Polska piłka traci dwóch sędziów. Bo nie dość, że w tarapaty władował się Hubert Siejewicz, to jeszcze zrozumienia u kolegów działaczy nie znalazł sędziowski „wannabe” Roman Kosecki. Być może to był człowiek, który mógłby zastąpić Siejewicza na poziomie ekstraklasy, ale niestety zapędy „Kosy” zostały stanowczo ukrócone.
Swego czasu opisaliśmy jak wiceprezes PZPN przejął gwizdek w meczu Kosy Konstancin – wygonił arbitra i uznał, że spotkanie poprowadzi sam. Jak postanowił, tak zrobił. W czwartek MZPN (Mazowiecki Związek Piłki Nożnej) nałożył na niego karę w wysokości 2500 złotych, podobno jest to kara – jak na warunki lokalnych władz – rekordowa. Dodatkowo wciąż toczy się postępowanie przeciwko Koseckiemu w PZPN, sprawa została przekazana do Wydziału Dyscypliny. Ciosy spadają więc na biednego posła z dwóch stron.
Czy polski futbol stać na to, by z jednej strony rezygnować z Siejewicza, a z drugiej tłamsić sędziowską pasję Koseckiego?