Pogłoski o trenerskiej śmierci Oresta Lenczyka okazały się przedwczesne, co on sam prostował zresztą będąc gościem Ligi+Extra. W międzyczasie w jednej z małopolskich gazet opowiadał coś o trójce dzieci, czwórce wnucząt i 1800 złotych z nauczycielskiej emerytury, ale raczej nie zanosi się, by bieda zajrzała mu w najbliższym czasie w oczy. Tym bardziej jako trenerowi Zagłębia Lubin, który oficjalnie został dzisiaj.
Pierwsza myśl: świetnie, że wraca. Świetnie dla kolorytu całej ligi.
Myśl druga: jeszcze lepiej, że wraca akurat do Zagłębia.
Do najdziwniejszego (najbardziej rozleniwionego?) klubu w Ekstraklasie, który w teorii ma wszystko, a w praktyce nie ma niczego. Może wreszcie przekonamy się czy zapędzenie tych dwudziestu paru gości do uczciwej pracy, adekwatnej do pobieranych przez nich pensji, ma szansę przynieść efekt, czy problem jest jednak głębszy niż wszystkim się wydaje. Jeśli nie zrobi tego Lenczyk, to już niewielu może się udać.
Na Twitterze ktoś już celnie dziś spuentował, że w Zagłębiu powinni w natychmiastowym trybie rozpisać przetarg na najlepszą ofertę piłek lekarskich i kozłów gimnastycznych. Albo ruszyć do Decathlonu po parę koszy sprzętu, którego większość lubińskich piłkarzy w życiu w treningu nie widziała, a u „pana od WF-u”, jak Lenczyka podsumował kiedyś Ćwielong, z pewnością będą one codziennością.
Władze Zagłębia dość jasno wyznaczyły kierunek (czemu szczerze kibicujemy), najpierw rozmawiając z Ojrzyńskim, nieodłącznie kojarzonym z dyscypliną, by na koniec ściągnąć właśnie Lenczyka, którego – jak on sam zwykł przecież mawiać – nie wzywają do gaszenia tam, gdzie pali się stodoła, ale już cała chałupa. O tym, że pali się w Lubinie akurat nikogo przekonywać nie trzeba. 13. miejsce w lidze, między biednym Ruchem i jeszcze biedniejszym Widzewem, wobec transferów, jakie latem znów zrobiono w tym klubie (Kwiek, Oleksy, Piątek, Przybecki, później jeszcze Piech), to ewidentny falstart i zapowiedź rychłej klęski.
Ciągle trudno znaleźć odpowiedź, jak to się dzieje, że regularnie większość dobrze rokujących albo już uznanych ligowców ściąganych do Zagłębia, tak drastycznie obniża w nim loty i nie umie stworzyć drużyny grającej w piłkę na poziomie. Jeż, Sernas, po części Małkowski, teraz kolejni – z najnowszego rzutu.
Tak, to wygląda na robotę dla Lenczyka.
Fot. FotoPyk