Wkrótce poznamy mistrzów Polski w kategorii juniorów starszych. To znaczy – być może poznamy, bo regulamin imprezy jest tak idiotyczny, że równie dobrze odegrana może zostać scenka z „Piłkarskiego Pokera”:
– A więc kto jest mistrzem?
– Mistrza nie ma!
Już samo to, że o tytuł rywalizują cztery drużyny w ramach jednej grupy jest mocno niedorzeczne. Turniej o mistrzostwo Polski powinien się kończyć jakimś finałem, spotkaniem o wszystko, aby piłkarze poczuli niespotykany dreszczyk emocji. Zainteresowane kluby mogłyby podgrzewać atmosferę, dałoby się zrobić z tego wydarzenie medialne, chociażby na szczeblu lokalnym.
Ale nie – są cztery drużyny w jednej grupie, taka mała liga. W efekcie sytuacja jest następująca: jeśli w ostatniej kolejce Legia wygra 2:0, a Cracovia 2:1, to obie drużyny będą miały tyle samo punktów, identyczny bilans bramek, no i remis w spotkaniu bezpośrednim. Mistrza NIE BĘDZIE. W ogóle przed turniejem należało brać pod uwagę jeszcze inną ewentualność: że wszystkie zespoły zdobędą tyle samo punktów (np. po 4) i że będą miały identyczny bilans bramkowy. Należało, ale oczywiście nikt o tym nie pomyślał. Pan Ryszard Niemiec, członek komisji piłkarstwa młodzieżowego albo pan Witold Dawidowski, również członek, zamiast o swoich obowiązkach, widocznie myśleli, jak storpedować zmiany w statucie.
Legia gra z UKS-em Chorzów w Grudziądzu, Arka z Cracovia w Nowem. Działacze siedzą w knajpie w połowie drogi i zastanawiają się, w którą stronę jechać?
Wesoło jest po dwakroć. Przecież w tym samym czasie odbywają się mistrzostwa Polski juniorów młodszych. Tam jest jest idiotyczny system jednej grupy złożonej z czterech drużyn. Jednak tam po każdym meczu remisowym na wszelki wypadek strzela się jeszcze rzuty karne. W tabeli się one nie liczą, ale jeśli na koniec między drużynami będzie idealny remis (punkty, bramki, mecz bezpośredni), wtedy będą brane pod uwagę.
Jak to jest, że w juniorzy młodsi i juniorzy starsi grają wedle innego regulaminu?