W naszym tradycyjnym cyklu „Weszło z butami” tym razem przepytujemy Grzegorza Piechnę, niegdyś króla strzelców Ekstraklasy, a dziś piłkarza Lechii Tomaszów Mazowiecki.
Ile do końca kariery?
Tyle, na ile zdrowie pozwoli. Zobaczymy.
Korona Kielce – sympatia czy żal?
Częściowo sympatia, częściowo żal. Moją historię z Koroną trzeba rozpatrywać na dwa odmienne sposoby.
Ryszard Wieczorek czy Paweł Janas?
(śmiech) Trudne pytanie. Ale niech będzie Wieczorek, bo Janasa zbytnio nie znałem, nawet nie rozmawialiśmy.
Widzew czy Polonia?
Widzew.
Kiełbasa czy węgiel?
Rozwoziłem jedno i drugie. Nie ma różnicy.
Gdybym nie był piłkarzem, to byłbym…
Ja wiem, może kierowcą? Ale nie rajdowym!
Studia – tak czy nie?
Nie, nie, nie… Nie ciągnie mnie w tym kierunku.
Liga Mistrzów – dalej czekamy czy „jak nie teraz to kiedy”?
Liga Mistrzów to dla każdego marzenie, tak jak i marzeniem była dla mnie reprezentacja. Można pomarzyć, ale ja tego na razie nie widzę. Będzie ciężko.
Legia czy Lech?
Legia. Klub i drużyna wyglądają nieźle, poszli trochę do przodu.
Najlepszy przyjaciel z boiska?
Wszyscy z Korony, mieliśmy zgraną ekipę.
Najtrudniejszy obrońca, przeciwko któremu grałeś?
Dickson Choto.
Młody piłkarz, na którego najmocniej liczysz?
Patrzę na Kubę Koseckiego, przyglądam się Bereszyńskiemu. U nas, w Lechii też jest fajny jeden chłopak – Potakowski.
Ulubiony trener?
Dariusz Wdowczyk. To pod jego wodzą stawiałem pierwsze kroki w byłej drugiej lidze, dał mi też szansę w Ekstraklasie.
Trener, z którym nie było chemii?
Powiem tak – było kilku. Nie chcę rzucać nazwiskami, ale wśród nich był choćby Janas.
Najsurowszy trener?
Ciężka szkoła to przede wszystkim Ryszard Wieczorek.
Największa sportowa porażka?
To mnie zaskoczyliście… Może mój pobyt w Polonii Warszawa?
Największy sukces?
Podpisanie profesjonalnego kontraktu i zdobywanie korony króla strzelców. Powiem nawet, że trudniej było w drugiej lidze, niż w Ekstraklasie. W Ekstraklasie trzeba więcej myśleć, mniej biegać, a na zapleczu to była przebitka, przepychanka i chaotyczny futbol.
Największa impreza po zwycięstwie?
Awans z Koroną do Ekstraklasy był największą imprezą.
Ulubiona bramka?
Z Wisłą Kraków.
Mecz po którym chciałeś zapaść się pod ziemię?
Hmm… Może nie było takiego? (śmiech) Przeważnie było nieźle, tylko nie w tej Polonii.
Najlepszy napastnik Ekstraklasy?
Stawiałem wcześniej, że Bartek Ślusarski zostanie królem strzelców. Nie został. Teraz typuję Marka Saganowskiego.
Największa krytyka jaką usłyszałeś?
Ł»e nie umiem grać w piłkę i ona tylko się ode mnie odbija… Tak mi mówił Wieczorek.
Szydera w piłce – potrzebna czy drażniąca?
Musi być, no pewnie! Nie można wszystkiego na poważnie traktować.
Ilu dziennikarzy masz na czarnej liście?
Ze dwóch by się znalazło. To byli panowie z „Faktu”.
Najgłupsze pytanie od dziennikarza?
To, które najczęściej zadawali – „skąd ta ksywa?”.
Ulubiony ekspert piłkarski?
Kazek Węgrzyn!
Mateusz Borek czy Dariusz Szpakowski?
Borek.
Największy twardziel w lidze?
Lubię Przemka Kaźmierczaka. Zawsze jest na swoim poziomie, potrafi dograć i dopieścić piłkę. Bardzo wartościowy zawodnik, do tego właśnie z charakterem.
Najbardziej niedoceniany piłkarz?
Sebek Mila.
Największy pantoflarz w szatni?
Pantoflarz? Bardziej elegant, tak bym nazwał Darka Kozubka.
Największy jajcarz?
Arek Kaliszan.
Ekstraklasa w telewizji czy spacer z psem?
Ekstraklasa w telewizji. Dobrze czasem coś obejrzeć.
Ostatnia książka jaką przeczytałeś?
Ł»adnej! (śmiech) Trochę czasu minęło, nie będę ukrywał. Nie ciągnie mnie do tego.
Inwestycje – tak czy nie?
Tak, trzeba inwestować. Jakieś nieruchomości, ziemia.
Pieniądze do banku czy do skarpety?
Do banku.
Koszulka, którą się wymieniłeś?
Jak byłem w Rosji, to się wymieniłem… To był reprezentant Rosji, Maksim… Mam koszulkę, ale, kurde, nie pamiętam.
Do you speak English?
No. Pa ruski! (śmiech)
Alkohol i hazard – tak czy nie?
Nie. Hazard mnie w ogóle nie ruszał, choć na jakieś piwko czasem się skusiłem. Ale bez przesady, wiedzieliśmy, jakie będą konsekwencję. Trzeba było szanować swój organizm.
Rosja czy Grecja?
Tu dobrze i tu dobrze.
Największy płaczek w Ekstraklasie?
Kilku by się znalazło, choćby Kosecki. Co go widzę, to krzyczy: „Faul, faul, faul!”.
Największy technik?
Mamy takich kilku, ale największe wrażenie robi Hamalainen. Świetnie gospodaruje piłką.