Dwa wypaczone wyniki, kuriozalne zastosowanie VAR, niesłuszna czerwona kartka dla Niezgody w meczu z Wisłą Kraków. Nie był to dobry weekend dla polskich arbitrów, oj nie. Wśród plusów znaleźliśmy jedynie bardzo dobre sędziowanie w Niecieczy podczas starcia Termaliki ze Śląskiem Wrocław. Ale mimo wszystko w niewydrukowanej tabeli musimy dokonać kilku korekt.
Zacznijmy od „piłkarskiego pokera” w Niecieczy. Do dziś, gdy tylko przypomnimy sobie oświadczenie prezes Danuty Witkowskiego, to od razu musimy przejść się po pokoju z żenady. Tym bardziej, że wszystkie kluczowe decyzje sędziowskie w tym meczu były prawidłowe. Oba rzuty karne dla Śląska zostały podyktowane słusznie i Miković również słusznie wyleciał z boiska za kretyński rzut piłką w sędziego. I wybaczcie, ale na nic tłumaczenia, że piłka skozłowała, że Miković nie chciał, że sędziego nie zabolało. Nie róbmy z Ekstraklasy wiejskiego turnieju o Puchar Wójta.
Korekta należy się jednak przy drugim z piątkowych meczów. Sytuacja z faulem Nikoli Vujadinovicia była kontrowersyjna, bo Czarnogórzec dość mocno pogruchotał kości Filipa Jagiełły, ale mimo wszystko trafił go (na szczęście!) czubkiem buta, atak jest wykonany z miejsca, a nie z rozbiegu. Jasne, faul z gatunku „pomarańczowa kartka”, taka żółta zahaczająca o wykluczenie, jednak na granicy. Gdyby sędzia Stefański wyrzucił lechitę z boiska, to też byśmy nie dramatyzowali.
Nie ma tu ewidentnej pomyłki sędziego, więc w tabeli „pomógł/zaszkodził” nic nie zmieniamy. Korygujemy natomiast wynik tego spotkania za sytuację sprzed końca pierwszej połowy. Rozpędzony Robert Gumny atakuje uniesioną stopę Adama Matuszczyka.
Faul w pełnym zakresie wyczerpuje znamiona nierozważności, która karana jest napomnieniem. A że byłaby to dla 20-latka druga żółta kartka w tym meczu, to Lech grałby przez ponad pół meczu w dziesiątkę. No i pamiętajmy, że Gumny miał ogromny wkład w jedyną akcję bramkową – a nie powinno być już go wtedy na boisku. Lech skorzystał z błędu sędziego i w niewydrukowanej tabeli zabieramy mu punkty za zwycięstwo.
Mecz Piasta z Pogonią, dość istotny dla układu dołu tabeli. Chyba najbardziej kuriozalna decyzja sędziowska weekendu. I pierwsza od pewnego czasu tak poważna wpadka VAR. Ale po kolei – Konstantin Wasiljew wpada w pole karne, jest bliski zagrania piłki po dośrodkowaniu, ale David Niepsuj następuje od tyłu na jego piętę, co powoduje upadek Estończyka. Sędzia Krzysztof Jakubik wskazuje na jedenasty metr, a po konsultacji z wozem… odwołuje prawidłową decyzję.
Po pierwsze – tak jak wspomnieliśmy – pierwsza decyzja była prawidłowa.
Po drugiej – wideoweryfikacja ma nastąpić jedynie w sytuacjach, gdzie błąd jest ewidentny.
Piast dostałby rzut karny, przypuszczamy, że by go wykorzystał. A tak nie było ani jedenastki, ani gola. Był za to bezbramkowy remis.
Sandecja wreszcie wygrała w lidze, ale kontrowersji kilka było. Też nie podyktowalibyśmy rzutów karnych za przepychanki Szufryna i Poungourasa w polu karnym Arki, też nie gwizdalibyśmy, gdy Piszczek przepychał się pod bramką gości. Wskazalibyśmy na wapno dopiero w 34. minucie, gdy Filip Piszczek wpadł w pole karne, wygrał pozycję, a Fredrik Helstrup trafił go kolanem w okolice uda. Sytuacja działa się przy stanie 0:0, Sączersi i tak wygrali to spotkanie, ale arbiter powinien w tej sytuacji odgwizdać jedenastkę dla gospodarzy. Drugi poważny błąd arbitra to już druga połowa, gdy składającego się do strzału Jakuba Bartosza wyprostowaną nogą atakuje Marcin Warcholak. Obrońca Sandecji zostaje trafiony przez przeciwnika i i przewraca się. Dynamika tego starcia jest duża, w polu karnym było gęsto, ale tak czy siak ekipie z Nowego Sącza należał się drugi rzut karny. A zatem dwa błędy na niekorzyść ekipy Kazimierza Moskala. Wynik jednak nie został wypaczony, punkty w tabeli zostają na miejscu.
W kwestii rzutów karnych w starciu Lechii z Cracovią – podtrzymujemy obie decyzje arbitra, by grać dalej i nie gwizdać jedenastek.
No i jedna z najgorętszych sędziowskich spraw weekendu, czyli druga żółta kartka dla Jarosława Niezgody w meczu Wisły z Legią. Napastnik gości musiał opuścić boisko po tym, jak sędzia Złotek uznał, że ten symulował przed polem karnym Wisły.
Ale o symulacji nie ma mowy – Marcin Wasilewski ewidentnie trafia korkami w piszczel rywala, co powoduje upadek napastnika. A że Niezgoda akcentuje upadek? Został trafiony w pełnym biegu, w nogę postawną – nie ma w tej sytuacji mowy o padolino. W niewydrukowanej tabeli punktów i tak nie korygujemy, bo Legia wygrała mimo gry w dziesiątkę. Ale błąd Złotka jest ewidentny. Uzupełniamy rubryki „pomógł/zaszkodził” i kończymy wyliczankę błędów.