Śląsk ciągle jedną wielką zagadką, poszukującą prawdziwego „ja”

redakcja

Autor:redakcja

28 lipca 2013, 11:18 • 3 min czytania

Początek sezonu zwykle ma to do siebie, że nie dostarcza miarodajnych odpowiedzi na pytania, jakie zadajemy. Nigdy nie daje gwarancji, że to co widzimy w meczu numer jeden, będzie powtarzalne i w meczu numer piętnaście zobaczymy chociaż mniej więcej to samo. Nie ma nawet cienia pewności, szczególnie w polskiej lidze, że zespół, który na inaugurację zaprezentował potencjał, za moment nie będzie walczył o utrzymanie. Wystarczy wspomnieć Pogoń przed rokiem, bijące na starcie Zagłębie. Albo Podbeskidzie zbierające brutalne lanie od Bełchatowa. Dość podobnie jest dzisiaj ze Śląskiem.

Śląsk ciągle jedną wielką zagadką, poszukującą prawdziwego „ja”
Reklama

Jak dotąd rozegrał trzy mecze i żaden z nich nie dał pełnej jasności, na co naprawdę stać te drużynę. Zdążyliśmy się (przy zachowaniu wszelkich proporcji) zachwycić meczem pucharowym z Rudarem, później rozczarować na całej linii inauguracją ligową z Koroną i znów zawieść rewanżem w Czarnogórze. Niektórzy już zdążyli lekko odlecieć. Najlepszy dowód – fragment tekstu w Przeglądzie Sportowym, którego autor stwierdza: „Być może piłkarze Śląska zostali rozpieszczeni przez media, które po zdemolowaniu przez nich we czwartek piątego zespołu czarnogórskiej ligi (4:0), który do pucharów dostał się tylko dlatego, że wyprzedzającym go zespołom nie przyznano licencji, okrzyknęli wrocławian niemal faworytem do mistrzostwa”. NIEMAL FAWORYTEM DO MISTRZOSTWA? Chyba coś nam umknęło.

Właściwie to ciągle nie wiadomo, czego się po drużynie Stanislava Levego spodziewać. Na krajowym podwórku rozegrała jeden mecz całkiem bez historii. W pierwszej połowie była wręcz przez Koronę tłamszona, później nie działo się już nic ani z jednej, ani z drugiej strony. Problem polega na tym, że kiedy już jednego dnia wydaje się, że zespół sympatycznego czeskiego szkoleniowca ma jakiś styl, to kolejnego (i czasem jeszcze następnego) zupełnie go nie pokazuje. Jednego dnia Sobota gra pierwsze skrzypce, a za chwilę żal na niego patrzeć. Paixao też pokazał się z bardzo dobrej strony w pierwszym meczu z Rudarem, nieźle w rewanżu i całkiem nijako z Koroną. To nasz pierwszy personalny znak zapytania – na jakim poziomie ustabilizuje swą formę? I czy ustabilizuje w ogóle? Albo taki Dudu Paraiba. Wiadomo, że powinien być to piłkarz nieprzeciętny. Przynajmniej jak na polskie warunki, w których – umówmy się – wymagania nie są wygórowane. Bo weźmy na przykład takiego Krzysia Króla, który tyle co przyszedł do Piasta Gliwice. Facet gra w pierwszym składzie, nawet w europejskich pucharach, choć tak na dobrą sprawę nie wiadomo gdzie kryją się jego największe atuty. Widać, że jest dynamiczny, podłącza się do ofensywy, tyle że jak już się do niej podłączy, to niekoniecznie dogra choćby jedną dobrą piłkę. Ł»adnej nie pamiętamy. W obronie też zaporą nie do przejścia nie jest. „Poprawny” łamane przez „przeciętny”. Dudu to zupełnie inna półka, choć w końcówce rewanżu z Rudarem chciał nam chyba przekazać coś innego.

Reklama

Tak to już jest z tym Śląskiem. Gdzie nie spojrzeć, tam jakiś znak zapytania. Dzisiaj gra z Jagiellonią i ją – żeby było oryginalnie – po pierwszej kolejce też ciężko poddać jakiejś miarodajnej ocenie. Można powiedzieć, że Stokowiec uporządkował (póki co na jedno spotkanie) bałagan w obronie. Choć na inaugurację w Bydgoszczy mieliśmy taką plażę, że zabrakło tylko konkursu budowania zamków z piasku.

Ciekawe kursy na mecz Śląska z Jagiellonią PROPONUJE EXPEKT >>

Jagiellonia nie przegra we Wrocławiu – 1.88
W całym meczu padnie mniej goli niż trzy – 1.62
Śląsk jako pierwszy zdobędzie bramkę – 1.58
Gracze obu drużyn wpiszą się na listę strzelców – 1.95


Kliknij aby się zarejestrować i obstawić zakład >>

Najnowsze

Anglia

Błąd Casha doprowadził do gola dla Manchesteru United [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Błąd Casha doprowadził do gola dla Manchesteru United [WIDEO]
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama