– Trener Jupp Heynckes powiedział, że na picie szampana przyjdzie jeszcze czas.
– Pełna zgoda. To chyba jedno z najspokojniejszych świętowań mistrzostwa, jakie miałem okazję do tej pory przeżyć. W sobotę po meczu wróciliśmy do Monachium i wyszliśmy z drużyną na kolację. To wszystko. Jesteśmy świadomi, że większe cele są dopiero przed nami i jeśli chcemy je zrealizować, musimy być skoncentrowani na pracy. Gramy właściwie non stop (…) Nie w głowie teraz imprezy. Na razie pełne skupienie na piłce, a czas na zabawę przyjdzie po ostatnim spotkaniu. Nikomu w Bayernie nie trzeba tego tłumaczyć – czytamy w Przeglądzie Sportowym
Przegląd Sportowy
Na początek większa rozmowa z Robertem Lewandowskim.
– Ustala pan z Heynckesem, kiedy ściągnąć nogę z gazu? „Trenerze, dziś chciałbym zagrać mniej lub w ogóle odpocząć.”
– Tak, mamy bardzo dobry kontakt. Trener przychodzi, pyta się, jak się czuję. Komunikuje mi, że planuje, abym teraz usiadł na ławce rezerwowych (…) Nauczyłem się mądrze odpoczywać. Cierpliwość ma dać owoce w najważniejszych momentach. To czy strzelę w Bundeslidze jedną czy dwie bramki mniej, nie ma kompletnie znaczenia, a zaoszczędzone w kościach 90 minut już tak (…)
– Bramkowy apetyt powinien szczególnie teraz uaktywnić się w Lidze Mistrzów. To wciąż klejnot, którego brakuje w pana koronie.
– Wiadomo, że to nadrzędny cel, choć niczego nie odpuszczamy. Gdy już jesteś w półfinale Pucharu Niemiec, automatycznie myślisz o finale w Berlinie, gdzie zawsze jest gorąca atmosfera. Robimy krok po kroku. Najpierw przypieczętowanie awansu do półfinału Champions League, a potem patrzymy dalej. Wiele już w futbolu widziałem i nie ma sensu dywagacja nad tym, czy to akurat Bayern może wygrać w tym sezonie Puchar Europy. Wszystko musi się zgrać w całość: forma, szczęście, zdrowie…
Arkadiusz Milik wraca do formy w błyskawicznym tempie.
Może okazać się, że polski zawodnik będzie tym, który zostanie kluczowym piłkarzem dla azzurrich w końcówce sezonu. – Powrót Milika jest niezwykle ważny dla wyścigu z Juventusem o tytuł. Zostało kilka kolejek do końca rozgrywek, a widzimy spadek formy Napoli. W praktyce zawsze grali tak samo, a dzięki temu Polak staje się dodatkową bronią. Daje drużynie świeżość. Tak jak w niedzielę dał impuls do zmiany wyniku, tak może uda się dać podobny sygnał aby dogonić Juventus. Jego wejście na boisko pozwala trenerowi Sarriemu również zmienić styl gry i taktykę na 4-2-3-1 z Milikiem, jako tym najbardziej wysuniętym – twierdzi Ciro Novellino z serwisu „Calcio Napoli”.
Obok – dwa teksty o dotyczące dzisiejszych meczów Lidze Mistrzów.
– Czy Manchester City się podniesie? Guardiola powinien szukać inspiracji w remontadzie Barcelony z PSG sprzed roku.
– Di Francesco jeszcze marzy o awansie, choć nie ma ku temu racjonalnych przesłanek
Kolejny artykuł – o liderze Ekstraklasy słabym jak nigdy dotąd.
Po 30. kolejce żaden lider lub mistrz kraju nie miał dotąd tak marnego dorobku jak Lech (…) Dotąd najgorszymi liderami/mistrzami były Wisła Kraków z 2011 r., Śląsk Wrocław rok później i Legia w 2015 roku. W 30 meczach zdobyły po 56 punktów. Dwóm pierwszym zespołom taki dorobek przyniósł mistrzostwo, bo rozgrywki już wtedy się skończyły. Legii nic nie dał, prowadziła po sezonie zasadniczym, ale nie wywalczyła mistrzostwa. Po tytuł sięgnął wówczas Lech.
– Lech ma najlepszą kadrę, bardziej zbilansowaną od rywali. Legia była zbudowana za duże pieniądze, ale w ekstraklasie trzeba biegać i walczyć, nie wystarczy zrobić transfery. Warszawianie mają bardzo wolny zespół. To dobrzy piłkarze, ale po prostu za wolni. Zwłaszcza środkowi pomocnicy. Legia i tak jest wysoko w tabeli, bo w wielu meczach była słabsza, a punktowała. Choćby z Cracovią czy w drugiej połowie z Lechem – mówi Mielcarski.
Kamil Jóźwiak twierdzi, że oderwał od siebie łatkę dżokera.
– Ostatnio miał pan niezłe występy, ale kiedy wchodził na boisko z ławki rezerwowych. W sobotę przeciwko Górnikowi (3:1) wreszcie zagrał pan w podstawowym składzie, więc miał pan dodatkową motywację, żeby pokazać dobrą grę?
– Zdecydowanie. Zwłaszcza że poprzedni mecz w wyjściowej jedenastce mi się nie udał. W lutym dostałem szansę w Kielcach przeciwko Koronie [0:1 – przyp. red.] i zostałem zmieniony w przerwie. Miałem do siebie o tamto spotkanie ogromne pretensje, więc teraz zależało mi na tym, żeby zaprezentować się z jak najlepszej strony. No i chyba się udało. Jestem typem zawodnika, który czuje atmosferę trybun. A w sobotę przy Bułgarskiej były tłumy i one w trudnych momentach nas niosły.
– Z powodu dobrych meczów w roli rezerwowego dorobił się pan określenia dżoker.
– I w sobotę chciałem bardzo udowodnić, że mogę być przydatny również, kiedy występuję od pierwszej minuty. Chciałem zerwać tę łatkę dżokera. Po jesiennych zawirowaniach z kontraktem, kiedy kilka miesięcy nie grałem, ostatnio złapałem dobry rytm. Jestem zadowolony z formy i teraz chcę to jak najczęściej pokazywać na murawie.
Z kolei Maciej Makuszewski musi jeszcze chwilę poczekać na powrót do gry. Ma być gotowy na przełomie kwietnia i maja.
Do Legii zaś wraca Hildeberto, ale nie będzie mógł występować w meczach, gdyż po 31. marca nie można rejestrować nowych zawodników.
Dominik Hładun natomiast doznał urazu i rozpoczął wyścig z czasem, aby wrócić do formy na mecz z Legią.
Nowa runda, czyli nowe życie dla Jagiellonii.
Takie mecze siedzą w człowieku. Jest niedzielne popołudnie, a dziesiątki myśli kotłują się w głowie. Cóż, od poniedziałku wszyscy czyścimy umysły i szykujemy się na mecz z Górnikiem. Jak to mawiają tenisiści: nowy set, nowe życie. Nasz plan był prosty, zająć pierwsze miejsce na zakończenie rundy zasadniczej. No i sami zaprzepaściliśmy szansę… – wzdycha Ireneusz Mamrot, trener wiceliderującej Jagiellonii. Jego zespół przegrał ostatni mecz rundy zasadniczej z Wisłą Płock (1:3) i stracił pozycję lidera.
Młodzież odważnie puka do drzwi pierwszego składu Śląska.
Trener Tadeusz Pawłowski nie blefował – w ostatnim ligowym meczu (z Koroną 1:1) w wyjściowym składzie zagrali 19-letni Sebastian Bergier, 21-letni Kamil Dankowski, a po przerwie także 20-letni Maciej Pałaszewski. Wrocławski szkoleniowiec w ubiegłym tygodniu zapowiadał, że nawet w najtrudniejszym momencie sezonu nie zawaha się postawić na mniej doświadczonych, ale utalentowanych zawodników, skoro ci starsi i bardziej rutynowani zawodzą (…) – W ostatnim meczu Bergier wyszedł w podstawowym składzie, bo na to zasłużył, a nie dlatego, że ktoś miał kontuzję. Podobnie jak Dankowski, który wreszcie jest zdrowy, więc wrócił do grania. On przecież już w poprzednim sezonie był podstawowym piłkarzem naszej drużyny – przypomina dyrektor sportowy Dariusz Sztylka, a kiedyś kapitan Śląska.
Dariusz Dziekanowski pisze, że czołówka ekstraklasy jest jak serce cierpiące na arytmię.
W 30. kolejce zdecydowałem się po raz pierwszy w życiu śledzić losy wszystkich drużyn dzięki programowi Multiliga, ponieważ nie miałem przekonania, że któraś z tych trzech czołowych drużyn zagra taki mecz, który obejrzę z przyjemnością. Żadna z nich nie gwarantuje solidności sprawiającej, że chce się oglądać każde spotkanie w jej wykonaniu, tak jak gwarantują to czołowe drużyny w innych europejskich ligach (…) Rozchwiana jest ta nasza liga, jak serce chorego na arytmię. Być może takie wrażenie mam też dlatego, że patrzę przez pryzmat reprezentacji Polski, która przyzwyczaiła nas do pewnego wysokiego i równego poziomu. Kadra go trzyma, bo ma mocny szkielet – Lewandowski, Glik, Piszczek, Zieliński, Fabiański lub Szczęsny gwarantują taką grę, że innym zawodnikom uchodzą na sucho słabsze występy. Gorzej jest z piłkarzami z drugiego planu, gdy wracają do klubów.
Duże zmiany w reprezentacji Japonii, z którą zagramy w fazie grupowej mistrzostw świata.
– W kadrze pojawił się duży problem z komunikacją. Zauważyliśmy również, że zawodnicy coraz mniej ufają trenerowi. Musieliśmy zareagować – stwierdził prezes japońskiej federacji Kozo Tashima. – Halilhodžić nie mógł się dogadać z niektórymi piłkarzami. Bardzo wiele od nich wymagał i nie akceptował innego zdania. Potrafił też publicznie stwierdzić, że piłkarze źle się prowadzą, a niektórzy z nich mają za duży poziom tkanki tłuszczowej. Gracze czuli się nierozumiani – tłumaczy nam japońska dziennikarka Takako Maruga. Często japońskie media pisały o tym, że Halilhodžić to człowiek, prowadzący reprezentację niczym dyktator i trochę nierozumiejący japońskiej mentalności. Na decyzję działaczy o jego zwolnieniu wpływ miały też ostatnie wyniki reprezentacji, która w sparingach najpierw szczęśliwie zremisowała 1:1 z Mali, a później przegrała 1:2 z Ukrainą
Super Express
Mało tematów piłkarskich. Dziś w “SE” tylko jeden futbolowy – o akademii Lecha Poznań.
Akademia Lecha to od kilku lat prawdziwa fabryka talentów. Z niej wywodzą się reprezentanci Polski: Karol Linetty, Dawid Kownacki i Bartosz Bereszyński (wszyscy dziś Sampdoria Genua), Marcin Kamiński (VfB Stuttgart) Jan Bednarek (Southampton), Krystian Bielik (Walsall) czy Tomasz Kędziora (Dynamo Kijów). Wprawdzie nie każdego z nich udało się sprzedać za duże pieniądze (Kamiński odszedł za darmo, Bielik odszedł do Legii za 50 tys. zł), ale na przykład Bednarek kosztował 6,5 mln euro, Kownacki 4 mln, Linetty 3,2 mln, a Kędziora – 1,5. Dziś każdy z nich aspiruje do gry w reprezentacji Polski. Wiele wskazuje na to, że podobnie będzie z kolejnymi lechitami. Obok Klupsia w pierwszej drużynie “Kolejorza” zadebiutował już pomocnik Jakub Moder (19 l.), ostatnio błysnął Kamil Jóźwiak (20 l.). W kolejce czekają kolejni. Trenerzy nie mogą się nachwalić stopera Wiktora Pleśnierowicza, reprezentanta Polski U-17, który grywa już w rezerwach.
Rzeczpospolita
Co słychać w Japonii? Ponoć popełniła ona “futbolowe harakiri”.
Nieco ponad dwa miesiące przed rozpoczęciem mistrzostw świata Japończycy zwolnili trenera. Vahid Halihodzić, który objął zespół w marcu 2015 roku i awansował na mundial, nie dostanie szansy poprowadzenia drużyny w najważniejszej imprezie. Zastąpi go Akira Nishino (…) Główny zarzut wobec Halihodzicia był od lat niezmienny – Bośniak dobrał taktykę przeciwną tradycyjnemu japońskiemu stylowi. Dziennikarze i piłkarze powtarzali, że drużynę narodową zawsze charakteryzowała gra krótkimi podaniami, wymienność pozycji i dążenie do posiadania piłki. Tymczasem Halihodzić postawił na kontry, pressing i długie podania (…) Poważniejszym powodem zwolnienie Bośniaka wydaje się konflikt z największymi gwiazdami reprezentacji. Na rozgrywane w listopadzie mecze towarzyskie z Brazylią i Belgią nie powołał Shinjiego Kagawy z Borussii Dortmund, Shinjiego Okazakiego z Leicester City ani Keisuke Hondy, który do niedawna był zawodnikiem AC Milan (…)
Poniżej krótka zapowiedź angielskiego hitu w Lidze Misztrzów – spotkania Manchesteru City z Liverpoolem.
Ale Klopp zdaje sobie sprawę, że to przeszłość i we wtorek trzeba będzie napisać nowy rozdział tej historii. Nawet jeśli rywal ma za sobą najgorszy tydzień w sezonie (dwóch porażek z rzędu wcześniej nie doznał). Wspomnienie wrześniowej klęski w Manchesterze (0:5) jest zbyt świeże, żeby otwierać już szampany i świętować pierwszy od dekady awans do półfinału.
Gazeta Wyborcza
Podobne tematy jak w “Rzepie”. Dwa teksty. Pierwszy o zmianach w reprzentacji Japonii…
Sięgnęli po 63-letniego Akirę Nishinę, który na igrzyskach w Atlancie w 1996 roku poprowadził japońską młodzieżówkę do sensacyjnego triumfu 1:0 nad Brazylią (legenda znana jako „cud z Miami”), w poprzedniej dekadzie wygrywał azjatycką Ligę Mistrzów i krajowe trofea z Gambą Osaka, a ostatnio pełnił funkcję dyrektora sportowego w federacji. Podpisali z nim umowę na trzy miesiące i nie udają, że widzą w tym wariant idealny – Wybraliśmy Nishinę ze względu na potrzebę chwili. Gdybyśmy decydowali wcześniej, być może postawilibyśmy na kogoś innego – tłumaczył prezes Tashima.
…a także zapowiedź wieczornej Ligi Mistrzów.
Guardiola mówił kilka dni temu, że w porównaniu z poprzednim sezonem zakończonym na 1/8 finału jego zespół dojrzał. Wciąż jednak nie jest gotowy na zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Drugi sezon z rzędu zakończony przed półfinałami elitarnych rozgrywek byłby jednak olbrzymią porażką hiszpańskiego trenera. Ale odwrócenie losów meczu sprawiłoby z kolei, że wydarzenia z ostatnich dni poszłyby w niepamięć.
Fot. 400mm.pl