Co jakiś czas w mediach przewijają się pewni fachowcy, którzy powtarzają po sobie jak co lepsze przysłowia: znalazłem szczepionkę na chorobę prześladującą Arsenal! Akurat mija ósmy rok, odkąd złośliwy wirus zaczął drążyć klub z północnego Londynu, więc lekarzy przepojonych dobrymi chęciami znaleźć można dziś na każdym skrzyżowaniu. – Problemem są Anglicy, jest ich w składzie za mało! – powiedział doktor Pires, wcześniej znany jako były piłkarz o imieniu Robert. Fantastyczna diagnoza, chyba nic lepszego nie dało się wymyślić! Korzystając z okazji zapytamy: a co na raka? Może ziółka?
Wreszcie wyjaśniło się, co z Francuzem dzieje się od zakończenia kariery – jest bardzo zajęty, przy nim nawet papież Franciszek posiada kalendarz nietknięty atramentem. Pires ma więc zbyt mało czasu, by ogarniać otaczającą go piłkarską rzeczywistość. Czasem może coś tam przeczyta w gazecie, rzuci okiem na tabelę ligową, od święta obejrzy jakiś mecz, ale generalnie futbolem nie zaprząta sobie głowy. No bo jak inaczej mógłby palnąć taką głupotę? Arsenalowi brakuje Anglików mniej więcej tak jak stadionu na 60 tysięcy miejsc w brytyjskiej metropolii…
Pal licho, że doszukiwanie się słabości drużyny w skromnej liczbie Wyspiarzy to spore nadużycie (w tym momencie potraktowalibyśmy ich brak jako poważny atut). Gorzej, że to przejaw zwykłej ignorancji Piresa, bo właściwie to Anglików od dawien dawna nie było w zespole Arsene’a Wengera aż… tak wielu! Aktualnie pięciu piłkarzy z tego kraju występuje w podstawowym składzie lub do gry w nim aspiruje: Walcott, Oxlade-Chemberlain, Jenkinson, Gibbs i fenomenalny Wilshere.
Nie, 5 jak na Arsenal to nie jest mało, to nie jest trochę, to nie jest nawet średnio. W najgorszym razie, to wystarczająco.
Spójrzmy jak to wygląda w innych zespołach. W Manchesterze United jest ich rzeczywiście więcej, ale już w City regularnie występuje tylko dwóch Anglików (Hart i Barry), a w Chelsea trzech piłkarzy tej narodowości to ostatnio górna granica, jeśli chodzi o wyjściowy skład. 2 na 3 kluby, które w ostatnich latach odjechały „Kanonierom”, zrobiły to bez przesadnego udziału rodzimej siły roboczej.
O sile angielskich piłkarzy najlepiej świadczy zresztą lista piłkarzy, których wymienia się obecnie w gronie kandydatów do wygrania nagrody Piłkarza Sezonu od PFA. Faworytem do zabrania jej do domu jest Robin van Persie (Holender), ale nie można pochopnie pozbawiać szans Luisa Suareza (Urugwajczyk), Garetha Bale’a (Walijczyk), Juana Matę (Hiszpan) czy Michu (Hiszpan). Anglicy w ogóle się nie liczą. Ł»aden nawet nie zgłosił się do konkursu.
Jeśli jeszcze ktoś ma wątpliwości co do naszej racji, to polecamy zapoznanie się ze składem Arsenalu na mecz przeciwko Leeds United w ostatnim wybitnym dla klubu sezonie 2003/04. Wyglądał on tak: Lehmann – Lauren, Toure, Campbell, Clichy – Pires, Gilberto, Vieira – Henry, Bergkamp, Wiltord. Policzycie Anglików sami, czy mamy zrobić to za was?
Skończyło się 5:0, Arsenal zdobył mistrzostwo, nie przegrywając w drodze po to wyróżnienie ani jednego meczu. Wtedy Pires nic nie mówił o niedoborze angielskiej krwi w zespole. Chyba nawet wiemy, dlaczego…
MARCIN PIECHOTA
angliakopie.pl