Rozstrzygnięcia przy zielonym stoliku sprawiły, że szanse Olympiakosu na ósme z rzędu mistrzostwo Grecji są już czysto iluzoryczne. Tak też do tematu podchodzą w samym klubie. Jego właściciel Vangelis Marinakis po ostatnim meczu wpadł we wściekłość i zapowiedział rewolucję kadrową. Już się zaczęła.
Zgodnie z przewidywaniami zawieszenie rozgrywek po scenach z meczu PAOK – AEK (więcej TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ) trwało tylko trzy tygodnie i po przerwie reprezentacyjnej grecka ekstraklasa normalnie się odbyła. Olympiakos zaledwie zremisował na wyjeździe z Levadiakosem, a że dwie kolejki wcześniej potknął się też ze słabym w tym sezonie Panathinaikosem (domowe 1:1), Marinakis przestał się pieścić. Nałożył na drużynę 400 tys. euro kary i przeznaczył te pieniądze na klubową akademię. Przy okazji oświadczył, że kilku zawodników może się pakować, a w ostatnich spotkaniach ogrywani będą młodzi wychowankowie. Niektórzy pisali nawet, że na “urlopy” wysłano cały zespół, ale w to jakoś nie wierzymy. W każdym razie ma to być początek budowania drużyny na nowy sezon. Właściciel wychodzi z założenia, że tym chłopakom będzie się chciało znacznie bardziej niż niektórym przepłacanym gwiazdkom.
Do rezerw zostali przesunięci Vadis Odjidja-Ofoe i Brazylijczyk Seba. Na cenzurowanym są również Kostas Fortounis i dotychczasowy kapitan Alberto Botia. Trener Oscar Garcia usłyszał natomiast, że będzie pracował tylko do końca sezonu. Hiszpan postanowił, że w takim razie odejdzie od razu i sam złożył rezygnację. Argumentował to tym, że klub będzie miał więcej czasu na wprowadzenie i tak już przesądzonych zmian.
Co do Vadisa, perspektywa odejścia to dla niego raczej żaden problem. Wręcz przeciwnie – z takim zamiarem nosił się już zimą. Wszystko przez zdarzenia z połowy listopada. Wtedy to dom zajmowany przez Belga z rodziną został okradziony. Piłkarz od niedawna był ojcem, więc na kwestie bezpieczeństwa stał się dodatkowo wyczulony. Gdyby to zależało od niego, odszedłby od razu, nie było jednak na to szans. Wówczas Odjidja-Ofoe grał dobrze i należał do czołowych postaci zespołu. To w sporej mierze dzięki niemu awansowano do Ligi Mistrzów po dwumeczu z HNK Rijeka (gol i asysta). W grupie, już po tych niemiłych wydarzeniach, były zawodnik Legii zdobył bramkę ze Sportingiem Lizbona. Na krajowym podwórku do tego momentu grał niemal wszystko – bez względu na to, czy trenerem był sprowadzający go Besnik Hasi, czy Takis Lemonis.
Wszystko popsuło się wraz z nadejściem 2018 roku. 5 stycznia zatrudniono Oscara Garcię, a Vadis akurat wtedy pauzował z powodu kontuzji i opuścił trzy mecze. 18 lutego Belg zapewnił zwycięstwo nad Panioniosem, ale pełny występ pod wodzą Hiszpana zaliczył dopiero w miniony weekend. Vangelis Marinakis po remisie z Levadiakosem uznał Odjidję-Ofoe za jednego z największych winowajców. On i Seba wylądowali w rezerwach i mogą szukać nowego pracodawcy.
Kto wie, być może Vadis w najbliższym czasie wykona taki telefon:
— Zbigniew Boniek (@Trener_Jarzabek) 3 kwietnia 2018
Patrząc jednak realnie, zapewne bez problemu znajdzie klub w czołówce ligi belgijskiej. Oferty stamtąd miał już po pół roku pobytu w Warszawie. Zimą z kolei FC Porto oferowało 3 mln euro. Chętnych, do których Legia nie ma startu, nie zabraknie.
Jeśli chodzi o sytuację w greckiej ekstraklasie, na cztery kolejki przed końcem wszystko wskazuje na to, że AEK Ateny zdobędzie pierwsze od 1994 roku mistrzostwo. Po decyzjach pozaboiskowych (walkower dla AEK i minus trzy punkty dla PAOK-u, minus trzy punkty dla Olympiakosu po awanturach z AEK), stołeczna drużyna ma osiem punktów przewagi nad PAOK-iem i dziewięć nad Olympiakosem. Do tego w terminarzu na finiszu sami słabeusze. Roztrwonienie takiego zapasu to byłoby frajerstwo do kwadratu – o ile już nic nie wydarzy się przy zielonym stoliku. Z tym w Grecji nigdy do końca nie wiadomo…
Fot. Marcin Szymczyk/400mm.pl