Jeszcze jakiś czas temu nigdy nie uwierzylibyśmy, że się uda. Ł»e gość, który przez sześć lat był drugą najważniejszą postacią we Francji, zasiądzie przy stole i będzie cierpliwie odpowiadał na pytania naszych czytelników. I to nie na zasadzie: dzień dobry, cześć i czołem. Raymond Domenech nie zlekceważył tych, którzy późne czwartkowe popołudnie postanowili spędzić z nami w pubie Champions. Z miną profesora, co prawda spóźniony właśnie o ten akademicki kwadrans, ale pochylił się nad każdym pytaniem. Po prostu: poważny człowiek z wielkiego, choć – jak się okazuje – wcale nie do końca poważnego futbolu.
Do tej pory nie mieliśmy doświadczenia w organizowaniu podobnych eventów, dlatego przyznajemy: spory kamień spadł nam z serca, kiedy szczelnie wypełnialiście kolejne stoły. W sumie było nas blisko dwie setki, czyli naprawdę solidnie. Aż takim zainteresowaniem – nie tylko samą frekwencją, bo waszą aktywnością również – zdziwiony był sam Monsieur Philosophe. Postać pełna sprzeczności, na której głowę nad Sekwaną spadają gromkie hummerfisty, u nas natomiast – żegnały go oklaski i godzinna kolejka po wspólne zdjęcie i autograf.
Człowiek, który po klęsce Francuzów na Euro 2008, korzystając z faktu, że był na wizji, postanowił sprytnie skorzystać z okazji i oświadczyć się dziennikarce. Dziś, pięć lat później, z perspektywy podestu, z charakterystycznym dla siebie sarkazmem, oświadcza naszym czytelnkom, jak jest naprawdę. Piłkarzy wysyła nie do psychologa, raczej sugeruje im wizytę u psychiatry. Nazywa Obraniaka Polakiem, po czym szeroko się uśmiecha. Zapewnia, że z Anelką – podobnie jak z resztą „związku zawodowego” z RPA, wyłączając Govou – od tamtej pory nie rozmawiał. I rozmawiać nie zamierza, bo „jeśli się kogoś kochało i ten związek się rozleciał, to już teraz nie ma, o czym mówić”.
Na koniec zdjęcia. Starsi, młodsi, ojcowie z synami. Zanim ustawił się do wspólnej fotografii z grupką dzieciaków, ostentacyjnie przestawił na stolik obok kufel, z którego sączył piwo. – On pozuje do fotki i jednocześnie pisze smsa – nie dawaliśmy wiary. A Domenech tymczasem… odblokowywał swój telefon, również chcąc uwiecznić tę chwilę. Odnaleźliśmy na Twitterze.
***
Troszkę sobie z nim dzisiaj gawędziliśmy. Cytat: „Czy mi przeszkadza, że piłkarze co miesiąc mogą kupić sobie nowe Ferrari? Nie. Jeśli kochasz motoryzację, kupuj nawet codziennie, to twoja sprawa. Ale proszę ich o jedno: pamiętajcie, że mieliście kiedyś 10 lat. Wtedy nie marzyliście o Ferrari, tylko o tym, by strzelić gola w finale mistrzostw świata. By być jak Platini. Pamiętajcie, że dzisiaj inne dzieciaki mają 10 lat i chcą być jak wy. Nie chcą jeździć takim samochodem jak wy, tylko chcą grać jak wy. Więc grajcie. Pamiętajcie o marzeniach”.
Zaszczytem było go gościć.

