Tytoń znów szuka klubu, Demjan o ofercie Beveren, słabe testowanie w Wiśle

redakcja

Autor:redakcja

04 lipca 2013, 08:42 • 10 min czytania

Zapraszamy na czwartkowy przegląd. Zaglądamy dziś do sześciu tytułów prasowych.

Tytoń znów szuka klubu, Demjan o ofercie Beveren, słabe testowanie w Wiśle
Reklama

FAKT

Cykliczny felieton Andrzeja Iwana.

Reklama

Za moich czasów do odpowiedniego żywienia piłkarzy nie przykładało się bardzo dużej wagi. Trenerzy patrzyli raczej na to, kto ile je, a nie co je. Pamiętajmy, że kilkanaście lat temu były zupełnie inne możliwości, niż teraz. Muszę jednak przyznać, że niektórzy szkoleniowcy już wtedy starali się dbać o odpowiednie odżywianie. Mam tu na myśli chociażby Jacka Gmocha. On zawsze opracowywał odpowiedni jadłospis. W reprezentacji stosowaliśmy przede wszystkim dietę białkową, która powodowała chociażby przyrost masy mięśniowej. Pamiętam nasze wyjazdy na mistrzostwa świata. Dla nas to był inny świat, a możliwości dotarcia do znakomitych produktów były nieograniczone. W Argentynie mogliśmy spróbować przepysznych steków, w Hiszpanii z kolei zajadaliśmy się chociażby krewetkami. Kucharz po prostu pytał nas, co chcielibyśmy zjeść i składał zamówienie na odpowiednie produkty. Oczywiście nie przesadzaliśmy też w drugą stronę, nie było mowy o obżeraniu się, aczkolwiek nikt specjalnie się nie pilnował.

Wisła próbuje się pozbyć każdego, kto zarabia ponad 50 tysięcy miesięcznie.

W pewnym momencie średnie zarobki piłkarzy w Wiśle wynosiły około 60-70 tysięcy złotych miesięcznie. Teraz o takich kwotach nie ma mowy. Docelowo, średnie zarobki w krakowskim klubie mają wynosić 20-25 tys. zł. Ci, którzy zarabiają więcej, mogą odejść. W klubie liczą, że Osman Chavez (29 l.) wypromuje się podczas rozgrywek o Złoty Puchar. Wolną rękę dostali także Marko Jovanović (25 l.) oraz Gordan Bunoza (25 l.). – Należę do zawodników, którzy zarabiają najwięcej, więc może zdarzyć się tak, że odejdę – powiedział ten pierwszy w rozmowie z serbskim dziennikarzem. Jest w tym pewna logika, ale z drugiej strony, Wisła lekką ręką pozbywa się ostatnich piłkarzy na których mogłaby jeszcze cokolwiek zarobić. Niedawno za darmo odszedł Cwetan Genkow (29 l.), teraz w jego ślady mogą pójść inni. Trzeba jednak pamiętać, że jeszcze niedawno za tych samych zawodników krakowski klub płacił i to niemało.

RZECZPOSPOLITA

Adidas wpadł w furię przy okazji prezentacji Goetzego w Bayernie.

Goetze, który przeszedł z Borussii Dortmund do Bayernu za 37 milionów euro, we wtorek prezentował czerwoną koszulkę z numerem 19. Mówił, że jest dumny, iż może grać w tak utytułowanym, najlepszym na świecie zespole i cieszy się, że będzie pracował z wybitnym trenerem, jakim jest Pep Guardiola. Wszystko przebiegało wzorowo. Lecz całokształt popsuł jeden mały szczegół. Mario Goetze na prezentacji pojawił się w koszulce z wielkim logo firmy, z którą ma podpisaną indywidualną umowę – Nike. Producent strojów Bayernu, Adidas, wpadł w furię. Zwycięzca ostatniej edycji Ligi Mistrzów ma podpisaną długoterminową umowę sponsorską z Adidasem. Odzieżowy gigant jest właścicielem 9,1% udziałów Bayernu. Herbert Hainer, dyrektor generalny firmy, zasiada w zarządzie klubu. – Zdjęcia z prezentacji Mario Goetzego bardzo negatywnie nas zaskoczyły. To, co się wydarzyło, jest niezgodne z kontraktem. Jedynym sponsorem technicznym Bayernu jest Adidas i tylko nasz znak może pojawiać się na oficjalnych uroczystościach klubowych. Musimy o tym porozmawiać z władzami zespołu – mówił rzecznik prasowy niemieckiego producenta sprzętu sportowego. Również inny prezentowany wczoraj zawodnik był bliski wywołania złości sponsora. Były obrońca Mainz, Jan Kirchhoff, także założył t-shirt z logo Nike. Jednak do zdjęć ustawił się na tyle sprytnie, że „wrogi” znak zasłonił koszulką Bayernu.

GAZETA WYBORCZA

Piotr Dziewicki poprowadzi nową Polonię Warszawa.

Piotr Dziewicki jest głównym kandydatem do objęcia funkcji trenera „Czarnych Koszul”, które najbliższy sezon rozpoczną najprawdopodobniej w Lidze Okręgowej. Poinformował o tym na wtorkowym spotkaniu z kibicami dyrektor sportowy MKS Polonia Paweł Olczak. Nie zaprzeczył temu były piłkarz Polonii. Ostateczna decyzja zostanie podjęta na początku przyszłego tygodnia, kiedy ustalony zostanie budżet warszawskiego klubu. Jeśli Dziewicki przyjmie tę funkcję, na pewno nie będzie występował w drużynie jako grający trener, ale skupi się na pracy szkoleniowej. Jeśli jednak odmówi, inny trener wywodzić się będzie również z MKS Polonia. Dziewicki to przedstawiciel złotej drużyny Polonii z przełomu wieku, która zdobyła mistrzostwo kraju, Puchar Polski, Puchar Ligi, Superpuchar. Grał również na Konwiktorskiej na zakończenie kariery w ekstraklasie. Przez ostatnie dwa lata był komentatorem w stacji telewizyjnej Canal+, aktywnie działał też w Stowarzyszeniu Klubu Sportowego Polonia Warszawa.

Nowe oblicze Śląska i Zagłębia.

Śląsk, jak i Zagłębie są na finiszu kompletowania składów. Szefowie wrocławskiego klubu zapowiedzieli, że postarają się pozyskać jeszcze dwóch zawodników, mimo że trener Levy przed wyjazdem na austriackie zgrupowanie mówił o koniecznych co najmniej czterech transferach. Czech chciałby mieć w drużynie dwóch graczy rywalizujących na tej samej pozycji, jednak szanse na taki komfort są we Wrocławiu nikłe. Obydwa nasze kluby szukają jeszcze wzmocnień w defensywie. Zarówno w Śląsku, jak i w Zagłębiu mają do dyspozycji tylko po trzech nominalnych środkowych obrońców. Z defensorami jest spory problem. Sporym zainteresowaniem cieszy się Maciej Wilusz z GKS-u Bełchatów. 25-latek znalazł się na liście życzeń m.in. Lecha Poznań, Zagłębia Lubin i Śląska Wrocław. Najmniejsze szanse na jego pozyskanie mają wrocławianie, poszukujący zawodników wyłącznie takich, za których nie trzeba płacić. Mało prawdopodobny w kontekście Śląska wydaje się być również transfer byłego piłkarza FC Groningen Keesa Kwakmana, mimo że ten w holenderskich mediach wyraził chęć gry w polskim zespole. 30-latek jest dostępny za darmo, ale ma zbyt wysokie wymagania finansowe.

DZIENNIK POLSKI

Dotychczasowi testowani nie oczarowali Smudy.

Nieco wcześniej z boiska zszedł testowany w Wiśle Ostoja Stjepanović, z którym ustalono już warunki kontraktu. W pierwszym składzie Macedończyk zastąpił w roli defensywnego pomocnika Cezarego Wilka. Trener Smuda był zadowolony z postawy Stjepanovicia. Wisła nie testowała natomiast byłego piłkarza Lecha, a ostatnio Karpat Lwów, ofensywnego pomocnika Semira Stilicia. Trener Smuda nie kryje jednak, że ten zawodnik zawsze ma u niego otwarte drzwi. Kolejny raz sprawdzani byli natomiast w drużynie Wisły Brazylijczycy: napastnik Alessandro Celin i pomocnik Carlos Eduardo. Na razie nie oczarowali trenera Smudy, nie widzi ich jako wzmocnień składu, ale z ostateczną oceną tych zawodników poczeka do poniedziałku. W sobotę obaj Brazyliczycy mają jeszcze zagrać w sparingu z GKS-em w Katowicach. Sztab szkoleniowy Wisły zdecydował się też na sprawdzenie umiejętności młodego napastnika z Wenezueli, Jose Rafaela Romo Pereza.

SUPER EXPRESS

Robert Demjan o transferze do Beveren: W życiu trzeba ryzykować

Podpisałeś dwuletni kontrakt z Beveren. Dlaczego wybrałeś właśnie ten klub?
– Bo przedstawiono mi dobrą ofertę. Jednak kiedy wyjeżdżałem do Beveren, nic nie było przesądzone. Chciałem najpierw zobaczyć, jak to wszystko wygląda. Początkowo była mowa o trzyletnim kontrakcie, ale wypracowaliśmy kompromis. Jeśli rozegram określoną liczbę meczów, to po dwóch latach kontrakt przedłuży się o kolejne dwanaście miesięcy.

Beveren to dobre miejsce dla króla strzelców polskiej Ekstraklasy?
– Uważam, że zrobiłem dobrze, że to dla mnie krok naprzód, a nie do tyłu. W życiu trzeba podjąć ryzyko. Bez tego nic nie osiągniesz. Gdy przyjeżdżałem przed trzema laty do Polski, też ryzykowałem. Nie było gwarancji, że mi się tu powiedzie.

Niektórzy mówią, że powinieneś zostać w Polsce, bo w Belgii sobie nie poradzisz. Co ty na to?
– Nie zakładam, że mi nie wyjdzie. Chcę udowodnić, że ten dobry ostatni rok nie był przypadkowy, że stać mnie na dobrą grę. To, czy mi się powiedzie w Belgii, zależy ode mnie.

Neymar – zbawca czy przekleństwo Barcelony?

Potwierdzenie jego transferu do Barcelony przyjęto jednoznacznie. 'Duma Katalonii’ jednym posunięciem kolejny raz poszybowała w przestworza i pozbawiła resztę zespołów jakichkolwiek szans na skuteczną rywalizację. Wyścig po Mistrzostwo Hiszpanii nim się rozpoczął, właściwie się skończył. Real popełnił falsart, zamiast skupować najcenniejsze egzemplarze piłkarzy z reszty Europy, niczym niedzielny grzybiarz ruszył na poszukiwania trenera, nie mając pojęcia gdzie takowego znaleźć, a reszta ligi, jak była, tak jest smutna, biedna i stale zmagająca się z kryzysem. Liga Mistrzów? Trofeum można już grawerować, konkurencja została w blokach startowych. I tylko Johann Cruyff mimochodem rzucił, że Neymar do Messiego pasuje niespecjalnie, ale kto przejmowałby się marudzeniem sfrustrowanego emeryta? W tej ogólnej atmosferze katalońskiego entuzjazmu pozostaje właściwie tylko jedno pytanie: a może dziadek z Holandii ma rację? Styl Barcelony jest bowiem powszechnie znany. Na tyle, że reprezentacja oparta na siedmiu zawodnikach 'Blaugrany’ została przed chwilą rozjechana przez, pędzącą z impetem godnym dobrze naoliwionego Simsona, reprezentację Brazylii. Jose Mourinho gnębił Katalończyków wystawiając pierwszy skład, rezerwy, a nawet Moratę na lewym skrzydle. Bayern Monachium w boksie ryzykowałby dyskwalifikacją. Nokautował w półfinałowym starciu Ligi Mistrzów już w Monachium, na Camp Nou kopał nieprzytomnego. Zarazem filozofia gry to podstawa istnienia klubu. Każdego można zastąpić, stategii gry już nie bardzo. Guardiola odszedł, bo szukał alternatywy i odbił się od ściany. Vilanova jest konserwatywny, więc został, mimo że może się podpisać jako reżyser olbrzymiej kompromitacji. Gwarantuje ciągłość. Jakakolwiek by ona nie była.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Jan Urban o zgrupowaniu w Austrii.

Szersze wnioski jeśli chodzi o ten okres przygotowawczy. Drużyna nauczyła się grać na 2-3 kontakty?
– Czasami nam to wychodziło. Fajnie to wyglądało w kilku fragmentach meczu z Ried. Do tego dążymy. Nie jest łatwo osiągnąć to w krótkim okresie czasu. Tym bardziej że zespół dość poważnie zmienia się pod względem personalnym. Choć liczymy, że drużyna właśnie przez te roszady szybciej będzie grać tak, jak myślimy. Bo jak idzie, gramy piłką, to i piłkarze są zadowoleni, my również.

Za dwa tygodnie walka o Ligę Mistrzów.
– Wszystko w porządku. Mam nadzieję, że żadne kontuzje nam tego nie popsują. Jeśli ich nie będzie, to damy sobie radę. Musimy przejść drugą rundę eliminacyjną, a na następną już Dossa czy Pinto będą w dużo lepszej dyspozycji niż obecnie. I wniosą dużo pozytecznego. Liczymy też na Augusto, choć za dobrze go nie znamy, ale ma możliwości, widzę u niego detale, które pozwalają tak myśleć. Jak będzie odpowiednio przygotowany, to może dać coś pozytywnego drużynie. Czekamy w dobrych nastrojach, bo czasu trochę nam jeszcze zostało.

Raul Bravo jest bliżej czy dalej Legii?
– Mówiłem, że podejmę decyzję po Generali Deyna Cup. I nie będzie ona zależna tylko od tego, jak prezentuje się na boisku. Musimy patrzeć na inne aspekty.

Grał w Agrykoli i Legii. Zjeździł cały świat – Zurab Tsiskaridze.

Na jego ślad natrafiłem przypadkiem, przeglądając szwedzki skarb kibica. Gruzin wśród obrońców II-ligowego Jönköpings Södra, z Legią Warszawa w polu „klub macierzysty”. Kiedy poszukałem o nim czegoś w internecie, okazało się, że Tsiskaridze ma też amerykański paszport. – Urodziłem się w Tbilisi. Do Polski przyjechałem w wieku 4 lat – zaczyna swą opowieść (po polsku) Tsiskaridze. Takie nazwisko ma wpisane w amerykańskim paszporcie. W warszawskich szkołach w dziennikach funkcjonował jako Cyskaridze. – Mój pierwszy klub to Agrykola – prostuje informacje gazety „Aftonbladet”. – W Legii grałem jako dzieciak w kilku turniejach halowych, ale nie przeszedłem do juniorów, bo w wieku 13 lat wyjechałem do Stanów, żyć z ojcem w Waszyngtonie – kontynuuje. Ale po kolei. Jak urodzony w Tbilisi chłopak, który nie miał nic wspólnego z Polską, trafił do podstawówki na Bródnie? – ZSRR się rozpadał i trzeba było stamtąd jak najszybciej wyjeżdżać. Była wojna, nie było ciepłej wody, światła. Moja mama i ojczym, który jest Rosjaninem, byli zaangażowani w teatrze jako tancerze. Ojczym dostał propozycję pracy w balecie ze Szczecina. Najpierw rok mieszkaliśmy tam. Później przenieśliśmy się do Warszawy, na Bródno, a potem do Centrum – wyjaśnia Zurab. Słynny Nikołaj Cyskaridze, tancerz baletowy Teatru Bolszoj, to jego rodzina.

Tytoń może odejść z PSV Eindhoven.

Przemysław Tytoń ma nowego trenera, ale dalej grozi mu ławka. Myśli o transferze, w grę może wchodzić Sunderland. Odrzucił oferty Rody, Standardu i Genku, a Fulham oferowało za mało. W PSV nie ma już dwóch osób, które były przekleństwem Tytonia – trenera Dicka Advocaata i bramkarza Boya Watermana, który wygrywał z nim walkę o miejsce w składzie. Kontrakt z nim nie został przedłużony, bo nie chciał go nowy szkoleniowiec Phillip Cocu. Wiosną ubiegłego roku 101-krotny reprezentant Holandii jako tymczasowy szkoleniowiec stawiał na Polaka. Nie oznacza to jednak, że pozycja Tytonia się zmieni. Z wypożyczenia do Waalwijk wrócił bowiem 22-letni Jeroen Zoet. Bronił w holenderskich drużynach juniorskich i w młodzieżówce na mistrzostwach Europy U-23. Był też powołany do pierwszej reprezentacji.

Najnowsze

Ekstraklasa

Jagiellonia w więzieniu! W Alkmaar „nie chcieli Polaków”, jak jest teraz?

Szymon Janczyk
YouTube Logo
Jagiellonia w więzieniu! W Alkmaar „nie chcieli Polaków”, jak jest teraz?
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama