Weterani Marcin Robak i Marcin Wasilewski nie zagrają w meczu Wisły Kraków ze Śląskiem Wrocław. Do Krakowa wraca za to Tadeusz Pawłowski, którego dwa lata temu „Biała Gwiazda” zwolniła po zaledwie trzech meczach. Dla wrocławian piątkowe spotkanie to ostatni dzwonek, by włączyć się do walki o grupę mistrzowską. Krakowianie z kolei walczą, by utrzymać się w górnej ósemce. – To dla nas kluczowy mecz w tym kontekście – mówi Joan Carillo.
Marcin Robak nie zdołał wyleczyć przeziębienia i do Krakowa nie pojedzie. W ostatnich dniach w zespole Śląska trwała walka, by najlepszego snajpera zespołu doprowadzić do pełni zdrowia, ale wrocławianie nie zdołali wygrać z czasem. Gospodarze z kolei stracili Marcina Wasilewskiego, który narzeka na uraz mięśnia dwugłowego i w piątek na pewno nie znajdzie się w kadrze wiślaków. W Wiśle jeszcze nie wiedzą, jak długa będzie przerwa byłego reprezentanta Polski. – Czekamy na wyniki badań. „Wasyl” chętnie by już zagrał, ja też bardzo na niego liczę, bo to ważny człowiek w zespole – mówi Joan Carillo. Lista kontuzjowanych w obu ekipach jest zresztą znacznie dłuższa – trener Pawłowski nie może skorzystać z Jakuba Koseckiego, Djordje Cotry, Bobana Jovicia i Kamila Danowskiego. Z kolei w składzie gospodarzy nie zobaczymy Ivana Goznaleza i Vullenta Bashy.
To tyle, jeśli chodzi o nieobecnych. Z tych, których w Krakowie na pewno zobaczymy, najciekawszą postacią wydaje się trener gości. Starcie z Wisłą ma bowiem szczególny podtekst dla Tadeusza Pawłowskiego. Obecny szkoleniowiec Śląska wyleciał przecież w Wisły dwa lata temu po zaledwie trzech poprowadzonych meczach. Wokół tamtego rozstania narosło sporo wzajemnych oskarżeń – Pawłowski był rozczarowany brakiem zaufania i cierpliwości, wiślacy z kolei na barki trenera zrzucili odpowiedzialność za dwie porażki i remis na starcie rundy. Dziś Pawłowski śmieje się, że epizodu z Krakowa właściwie nie pamięta, bo tak krótko tam pracował. Ale to raczej dobra mina do złej gry.
Na piątkowy mecz ze Śląskiem z pewnością czeka Carlitos, który w tym roku zdobył zaledwie jedną bramkę. Snajper Wisły jesienią strzelał jak na zawołanie, gonił w klasyfikacji najlepszych strzelców Igora Angulo, ale po zimowych przygotowaniach ustrzelił tylko Lechię Gdańsk. W Krakowie mocno liczą na Hiszpana, ale ten nie trafia do siatki, a na dodatek w meczu z Koroną Kielce zmarnował rzut karny. Przełamanie może przyjść właśnie w spotkaniu z wrocławianami – według wyliczeń EkstraStats w tym sezonie tylko defensywy Lechii Gdańsk i Termaliki Nieciecza pozwoliły stworzyć rywalom więcej okazji na zdobycie bramki od obrony Śląska.
Ponadto pamiętać trzeba, że zespół z Wrocławia jako jedyna ekipa w lidze nie wygrała w tym sezonie na wyjeździe. Stadion Wisły nie jest może twierdzą nie do zdobycia, ale gdy zerkniemy na ostatnie delegacje Śląska (1:2 z Lechem, 1:1 z Górnikiem, 1:2 z Cracovią, 1:2 z Termalicą, 1:3 z Lechią, 0:3 z Koroną, 1:4 z Wisłą Płock), to faworytem wydają się wiślacy. Porażka zespołu Tadeusza Pawłowskiego może już ostatecznie pogrzebać szansę na awans do górnej ósemki, choć tak po prawdzie trudno dziś uwierzyć, by nawet korzystny wynik na stadionie Wisły sprawił, że Śląsk będzie bił się do 30. kolejki o grupę mistrzowską.
Bo o ile Śląsk do ósmej Wisły traci już osiem punktów, o tyle Arka Gdynia depcze wiślakom po piętach i traci do niej już tylko trzy oczka. – Wiemy, że to dla nas kluczowy mecz w kontekście walki o grupę mistrzowską – mówi Joan Carillo. Szczególnie, że już po spotkaniu ze Śląskiem wiślaków czeka wyjazd na Legię, a następnie mecz u siebie z Lechem.
fot. 400mm.pl