Wyobrażacie sobie sytuację, w której tydzień po meczu z Czarnogórą Adam Nawałka zwołuje specjalną konferencję prasową i żegna się z reprezentacją? My również nie. Ale kibice Australii w ten sposób siedem dni po awansie na mundial dowiedzieli się o odejściu selekcjonera, Ange Postecoglou.
– Nie potrafię sobie wyobrazić naszej kadry na mundialu bez Ange. Trzeba jednak przyzwyczaić się do tego i poszukać nowego trenera – przyznał wówczas dyrektor wykonawczy Australijskiego Związku Piłkarskiego, David Gallop.
Dezorganizacja w związku? I tak, i nie. Z jednej strony australijska federacja wiedziała o decyzji trenera znacznie wcześniej. Z drugiej – liczyła, że ten zmieni zdanie w ostatniej chwili. Warto również podkreślić, iż nie było to bierne czekanie, bo Postecoglou dostał propozycję nowego kontraktu. Jeśli złożyłby podpis pod otrzymaną umową, zarabiałby dużo więcej niż przed swoim odejściem. Na nic się to jednak zdało, ponieważ Australijczyk nie chciał słyszeć o pozostaniu. Co wykończyło trenera? Wydaje się, że medialna presja. Szkoleniowiec notorycznie obrywał, a dziennikarze nie potrafili zrozumieć, z jakiego powodu stosuje taktykę z trzema obrońcami.
Reprezentację przejął Bert van Marwijk, który wprowadził na mundial Arabię Saudyjską. Biorąc pod uwagę presję, jaką nakładają na reprezentację media, trudno spodziewać się, że wybaczą trenerowi, który przyszedł na gotowe i ewentualnie zawali mundial. Australia nie trafiła do grupy śmierci, ale problem w tym, że łatwo wskazać w niej dwóch faworytów – Francję i Danię. Zresztą, pamiętajmy, że mówimy o drużynie, która na ostatnich mistrzostwach świata nie zdobyła ani jednego punktu, a obecnie brakuje jej piłkarskiej jakości. Nawet Ange Postecoglou przyznał jakiś czas temu w wywiadzie dla Guardiana, że australijski futbol jest w odwrocie.
Generalnie wróżymy szybki powrót do domu. W podskokach. Jak kangury.
NAJMOCNIEJSZY PUNKT
Kolektyw. Australijczycy niby stylem gry przypominają stare angielskie kick and rush, ale woli walki, ambicji, charakteru i determinacji nikt nie jest w stanie im odmówić. Przykładem jeden z najlepszych australijskich zawodników – Mile Jedinak. Symbol dzisiejszych Socceroos. Nigdy nie był wielkim piłkarzem, ale nadrabiał pracowitością. To wszystko działa jednak tylko w Azji, gdzie wymagania – siłą rzeczy – nie są tak wysokie jak na mundialu, choć mimo wszystko Australijczycy nie odgrywają na swoim kontynencie w swojej strefie eliminacyjnej roli hegemonów. W pierwszej rundzie, w której brali udział, spokojnie odprawili takie potęgi jak Jordania czy Kirgistan. Schody zaczęły się później.
No naprawdę, dać się wyprzedzić Arabii Saudyjskiej też jest sztuką.
Podobną do męczenia się w barażach z, ambitną bo ambitną, ale jednak reprezentacją Syrii. Przynajmniej udało się później dość pewnie pokonać Honduras. Choć wynik 3:1 (wcześniej 0:0), nieco zakłamuje rzeczywistość, bo Honduras postawił trudne warunki, ale przeważyło większe doświadczenie Socceroos.
Tym sposobem, wymieniając najmocniejszy punkt, skończyliśmy dość negatywnie. To też coś pokazuje.
NAJWIĘKSZA BOLĄCZKA
Awans na mundial.
Nie no, przesadzamy. Prędzej po prostu jakość piłkarska. To nie jest nie wiadomo jaki kopciuszek, ale nie widzimy dla niego wielkiej nadziei. Brak gwiazd, sami rzemieślnicy. Najlepsi strzelcy w swoich klubach mają po dziesięć goli na koncie, lecz grają tylko w lidze koreańskiej i japońskiej. Bolączkę upatrywalibyśmy również w zamieszaniu związanymi ze szkoleniowcami. Jak wspominaliśmy – Ange Postecoglou wypiął się na opinię publiczną, która mocno go krytykowała. Drużynę przejął Bert van Marwijk, który również znajduje się pod olbrzymią presją. Dopiero poznaje się z drużyną, w perspektywie ma mundial, po którym jednak… na pewno opuści zespół. Niezależnie od wyniku. Jesienią Socceroos poprowadzi już Graham Arnold. Trudno spodziewać się, żeby takie zamieszanie miało pozytywnie wpłynąć na drużynę.
Jeszcze jedno. Nie jest to oczywiście przypadek tylko i wyłącznie Australii, ale warto zwrócić uwagę, że Socceroos bardzo rzadko mają okazję mierzyć się z silnymi i uznanymi markami. Co innego Francja i Dania, rywalizujące w Europie, czy nawet Peru, które często może podejmować Brazylię, Urugwaj czy Argentynę.
Z drugiej strony, Australia pokazała się z dobrej strony na Pucharze Konfederacji – 2:3 z Niemcami, 1:1 z mistrzem Afryki, 1:1 z mistrzem Ameryki Południowej. Choć nie zapominajmy, że tymi mistrzami były drużyny, które na mundial nie jadą – Kamerun i Chile…
KADRA
KLUCZOWY ZAWODNIK
Mile Jedinak. Symbol tej reprezentacji. Zawodnik, który idealnie się w nią wpasowuje, bo braki stricte piłkarskie nadrabia walecznością i pracowitością. 33-latek gra w kadrze od 2008 roku. W latach 2011–2016 występował w Crystal Palace, dając radę w Premier League. Aktualnie jest zawodnikiem Aston Villi. W barażu interkontynentalnym z Hondurasem załadował hat-tricka… ze stałych fragmentów gry. Dwa razy wykorzystał jedenastki, raz trafił z rzutu wolnego (owszem, pomógł rykoszet, piłka odbiła się od Figueroy).
Tym sposobem australijscy fani urozmaicili jego wpis na Wikipedii.
TURNIEJOWY SCENARIUSZ
Najchętniej zapewne powtórzenie scenariusza z 2006 roku. Australijczycy pod wodzą Guusa Hiddinka byli jedną z rewelacji turnieju. Pamiętacie tę ekipę: Schwarzer w bramce, Lucas Neill w obronie, w pomocy Brett Emerton, Mark Bresciano, w ataku Kewell, Viduka, Cahill, Aloisi. Złota generacja, która podczas tamtych mistrzostw sprała Japonię, nieznacznie przegrała z Brazylią, zremisowała z Chorwacją i wyszła z grupy. Późniejsi mistrzowie świata, Włosi, potrzebowali karnego w 95. minucie, by przejść Socceroos.
Ale wróćmy na ziemię. Australia zaczyna od meczu z Francją, czyli w czapę. Później mecz o wszystko z Danią, z którą nie wróżymy jej zaciętego boju, bo rywale wracają na wielką scenę ze sporymi ambicjami. Mają jedną gwiazdę światowego formatu i ekipę zgranych, dobrych lub co najmniej solidnych, zawodników. Zresztą, 3,40.
KOMU BĘDZIEMY KIBICOWAĆ?
Timowi Cahillowi. Co prawda ten sezon ma do bani, bo jak inaczej nazwać 151 minut, które rozegrał w ciągu – uwaga – szesnastu spotkań. Trzeba przyznać, że naprawdę często wchodził na ogony. Zarówno w Melbourne City, jak i Millwall.
Ale to legenda australijskiej piłki. 105 spotkań, 50 bramek zdobytych w kadrze. W Rosji będzie jednym z najstarszych zawodników na turnieju. To jego dwie bramki wbite Syryjczykom dały przepustkę do meczów z Hondurasem. Może nie od niego Van Marwijk będzie zaczynał ustalania składu, ale taki weteran tej drużynie jest potrzebny, a wiele może dać nawet… siedząc na ławce. Gdybyśmy mieli do wyboru na decydujące minuty meczu wpuścić obiecującego juniora i Cahilla, nie wahalibyśmy się ani chwili, stawiając na gracza Millwall.
Kibicujemy mu przede wszystkim dlatego, że ma szansę zagrać już na czwartym mundialu. W każdym z trzech ostatnich strzelał gola. Jeżeli dokona tego ponownie, zrówna się z Pele, Uwe Seelerem i Miroslavem Klose, którzy strzelali na czterech turniejach z rzędu.
Co ciekawe, istniało zagrożenie, że nie zobaczymy go w Rosji. I nie chodziło o jego słaby sezon. Po meczu z Syrią rzecznik FIFA przyznał, że federacja sprawdzała czy Cahill swoim gestem po golu przypadkiem nie złamał przepisów.
Chodzi o literkę “T”.
Tim Cahill doing sponsored celebration after such a vital goal is one of the worst things to happen in football. I presumed T stood for Tim! pic.twitter.com/f664FMKRFx
— Dean Jones (@DeanJonesSoccer) October 12, 2017
Wcześniej napastnik podpisał kontrakt reklamowy z agencją turystyczną “TripADeal”. Ambasador marki złożył mu nawet gratulacje. Australijczykowi jednak się upiekło, chociaż media i kibice odebrali tę akcję jako niepotrzebną komercjalizację sportu.
OPINIA EKSPERTA
Australijczyków przedstawi pan Jerzy, w przeszłości bramkarz. – Australia będzie czarnym koniem turnieju, choć według mnie odpadnie w fazie grupowej. Dlaczego nie zajdzie dalej? Bo tak naprawdę, poza Cahillem, nie ma kto tam grać. Jako były bramkarz zwracam uwagę na Matthewa Ryana, który jest kapitalny na linii, ale gorzej wygląda, gdy nie wychodzi z bramki. Musi poprawić grę w powietrzu, chociaż muszę przyznać, że świetnie ogląda się go na przedpolu. W każdym razie życzę im jak najlepiej i jestem optymistą.
SZALENIE ISTOTNY FAKT
Żadne społeczeństwo nie wydało tak wiele na hazard w przeliczeniu na mieszkańca. Choć niestety – stawiając na swoją reprezentację na mundialu, zapewne za bardzo się nie dorobi.
FILMOWY ODPOWIEDNIK
Jeżeli wybieracie się do Australii, by grać w piłkę, uważajcie. Po prostu uważajcie.
SONDA WESZŁO
Australia na mundialu:
— Weszło! (@WeszloCom) June 9, 2018
NAJSILNIEJSZA JEDENASTKA GRUPY C