– Nie ukrywam, że Sampdoria jest dla mnie trampoliną, by wyskoczyć wyżej. Nie chcę z niej odchodzić na siłę, bo dobrze się czuję w Genui, po prostu chciałbym trafić do mocniejszego klubu. Sampdoria żyje z transferów, co okno sprzedaje swoich zawodników za bardzo duże pieniądze – mówi w rozmowie z “Przeglądem Sportowym” Bartosz Bereszyński.
SUPER EXPRESS
Lewandowski i Piszczek pobiją się na święta. Dzisiaj Der Klassiker.
W tych meczach Lewy strzelił już 8 goli (7 dla Bayernu, 1 dla BVB), co daje mu trzecie miejsce ex aequo w klasyfikacji wszech czasów Der Klassiker.
Portal Bundesliga.com, zapowiadając ten mecz, znalazł Polakowi nowy przydomek “Warsaw Warrior”, czyli “warszawski wojownik”. Spotkanie zapowiada się niezwykle interesująco ze względu na umiejętności obu zespołów, ale z drugiej strony nie jest to mecz o tytuł. Po 27 kolejkach monachijczycy mają o 17 pkt. więcej niż drugie Schalke i o 18 więcej niż właśnie Borussia. Raczej formalnością jest też zgarnięcie trzeciej korony króla strzelców przez Lewandowskiego. RL ma w tym momencie 23 gole, a drugi w klasyfikacji Nils Petersen tylko 13.
Dlaczego Piotrek Zieliński pokazał „eLkę” po golu? „SE” wyjaśnia, że to nie sympatia do Legii.
Laura z trybun Stadionu Śląskiego oglądała mecz, w którym główną rolę odegrał jej ukochany. Do Chorzowa przyjechała z Ząbkowic Śląskich. To w tym miasteczku narodziła się miłość, która przetrwała do dziś. Piotr i Laura są parą od kilku lat. W ubiegłym roku panna przyjęła oświadczyny piłkarza, para planuje ślub. Mieszkają na co dzień w słonecznym Neapolu. Laura gorąco wspiera narzeczonego. “Zawsze za Tobą” – napisała ostatnio na Instagramie, dodając wspólne zdjęcie.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Na początek wywiad Izy Koprowiak z Bartoszem Bereszyńskim, który zapowiada, że latem chce zmienić klub na lepszy.
Gdy przychodził pan do Sampdorii, wybrał numer 24, bo oznaczał wiek, w którym pan wówczas był. Jaki numer ma być na koszulce po zmianie barw?
W lipcu skończę 26 lat, 1 lipca otwiera się letnie okno, więc niech będzie właśnie 26.
Właśnie pan zadeklarował, że latem chce odejść z Sampdorii.
Takie są moje cele, nie ukrywam, że Sampdoria jest dla mnie trampoliną, by wyskoczyć wyżej. Nie chcę z niej odchodzić na siłę, bo dobrze się czuję w Genui, po prostu chciałbym trafić do mocniejszego klubu. Sampdoria żyje z transferów, co okno sprzedaje swoich zawodników za bardzo duże pieniądze. Wiem, że za mnie też dużo oczekują, przychodziłem za dwa miliony euro, chcieliby dostać kilka razy więcej. Doceniają mnie, więc tanio nie puszczą.
Czy Legia uporała się z wewnętrznymi problemami? W ten weekend obcokrajowców czeka test.
Cała odpowiedzialność za wynik w spotkaniu z Arką spocznie na obcokrajowcach, którzy eliminują z podstawowego składu kolejnych Polaków. W sobotę mogą pokazać, że słusznie, że ich obecność w składzie broni się sportowo. To bardzo ważny test dla Eduardo, który do tej pory zawodzi: rozegrał sześć spotkań (cztery w pierwszym składzie), bramki nie zdobył, miał dwie asysty. A jednak to on, a nie Niezgoda (podobno nie był gotowy na cały mecz), czy Kucharczyk, wyszedł w spotkaniu z Wisłą Kraków (0:2) w podstawowym składzie. I został ośmieszony przez Carlitosa przy golu Veleza.
Mecz z zespołem Leszka Ojrzyńskiego jest też egzaminem dla Romeo Jozaka, który chce udowodnić, że zagranie va banque z Kucharczykiem było słuszne.
Zagłębie przeciąga kontraktową linę z Jarosławem Kubickim. Czy pomocnik zostanie w Lubinie? Wydaje się, że szanse są na to małe.
– Zdajemy sobie sprawę, że to chłopak stąd i chcemy o niego powalczyć. Już trzy miesiące temu zaproponowaliśmy mu przedłużenie umowy na godziwych warunkach. Po świętach na wszelki wypadek złożę ofertę jeszcze raz, tym razem nie mailem, a listem poleconym – mówi dyrektor sportowy Zagłębia Dariusz Motała (w takiej formie należy to zrobić minimum 30 dni przed wygaśnięciem umowy, by móc potem żądać ekwiwalentu w pełnej wysokości, o której była mowa na wstępie). – Jednak rozbieżności są na tyle duże, że nie potrafię powiedzieć, czy go zatrzymamy – dodaje dyrektor lubinian.
Piotr Wołosik rozmawiał z Michałem Probierzem o jego 10-dniowej eskapadzie do Brazylii podczas przerwy reprezentacyjnej.
Choć profesor Filipiak jest majętnym człowiekiem, zakładam, że Cracovii nie stać, by sprowadzić czołowego piłkarza Cruzeiro.
Jeśli chodzi o topowych – wiadomo, lecz zawsze można znaleźć pewne pole do współpracy. Wyselekcjonowaliśmy grupę piłkarzy, w różnym wieku, którą mamy zamiar obserwować (…). Dobrze wybraliśmy termin mojego pobytu, bo w Minas Gerais akurat toczono rozgrywki stanowe, czyli powiedzmy, tak, jak u nas rozgrywano by Puchar Małopolski. Na jednym meczu było 50 tysięcy widzów, na innym dwadzieścia, na trzecim nieco mniej – 10 tysięcy. Doprawdy, jestem pod wrażeniem, jak funkcjonują, jak poukładane są tam kluby, w sumie w odległym dla nas miejscu (…). Powiem szczerze: byłem wręcz zszokowany piłkarską ogładą i zaawansowaniem technicznym piłkarzy i to z każdej grupy wiekowej. Co innego słyszeć, co innego ujrzeć na własne oczy. Piłka przy nodze nikomu tam nie przeszkadza. Zobaczyliśmy w akcji osiem grup młodzieżowych, grających między sobą. Gospodarze zrobili wobec nas piękny ukłon, bo te mecze zorganizowano specjalnie dla nas.
Do „PS” dzisiaj dodatek – „Magazyn Lig Zagranicznych”. Główny tekst – o Der Klassiker i o tym, jak Bayern i Borussia odeszły od sprawdzonych metod.
Bayern i Borussię prowadzili przez ostatnią dekadę głównie wizjonerzy, mający jasny plan i dobierający sobie pod niego zawodników. Roztaczali wokół siebie aurę nie tylko tych, którzy wybierają składy, ale też ludzi, którzy pchają piłkę nożną do przodu jako dyscyplinę. Teraz oba kluby stoją na rozdrożu. W trwających rozgrywkach postawiły na trenerów tymczasowych, którzy mają uratować sezon, zanim nastąpi właściwa przebudowa. Heynckesowi to się udało, ale w czerwcu definitywnie odejdzie na emeryturę. Peter Stöger od grudnia nie przegrał jeszcze w Bundeslidze ani jednego meczu, ale jego Borussia jest zaprzeczeniem wszystkiego, co sprawiło, że w ostatnich latach rozkochała w sobie świat. Gra defensywnie, topornie, brakuje jej kreatywności i błysku.
Włochy, czyli fabryka trenerów.
„Włosi robią to lepiej” – uwielbiają powtarzać na Półwyspie Apenińskim kibice i eksperci, niejako maskując brak sukcesów na arenach sportowych faktem, że to ich sztuka trenerska należy do najbardziej pożądanych w Europie. Uznanie jakie w piłkarskim świecie mają: Carlo Ancelotti, Antonio Conte (Chelsea), Massimiliano Allegri (Juventus), Roberto Mancini (Zenit), Maurizio Sarri (Napoli), Massimo Carrera (Spartak Moskwa) czy Claudio Ranieri (FC Nantes), jedynie tę tezę potwierdzają. Każdy z nich w ostatnich latach osiągał mniejszy lub większy sukces. Wyznaczał nowe trendy.
Każdy z nich, może pomijając jowialnego, łysiejącego 66-latka, który do annałów przejdzie jako twórca jednej z największych sensacji w dziejach nowożytnej piłki i zdobycia mistrzostwa Anglii przez Leicester City, ma połączenie usposobienia choleryka i dyktatora. Wszyscy są też produktem trenerskiej szkoły mieszczącej się w Coverciano, tuż pod Florencją.
„Magazyn Lig Zagranicznych” kończy felieton Tomka Ćwiąkały o polowaniu na nowych Carlitosów.
Gdyby dziś jako, powiedzmy, 23-latek Carlitos miał kontrakt w Leganes czy Maladze, pewnie doczekałby się szansy na choćby jeden występ, a potem kto wie, jak by się to potoczyło. Takiej okazji nie mieli Quintana, Cabrera, Badia, Llonch czy nawet Ruben Jurado. Dani Suarez przed Górnikiem nie łapał się w Ponferradinie. Jak grają w ekstraklasie? Pytanie retoryczne.
Co łączy całą tę grupę? Żaden z nich nie otrzymał choćby sekundy w Primera Division. Wszyscy przyjechali do Polski na dorobku. Większość początkowo dostała zabawne kontrakty, choć podejrzewam, że zapewne i tak dwa razy wyższe niż w Hiszpanii (…), zjawili się w Polsce bez CV, ale na głodzie (…). Dla takich „Carlitosów” Ekstraklasa to życiowa szansa. Wsiądą do pierwszego samolotu z Madrytu do Modlina.
fot. FotoPyK