Kary dla kibiców to temat rzeka, o którym można by dyskutować godzinami. Karać zbiorowo, czy indywidualnie? Raczej finansowo, czy też innymi sposobami, jak choćby zamykaniem sektorów? Karać polityczne teksty niezwiązane z meczem, czy też nie? Jeśli tak – jak traktować uczczenie ważnych rocznic państwowych? Trudno tutaj dość do jakiekolwiek konsensusu i zazwyczaj każda kara to przyczynek do otwarcia nowej dyskusji. Tym razem jednak dyskusji być nie może.
Grzywna, którą wymierzyła UEFA Lechowi Poznań to IDIOTYZM.
Na razie nie znamy szczegółów, bo Lech nie otrzymał szczegółowego uzasadnienia decyzji, umotywowanie kary to ledwie kilka zdań, z których tak naprawdę nic nie wynika. Fakty są jednak następujące: poznański klub został ukarany przez UEFA grzywną o wysokości 10 tysięcy euro za… sprzedaż naklejek. Konkretniej? Jak dotąd wiadomo tylko, że chodzi o kibicowskie wlepki „Good night left side”, ale nie wiadomo kto, kiedy i gdzie miałby je sprzedawać.
Ł»aden oficjalny sklep, żadne oficjalne stowarzyszenie kibiców, żadne plakaty zachęcające do kupowania – ot, prawdopodobnie pojedynczy fanatyk, albo w najgorszym razie grupa kilku fanatyków, którzy zresztą nie sprzedawali żadnej kokainy, tylko strzępek papieru samoprzylepnego z ilustracją. Gdyby to jeszcze były jakieś nazistowskie znaczki, albo inne rasistowskie pieprzenie – okej, moglibyśmy czuć się zbulwersowani (choć i tak radzilibyśmy raczej wyłapać sprzedających, niż karać klub). Ale w ten sposób? W takich okolicznościach? Według słów jednego z przedstawicieli Wiary Lecha, kara została wyznaczona na podstawie donosu organizacji „Nigdy Więcej”, która już wcześniej przejawiała ciągoty do podpinania pod nazizm, faszyzm i ukryty antysemityzm każdego, nawet najbardziej niewinnego utożsamianego z prawicą symbolu.
Pytanie brzmi – gdzie leży granica tego absurdu? Dzisiejszego poranka dowiedzieliśmy się, że UEFA zagroziła Śląskowi wysoką karą za recydywę w przypadku powtórzenia patriotycznej oprawy sprzed roku (wyglądała tak), a już kilka godzin później trzasnął news o karach za naklejki. Następnym razem będą rozdawać grzywny za koszulki z Białym Orłem? Albo te reprezentacyjne, z doszytym niedbale godłem wciśniętym między znaczek PZPN-u i sponsora? Czy można iść na mecz z tatuażem o treści niezwiązanej z widowiskiem? Czy nie ryzykuje się w ten sposób kilkutysięcznej kary dla swojego klubu?
Dziesięć tysięcy za sprzedaż niepoprawnych politycznie (ale nieszczególnie gorszących) naklejek przez anonimowego człowieka, bez sprecyzowania czy cały „incydent” odbywał się na, przed, czy obok stadionu; przed, po, czy podczas meczu. Idiotyzm najwyższej próby.
PS: Widzieliśmy fragment przesłanego dokumentu. Uzasadnienie zamyka się w enigmatycznym: „The improper conduct of supporters (article 16 (2) (e) DR), and specifically the distribution of stickers in favour of violence in the course of of the above-mentioned match”.