Reklama

Butelki, zapalniczki, mordobicie… Wyjątkowo brutalna jatka w derbach Stambułu

redakcja

Autor:redakcja

20 kwietnia 2018, 15:15 • 4 min czytania 8 komentarzy

Derby w piłce nożnej to coś wspaniałego. Nie ma nic lepszego niż rywalizacja dwóch największych rywali i otoczka wokół niej. Walka na całego na boisku, podteksty, oprawy, pełne trybuny. Adrenalina, pasja, miłość. Tak byłoby w świecie idealnym, ale niestety żyjemy w zwyczajnym, gdzie do powyższych określeń moglibyśmy dodać „nienawiść” oraz kilka niezbyt przyjemnych epitetów, dominujących przy okazji wydarzeń tego typu. Co jakiś czas bowiem dochodzą do nas słuchy o tym, że ktoś znacznie przekroczył granicę. Tak jak chociażby wczoraj w Stambule.

Butelki, zapalniczki, mordobicie… Wyjątkowo brutalna jatka w derbach Stambułu

Kiedy grają ze sobą dwa z trzech klubów – Fenerbahce, Besiktas oraz Galatasaray – zawsze możesz spodziewać się niepodziewanego. I nigdy tak naprawdę nie wiesz, kiedy stanie się coś, przez co cały piłkarski świat zwróci uwagę na wydarzenia znad Bosforu. Szkoda bynajmniej, że nie mówimy tu o dryblingach Quaresmy, podaniach Giuliano czy paradach Muslery.

Wczoraj mierzyły się dwa pierwsze z wyżej wymienionych klubów. Na boisku oczywiście było ostro, bo wystarczyło pół godziny, aby Pepe musiał przymusowo udać się pod chłodny prysznic i niewykluczone, że za brutalny wślizg w Josefa de Souzę będzie pauzował dłużej niż „ustawa przewiduje”. Powiecie, że to nic szokującego, skoro mówimy o derbach i w sumie będziecie mieli rację, jednak to było tylko preludium. Po przerwie bowiem już na trybunach rozpętała się prawdziwa burza. Z sektora zajmowanego przez fanów Fenerbahce w kierunku Quaresmy regularnie fruwały butelki oraz zapalniczki. Eufemistycznie rzecz ujmując, jego relację z odwiecznymi rywalami nie są najlepsze…

Quaresma

Caner Erkin też obrywał, bo jeśli kogoś w tureckim futbolu dałoby się określić mianem zdrajcy, to właśnie jego – obecnie reprezentuje Besiktas, choć wcześniej występował również w Galatasaray, zaś w barwach Żółtych Kanarków grał przez 6 lat.

Reklama

Największe obrażenia odnieśli jednak nie sami piłkarze, lecz trener gości, Senol Gunes, który oberwał czymś ciężkim, rzuconym oczywiście przez kibiców Fener. Nie pomógł mu kordon policji ustawiony naprzeciwko trybun z wielkimi tarczami ochronnymi. Po otrzymaniu ciosu padł na murawę, jakby trafił go piorun, ale nie dziwimy się. Tym razem na pewno nie dostał czymś o rozmiarze i mocy monety, po których przeważnie piłkarze zwijają się z bólu. Sami zobaczcie:

Senol

Dobrze, że lekarze znajdujący się na stadionie zareagowali błyskawicznie, bo mogłoby się to naprawdę źle skończyć. Pięć szwów i ogromna rana, po której ślad zostanie mu do końca życia. A jakby tego było mało, już po tym incydencie, kiedy schodził do szatni, szkoleniowiec oberwał drugi raz. Sukru Saracoglu opuszczał w następujący sposób:

Źródło: beIN

Szczęście w nieszczęściu jest takie, iż ponoć Senol Gunes jest w dobrym stanie. – Przeszedł badania, nie wykryliśmy żadnego większego zagrożenia dla jego zdrowia – komentował lekarz, Yunus Aydın.

Gorzej, że nie tylko kibicom dziczy na stadionie odbiła totalna szajba, ale – jak twierdzą tamtejsze media – nerwy puściły także samym przedstawicielom Fenerbahce. Ci wywołali kolejną awanturę już w tunelu prowadzącym do szatni, atakując członków sztabu szkoleniowego Besiktasu.

Reklama

Nic dziwnego, iż policja wbiegła również do szatni, skoro pole bitwy powstało także poza zasięgiem kamer telewizyjnych, w kuluarach Sukru Saracoglu. No i że minęło sporo czasu, zanim służby porządkowe pozwoliły kibicom Besiktasu opuścić stadion. Strach pomyśleć co by się mogło z nimi stać, gdyby wpadli w sidła rozwścieczonych fanów Fener. Inna sprawa, że nawet w takiej sytuacji Fenerbahce zachowało się idiotycznie, ponieważ w pewnej chwili, pomimo obecności ludzi na trybunach, postanowiło… wyłączyć oświetlenie. Fani Czarnych Orłów musieli więc siedzieć w kompletnej ciemnicy, zamknięci na wrogim obiekcie, otoczeni przez rozwścieczonych – cóż, tak to chyba trzeba nazwać – wrogów. Trochę już brakuje słów, by to jakoś konstruktywnie określić.

Turecka telewizja NTV Spor podawała, iż już wczoraj zatrzymanych zostało 15 osób biorących udział w różnego rodzaju zamieszkach. I pewnie na tym się nie skończy.

Czego natomiast możemy spodziewać się względem Fenerbahce, Besiktasu oraz ich meczu, który został przerwany po godzinie gry? Jedną z możliwości jest oczywiście przyznanie walkoweru na korzyść wczorajszych gości, chociaż pojawiały się również głosy świadczące za tym, aby spotkanie dokończyć w najbliższym dogodnym terminie. A to już byłoby dość kuriozalne, skoro to ludzie związani tylko z jedną ze stron wszczęli burdy na absurdalnym wręcz poziomie. Winy Besiktasu nie ma tym bardziej w tym, że ich rywale nie potrafili zapewnić należytej ochrony piłkarzom, członkom sztabu szkoleniowego oraz wielu innym przedstawicielom, którzy na Sakru Saracoglu pojawili się gościnnie.

No ale cóż, to jest Turcja, to jest komisja, tego do końca nigdy nie zrozumiesz… Decyzja co do dalszego postępowania zostanie podjęta w środę. Ale czy Turcy wyciągną z tych zdarzeń jakieś wartościowe wnioski na przyszłość? No cóż, nie jesteśmy przekonani…

Fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...