które gniotą budżet.

Wpływy z transferów miały być wyższe.
– Sprzedaliśmy فukasza Skorupskiego. W planach był jeszcze transfer Prejuce`a Nakoulmy, ale skoro nie doszedł do skutku, to nasz wynik finansowy obniżył. W tej sytuacji mogliśmy uznać, że najlepszym będzie zredukować koszt utrzymania kadry o 30 – 40 procent, ale to wiązałoby się ze spadkiem z ekstraklasy. Koszt awansu z I ligi to natomiast około 15 mln złotych. Uznaliśmy więc, że lepiej szukać złotego środka.

Krzysztof Maj prostuje jeszcze jedną dość istotną sprawę. Otóż jesienią, z racji rozegrania przez Mateusza Zacharę 21 kolejek ligi, jego kontrakt został automatycznie przedłużony do czerwca 2017 roku. Zawiera też opcję przedłużenia o kolejny rok. Przy okazji musimy dodać, że na stronie obok w podobnym tonie o licencji wypowiadają się działacze Ruchu. Plan naprawczy jest, ciągle jest ciężko, ale coraz lepiej.

Dalej trochę doniesień z Podbeskidzia. W Bielsku nie zagrają testowani Paulius Grybauskas (bramkarz) i Milen Wasilew (skrzydłowy). Szansę mają jeszcze dwa inni Litwini. No i na tym koniec.

SUPER EXPRESS

Dziś trzy piłkarskie teksty wciśnięte na jedną stronę. Najpierw o Polakach w Serie A (choć również o Dominiku Furmanie) wypowiada się Zbigniew Boniek. Twierdzi, że gdyby Salamon przez ostatni rok czy dwa grał w Lechu albo Legii, byłby dwa razy lepszym piłkarzem niż jest obecnie.

To odwieczny problem, wyjeżdżać jak najszybciej czy jednak poczekaćÂ….
– U nas liczy się głównie pieniądz i menedżer, który naciska na wyjazd, bo chce skasować prowizję. A ja bym wolał, żeby nasi piłkarze myśleli inaczej. Zdobądź najpierw mistrzostwo Polski, wejdź z polskim klubem do Ligi Mistrzów, okrzepnij i jedź. Ja patrzyłem na to w ten sposób: najpierw satysfakcja z gry, potem pieniądze. Zresztą jak jesteś dobry i grasz, to pieniądze same cię znajdą.

Ciężka walka o miejsce w składzie czeka też Furmana. Zaskoczył pana ten transfer?
– Trochę zaskoczył, ale wysoko oceniam tego chłopaka. Tyle że wywalczyłbym na jego miejscu jedną rzecz: pozwolenie na dołączenie do Tuluzy 31 stycznia, a nie od razu. Bo jednak nasz piłkarz, bez rytmu meczowego, po 20 dniach odpoczynku, świętach, sylwestrze i tak dalej jest na innym poziomie przygotowań niż Francuzi. Lepiej by było, gdyby Furman mógł jeszcze potrenować z Legią i dopiero w lutym wyjechać.

Słaba rozmówka, jakich wiele w rozczarowującym ostatnio Super Expressie.

Dalej mamy doniesienia w sprawie lechitów – Murawskiego i Ślusarskiego, choć tabloid powołuje się tu na informacje sport.pl. Jak to było na imieninach Mariusza Rumaka?

Jak informuje Sport.pl, w weekend drużyna świętowała imieniny trenera Mariusza Rumaka. Zawodnicy mieli wypić po piwie lub lampce wina, a potem udać się do pokojów. Nie wszyscy jednak zastosowali się do zalecenia. Kilku zawodników pozostało na imprezie, co zdenerwowało drugiego trenera Jerzego Cyraka, który zwrócił im uwagę. Doszło do ostrej wymiany zdań, w której pojawiły się wulgaryzmy. Na drugi dzień Murawskiego i Ślusarskiego wyrzucono ze zgrupowania w Jarocinie za „rażące złamanie regulaminu dyscyplinarnego”, zostali też ukarani finansowo. Poza nimi jeszcze 8 zawodników dostało kary pieniężne. Wczoraj Murawski i Ślusarski rozpoczęli treningi z trzecioligowymi rezerwami Lecha we Wronkach. Z kolei pierwsza drużyna w poniedziałek wyleci na zgrupowanie do Hiszpanii.

I na koniec jeszcze trochę szczegółów dotyczących oferty Legii za Paixao.

Legia Warszawa nie rezygnuje z pozyskania Marco Paixao (30 l.). Działacze mistrza Polski złożyli kolejną, trzecią już ofertę za napastnika Śląska. Pierwsza, choć to było bardziej wstępne zapytanie, wynosiła 50 tysięcy euro. Druga, już formalna, oscylowała w granicach 200 tysięcy (150 tysięcy euro gwarantowane, reszta uzależniona od powodzenia w europejskich pucharach). Trzecia oferta wynosi 400 tysięcy euro plus dodatki, w zależności od tego czy Legia awansuje do fazy grupowej Ligi Mistrzów/Ligi Europejskiej. Są też przewidziane bonusy za odpowiednią liczbę goli zdobytą przez Paixao. Nieoficjalnie, z dwóch źródeł, dowiedzieliśmy się, że wrocławianie ustawili cenę na poziomie miliona euro. Jeśli w tej kwestii nic się nie zmieni, to transfer okaże się niemożliwy, bo takich pieniędzy za prawie 30-letniego piłkarza nie zapłaci nikt.

Dziś zamiast miałkich rozmów przynajmniej trochę nowych informacji.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Okładka dzisiejszego wydania:

Na początek rozwinięcie tematów z Faktu, czyli Nawałka nie zagra towarzysko z Meksykiem, a Boniek nie liczy na szczęście w losowaniu grup eliminacyjnych do mistrzostw Europy.

Liczenie na łut szczęścia, kalkulację, statystykę to jest domena ludzi słabych i słabych reprezentacji. Nasze myślenie na temat reprezentacji jest takie, że w Europie możemy być między dziesiątym a dwudziestym miejscem. Będzie losowanie, zobaczymy, z kim mamy grać i tyle. Trzeba będzie kilka meczów wygrać. Nie możemy liczyć na to, że nasz sukces wiąże się z tym, że po drugiej stronie będą słabe drużyny – tłumaczy Boniek. – Wiadomo, że jeden czy dwa mocne zespoły muszą się trafić. Zobaczymy. Jako prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej wolałbym ekipę słabszą niż mocniejszą, ale nie jest tak, że żyjemy tylko tym i w kółko o tym myślimy. Ł»e martwimy się, aby tylko psim swędem się jakoś przekręcić. Nie trafimy na pięć drużyn pokroju San Marino. Ł»eby liczyć się na arenie międzynarodowej, to po prostu musimy zacząć lepiej grać”.

Dalej – Smuda nie może doczekać się Semira Stilicia. Bośniak podpisze roczny kontrakt, który czeka już tylko na wyniki badań medycznych. Okazuje się, że Stilić sam zaoferował się Wiśle.

Byłem z nim cały czas w kontakcie, jeszcze jak grał w Karpatach Lwów. Powtarzałem, że dla niego w mojej drużynie drzwi zawsze są otwarte. Kilka dni temu zadzwonił, że może rozwiązać kontrakt z Gaziantepsporem i przyjść do Wisły. Sprawy nabrały przyspieszenia – przyznaje szkoleniowiec. Osoba Smudy przy decyzji piłkarza była kluczowa. Wiadomo, że Wisła nie oferuje obecnie wysokich kontraktów. Na zarobki porównywalne do tych, jakie miał w Karpatach Lwów czy Gaziantepsporze Bośniak nie mógł więc liczyć. Według naszych informacji Ł tilić będzie zarabiał miesięcznie tyle, ile sprzedany do Pogoni Patryk Małecki, czyli około 35 tysięcy złotych. W kontrakcie jest też motywujący zapis, który mówi, że zarobki Bośniaka wzrosną, gdy strzeli w rundzie sześć goli i zaliczy sześć asyst. – Semir swoje oczekiwania dostosował do sytuacji, jaka obecnie panuje w Wiśle. Dla niego liczy się przede wszystkim możliwość regularnej gry – nie kryje Smuda. – Wiem dokładnie, czego mu potrzeba. On też wie, jaką pracę musi wykonać. Mam nadzieję, że szybko zabierzemy się do roboty – dodaje trener. – Semir swoje oczekiwania dostosował do sytuacji, jaka obecnie panuje w Wiśle. Dla niego liczy się przede wszystkim możliwość regularnej gry – nie kryje Smuda. – Wiem dokładnie, czego mu potrzeba. On też wie, jaką pracę musi wykonać – dodaje trener.

I na dokładkę jeszcze dwie informacje ze Śląska. Najpierw rozmowa z Sebastianem Milą, który nie jest już mile widziany we Wrocławiu. Co mówi na ten temat? Przeczytajcie.

Śląsk ma kłopoty finansowe…
– No i zaczęło się wypominanie zarobków i niecierpliwe wypatrywanie transferu. O tym, ile będę zarabiał, naczytałem się już wtedy, gdy negocjowałem nową umowę. Myślałem, że sprawa się zakończy, bo po co do tego wracać. Ale widzę, że jednak znalazł się powód. Nie przejmuję się tym. Jestem już zbyt dużym chłopcem, żeby mnie takie rzeczy dziwiły.

I nie było żadnych nacisków, żeby pan jednak zmienił klub?
– Nic o tym nie wiem. Wcześniej spotkałem się z nowym prezesem klubu Pawłem Ł»elemem, który zresztą kilka lat temu jako działacz Śląska sprowadzał mnie na Oporowską. I zapewniam, że była to rozmowa o przyszłości Śląska, a nie o moim odejściu. Proszę mnie dobrze zrozumieć – Śląsk to mój dom. Zdobyłem w tym klubie złoty, srebrny i brązowy medal ligowych rozgrywek. Zawsze oprócz gry i pełnego zaangażowania oferowałem Śląskowi coś, czego nie da się zamienić na pieniądze – prawdziwą lojalność. I jestem pewien, że działa to w dwie strony. Jestem ze Śląskiem na dobre i na złe, więc mogę zapewnić, że jeżeli za parę lat jednak z niego odejdę, to na pewno w bardzo dobrej atmosferze. Ten klub – a mam nadzieję, że również ja – zasłużył na takie rozstanie. Zbyt dużo łączy nas przeżyć, by było inaczej.

Problem we Wrocławiu ma też Rafał Gikiewicz.

Kontrakt zawodnika obowiązuje do czerwca przyszłego roku. W Śląsku zarabia około 30 tys. zł miesięcznie brutto. Jeśli nie znajdzie sobie klubu teraz, to w letnim okienku transferowym, praktycznie nie będzie miał na to szans. Po pół roku bez grania i profesjonalnego treningu bramkarskiego znalezienie mu klubu będzie prawie niemożliwe. Tym bardziej, że zarząd nie zamierza go puszczać za czapkę śliwek. W klubie argumentują, że skoro zapłacono za niego Jagiellonii 100 tys. euro, a piłkarz we Wrocławiu się sprawdził, siłą rzeczy musi być droższy. Teraz chcieliby za niego 150-200 tys. euro. Wygląda to tak, jakby we Wrocławiu chcieli wymóc na Gikiewiczu rozwiązanie umowy z jednoczesnym zrzeczeniem się przez niego wszystkich lub prawie wszystkich pieniędzy. Osiemnaście pensji do końca umowy plus zaległości, głównie premiowe, dadzą w sumie podobną kwotę, na jaką Śląsk go wycenia.

ANGLIA: Man Utd przebija kolejne dno

Angielska prasa zauważa, że wczorajszy mecz z Sunderlandem w Pucharze Ligi jest niejako symbolem całego dotychczasowego sezonu United. Samo starcie niezwykle emocjonujące z zapadającym w pamięć przebiegiem wydarzeń (nieprawdopodobna indolencja w karnych), ale ostatecznie nie niosący happy endu dla „Czerwonych Diabłów”. W roli zbawcy ma wystąpić Mata, którego zakontraktowanie według „Mirror Sport” miałoby też przekonać Rooneya do pozostania na Old Trafford. Poza tym wywiady z Anelką, który przekonuje, że jest niewinny, a także plotka transferowa o Griezmannie przymierzanym do Chelsea.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

WفOCHY: Seedorf nie jest cudotwórcą

W Italii okładki dominują dziś kompromitacje mediolańskich klubów. Oczywiście nie ma prasowego linczu na Seedorfie, winą za odpadnięcie z Coppa Italia obarcza się przede wszystkim piłkarzy, dlatego „La Gazetta dello Sport” wymownie cytuje Holendra: „Cuda się nie zdarzają, musimy ciężko pracować”. „Tuttosport” i „Corriere dello Sport” na czołówkach znęcają się kolei nad bałaganem w Interze, to jego obarczając winą za fiasko transferowe wymiany Guarin – Vucinic. Z ciekawostek transferowych na pewno małą bombą jest przejście Diamantiego do Chin, gdzie zawodnik zarobi dziewięć milionów euro w trzy lata. W wyścigu o Pogbę cena miałaby właśnie sięgnąć siedemdziesięciu milionów, a na placu boju podobno pozostało już tylko PSG.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

HISZPANIA: remontada Barcelony

W hiszpańskiej prasie z braku laku najwięcej o wczorajszym zwycięstwie Barcy nad Levante. „Sport” i „Mundo Deportivo” podkreślają, jak znakomicie wyglądała współpraca na linii Tello – Messi. W „Marce” artykuł „Adios al Mundial” dotyczący Falcao, którego tytuł nie wymaga chyba tłumaczenia. Najciekawszy dzisiejszy materiał przygotował jednak zdecydowanie „As”, który zamieścił bardzo duży wywiad z Rummenigge. Niemiec opowiada o kulisach działalności Bayernu, finansowym fair play, zyskach z praw telewizyjnych w Hiszpanii a w Niemczech, Guardioli i Heynckesie.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

PORTUGALIA: exodus gwiazd

Dość plażowy dzień w portugalskiej prasie, dlatego na czołówkach królują wywiady a nie komentarze bieżących wydarzeń. „O Jogo” zamieszcza rozmowę z Hulkiem, doceniającym Quaresmę, tymczasem „A Bola” z Gaitanem, pełnym optymizmu przed zbliżającym się mundialem. Poza tym prawdziwe multum plotek transferowych. Spekulacji na temat Jacksona Martineza ciąg dalszy, Carrillo z ofertą od Rennes, Defeour na celowniku Fulham, Nuno Andre Coelho o krok od Besiktasu a Elias blisko Flamengo.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama