80 punktów Mroczkowskiego w 69 meczach. W tym okresie gorsze tylko Podbeskidzie

redakcja

Autor:redakcja

26 września 2013, 19:53 • 3 min czytania

Radosław Mroczkowski bajdurzył coś o chęci zaczęcia wszystkiego od początku (zobacz tutaj), więc w sumie ma to, czego sobie życzył. Oczywiście pod warunkiem, że ktoś poważny jeszcze go zatrudni, bo z Widzewa właśnie dziś został wyrzucony – po fatalnej serii sześciu meczów bez zwycięstwa w lidze i wczorajszym pokazie trenerskiej bezsilności podczas konferencji po spotkaniu z Ruchem.
Materiał mierny, to i wynik mierny…

80 punktów Mroczkowskiego w 69 meczach. W tym okresie gorsze tylko Podbeskidzie
Reklama

Gdyby tak spuentować w skrócie jego przygodę z Ekstraklasą, nikt by się pewnie nie przyczepił, chociaż byłoby to uproszczenie. Bo przecież o to między innymi chodzi w piłce, żeby gówno umieć czasem, choć na chwilę, zamienić w czekoladę. Ł»eby z piłkarza przeciętnego uczynić przyzwoitego, a ze zlepku słabych zawodników stworzyć zespół zdolny do zdobywania punktów. Nie każdy to potrafi, ale niektórym się udaje. Mroczkowski przed Widzewem tylko raz pracował z seniorami i to z fatalnym skutkiem. Z Dolcanu Ząbki odszedł już po pięciu meczach, w których ugrał ledwie jeden remis. Patrząc przez pryzmat doświadczenia, dwa lata na trenerskim stołku w Ekstraklasie to wynik nawet powyżej oczekiwań, bo przecież niewielu było takich, którzy w czerwcu 2011 roku wróżyli mu w Widzewie długą przygodę usłaną sukcesami. Dziś odchodzi jako trzeci najdłużej pracujący trener w lidze.

Ale problem jest trochę innej maści.

Reklama

Mamy wrażenie, że Mroczkowski, jak mało który szkoleniowiec pracujący z jednym klubem przez tak długi okres, nie wyrobił sobie żadnej marki. Kiedy trenerska karuzela w lidze znowu się zakręci, Mroczkowski nie będzie wymieniany w jednym rzędzie z Probierzem, Nawałką czy Ojrzyńskim. Właśnie. Probierz, Nawałka czy Ojrzyński – wiadomo, że każdy z nich notował lepsze i gorsze wyniki, każdy miewał dołki, ale jednocześnie każdy z nich był JAKIŚ. Każdy kojarzony z konkretną charakterystyką albo stylem pracy. Taki Ojrzyński – mógł przegrać z Koroną kilkanaście meczów na wyjeździe, ale dla wielu ciągle będzie uchodził za super specjalistę. Bo miał to coś, czym przekonywał do siebie ludzi, czym kupował piłkarzy i kibiców. Nawet media.

Co tymczasem po dwóch latach w Widzewie wiemy o Mroczkowskim? Podobno chce stawiać na młodzież, podobno ma do niej odpowiednią rękę. Niech będzie, tak się mówi. Ale czy coś jeszcze?

Do głowy przychodzi raczej brak posłuchu w szatni, brak charyzmy i ta ogólna pierdołowatość, która przecież bije od niego na pierwszy rzut oka i o której mówią bardzo różni ludzie. Również tacy, którym Mroczkowski nigdy niczym nie zawinił. Oczywiście, oczekiwać od niego, że wybuduje sobie w Łodzi pomnik, przy takim materiale ludzkim, byłoby głupotą i naiwnością. Ale raz jeszcze powtórzymy: mamy wrażenie, że nie zbudował sobie jakiejkolwiek marki i renomy, która mogłaby pomóc mu w dalszej karierze.

Z tym promowaniem młodych też na dwoje babka wróżyła. Z jednej strony postawił na Mariusza Stępińskiego, który – kto wie – może i dzięki niemu jest dzisiaj w Norymberdze. Jako pierwszy dał szansę Bartłomiejowi Pawłowskiemu i tego też nikt nie neguje. Ale na tych dwóch strzałach historia się kończy. Ł»aden inny z wprowadzanych przez niego przez dwa lata młodzieżowców (Bartkowski, Batrović, Rybicki, Nowak, drugi Stępiński…) nie został wykreowany nawet na wybijającego się ligowca.

فącznie Mroczkowski prowadził Widzew w 69 meczach, z czego wygrał tylko 19 (średnia punktowa bardzo nędzna: 1,15). Z trzynastu zespołów, które grały w Ekstraklasie przez cały okres jego urzędowania i nie opuściły jej ani na chwilę, gorszy bilans punktowy zanotowało jedynie Podbeskidzie. Mroczkowski objął zespół po sezonie, w którym Widzew zajął 9. miejsce w lidze. On sam był z nim najpierw 11. (wówczas miał jeszcze paru piłkarzy: Bieniuka, Brozia, Ukaha, Abbesa, Dzalamidze, niezłych wtedy Budkę oraz Pankę), następnie 13., a dziś zostawia go punkt nad strefą spadkową. Słaby i rozbity. Wymagający ręki kogoś, kto z kiepskiego materiału wyciągnie trochę więcej niż tylko kiepski wynik.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama