Nowe pokolenie ’92? Moyes ma wprowadzić nowy rocznik w dorosłość

redakcja

Autor:redakcja

31 lipca 2013, 10:11 • 6 min czytania

Przedsezonowe tournee dla klubów Europy Zachodniej to nie tylko okazja by napełnić kieszenie i rozkochać w sobie egzotyczną publikę, która zrewanżuje się regularnym kupnem gadżetów, ale również świetny sposób na przejrzenie szerokiej kadry w warunkach quasi-bojowych. Seria sprawdzianów wypadła w zespole Manchesteru United fatalnie, ale za to całkiem przyzwoite występy zanotowała część młodzieży „Czerwonych Diabłów”. Przyzwoite do tego stopnia, że nieśmiało ukuto już stwierdzenie „nowy rocznik ’92”.
Czym jest stary rocznik ’92 nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć. Wystarczy kilka legendarnych fotografii:

Nowe pokolenie ’92? Moyes ma wprowadzić nowy rocznik w dorosłość
Reklama

Reklama

Ł»ywe legendy. Absolutni rekordziści, wielokrotni zwycięzcy wszystkich najważniejszych turniejów świata, wielcy piłkarze. Obecnie powoli usuwający się z boiska, nieśmiało przejmujący za to dowodzenie w pionie juniorskim, czy ogółem w klubie, jako kolejni asystenci nowego menedżera, Davida Moyesa. Scholes, Beckham, wcześniej bracia Neville, Butt – wszyscy kończą kariery, a część z nich momentalnie otrzymuje oferty pracy dla United. Jedyny człowiek z legendarnych fotografii, który w nowym sezonie wciąż będzie biegał po boiskach to niezmordowany Ryan Giggs, już teraz posiadający status „grającego trenera”. Pokolenie ’92 nieuchronnie zbliża się ku definitywnemu przejściu w stan spoczynku, a następców skupionych w aż tak zbitej grupie nie widać. Albo raczej „nie było widać, aż do tegorocznego tournee po Azji”. Angielskie media, nawet biorąc pod uwagę ich skłonność do przesady i przedwczesnych orgazmów, są bowiem zachwycone reaktywacją „rocznika ’92”.

Pierwsza fala młodzieży z Welbeckiem, Smallingiem i Cleverleyem na czele, wspomagana przez zagraniczny zaciąg w postaci braci da Silva, Rafaela oraz Davida de Gei (aktualnie wszyscy w wieku 22-23 lat) przypominała już tych, których nazywano „Fergie’s Fledglings”, ale po pierwsze – nie składała się wyłącznie z wychowanków, po drugie zaś, raczej nie mogła równać się klasą ze starszymi kolegami. Brytyjska prasa sugeruje, że nadchodzi jednak wersja 2.0, a jeśli liczyć także oryginał – 3.0. Azjatyckie tournee i wcześniejsze mecze, tak w zespołach młodzieżowych, jak i w rezerwach klubu, wylansowały kilka zupełnie świeżych nazwisk, które warto zapisać sobie w notesikach. To ludzie, o których będzie głośno, nie tylko ze względu na olbrzymi talent, ale również ze względu na oczywiste podobieństwa do oryginalnego „class of 92”. Jack Barmby, bracia Keane, Adnan Januzaj oraz Jesse Lingard. Wyrostki ze szkółki Manchesteru, chłopaki z podwórek tego robotniczego miasta, „Czerwone Diabły” sercem i stylem gry.

Co wyróżnia ich spośród dotychczasowych domniemanych następców klasy dziewięć-dwa? Podanie jako przykładu tej akcji Jessego Lingarda byłoby pójściem po linii najmniejszego oporu…

…dlatego też opatrzymy ją stosownym opisem. W kolejności alfabetycznej, na wstępie wypada zająć się synem Nicky’ego Barmby’ego, Jackiem. Ojciec, który najlepsze lata kariery spędził w Liverpoolu, notując nawet dwadzieścia trzy występy w kadrze „Synów Albionu”, po zakończeniu piłkarskiej kariery osiadł z powrotem w rodzinnym Hull, niecałe dwie godziny drogi od ośrodka szkoleniowego Manchesteru United, słynnego Carrington. Jack pod czujnym okiem ojca bardzo szybko rozwinął się w obiecującego nastolatka i wieku trzynastu lat stał się jednym z „Czerwonych Diabłów”.

Pięć lat w tak renomowanej szkółce zrobiło swoje, a władze United, zapewne w porozumieniu z Moyesem, dwa miesiące temu zaoferowały Jackowi pierwszy profesjonalny kontrakt.

***

Numer dwa. Adnan Januzaj. Egzotycznie, ale jednak dość swojsko. – Najjaśniejszy punkt zespołu w przegranych meczach – skwitowała jego występy angielska strona „Give Me Sport”. – Jestem zadowolony z jego występów – dodawał każdorazowo Moyes. Urodzony w Brukseli, pochodzący z Kosowa, od dwóch lat kształtowany w Manchesterze – istny koktajl narodowościowo-kulturowy, a przy tym diabelnie ambitny chłopak. Osiemnaście wiosen na karku i ogromne pragnienie gry w pierwszym składzie, kto wie, może wygryzając takich grajków jak Nani, Kagawa czy wciąż jary Giggs, zresztą chwalący go w mediach podczas azjatyckiego tournee. Januzaj z całego młodzieżowego zaciągu wygląda chyba najpoważniej – zgarnął nagrodę zawodnika roku w zespole rezerw, a podczas meczów nie odstawał od swoich kolegów nie tylko techniką, czy przeglądem pola (co jest dla absolwentów szkółki United rzeczą absolutnie naturalną), ale także dojrzałością gry i warunkami fizycznymi. Daily Mail zwraca również uwagę na jedno z jego największych jak dotąd osiągnięć – ławkę rezerwowych w pożegnalnym meczu Sir Alexa Fergusona. Jakkolwiek zabawnie to brzmi – dla Januzaja to naprawdę spory powód do dumy.

– Świetny balans, świetne przyspieszenie, znakomita technika – wymieniał jego zalety sam „Fergie”, który – gdyby nie przeszedł na emeryturę – prawdopodobnie zacząłby wprowadzać Januzaja do dorosłego składu. Sam zawodnik butnie oświadczył po udanych sparingach – „mam dość wypożyczeń, chcę zostać w United”.

***

Michael i Will. Według niektórych entuzjastów ich talentu – z potencjałem, by kiedyś przebić Phila i Gary’ego, jako najlepszych braci w historii United. Póki co ich sytuacja wygląda następująco:

Michael grał w dwumeczu z Chelsea, pokazał się z niezłej strony, potem zaś został wypożyczony do Leicesteru, w którym uzyskał nominację do nagrody klubowego zawodnika roku. W międzyczasie zwiedził wszystkie młodzieżowe reprezentacje Anglii.

Will według słów Sir Alexa Fergusona miał być stałym elementem pierwszego zespołu, a w przypadku powtarzającej się dobrej dyspozycji – nawet tym, który mógłby pogodzić Hernandeza, Rooneya i Welbecka. Typowy snajper z instynktem strzeleckim, dużym kredytem zaufania u sztabu szkoleniowego oraz – podobnie jak brat – ledwie dwudziestoma wiosnami na młodym karku.

Aha, bliźniacy poza porównaniami z braćmi Neville nie uciekną też od kojarzenia z inną wielką legendą United. Nazwisko dzielą bowiem z Royem Keanem. Will Keane i Michael Keane. Faken, nie wiemy jak ty, ale my byśmy to zapisali.

***

Wreszcie Jesse Lingard od którego rozpoczęliśmy opis pięciu manchesterskich „hot prospects”. Urodzony piętnaście mil od Old Trafford. Przechodzący kolejne szczeble na miejscu, w młodzieżowej akademii Manchesteru United. Od trzech lat na profesjonalnym kontrakcie, od co najmniej pięciu – wymieniany w gronie największych talentów opuszczających Carrington. Daily Mail nie ma złudzeń. – Nowoczesny skrzydłowy. Imponujący drybling oraz świetna gra bez piłki, chętne zejścia z lewej flanki i tworzenie doskonałych okazji bramkowych. Równie dobrze może grać na pozycji klasycznej „dziesiątki”, za napastnikami – zachwycają się dziennikarze angielskiego portalu, wymieniając Lingarda w gronie tych spośród młodych, którzy mogą się przebić do składu formowanego przez Moyesa już w pierwszych kolejkach nowego sezonu.

Do jego rozlicznych atutów trzeba doliczyć z pewnością ten jeden, najważniejszy, który może przesądzić o jego najbliższej przyszłości. W przedmeczowych sparingach zdobył już cztery gole, będąc jednym z najmocniejszych punktów eksperymentalnej ofensywy United.

***

Czy ta gromadka dzieciaków będzie mogła za parę lat powtórzyć sesje zdjęciowe swoich starszych kolegów? Nie wiadomo. Pewne jest jedynie, że u Moyesa mają czyste karty, u kibiców dużą sympatię wiążącą się z pragnieniem utrzymania w składzie dużej liczby wychowanków, a wśród ekspertów – opinię przyszłości angielskiej ligi. Już wkrótce przekonamy się, jak odległa jest to przyszłość.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama