Mamy kolejny dowód na to, że Cracovia znajduje się w stanie permanentnej rewolucji. Do zespołu Michała Probierza dołączył następny zawodnik – stoper Niko Datković. To już piąty zimowy transfer Pasów. Tym razem wzmacniają tyły, czyli najmniej stabilną formację, która jesienią dała się pokonać aż 32 razy. Chorwat ma być lekarstwem na problemy i zastępstwem dla sprzedanego niedawno do Korony Piotra Malarczyka.
Co o nim wiemy? To silny, wysoki (189 cm wzrostu) i dobrze grający głową zawodnik. Karierę zaczynał w Rijece, jednak nie zaliczył udanego wejścia do poważnej piłki. W macierzystym klubie grał mało, a gdy powędrował na wypożyczenie do Spezii Calcio, trudno było mu wywalczyć miejsce w pierwszym składzie. Regularnie grać zaczął tak naprawdę w sezonie 2014/15, kiedy zaliczył 25 występów w Serie B. Z miejsca trafił do szwajcarskiego Lugano i stał się ważną postacią w układance Zdenka Zemana. Był podstawowym zawodnikiem, zdobył trzy bramki w ciągu 25 spotkań, i nasłuchał się wielu pochwał od szkoleniowca, który chwalił przede wszystkim jego siłę fizyczną i umiejętność dobrego ustawiania się w kluczowych sytuacjach.
Poświęcenia nie sposób mu odmówić:
Miał 23 lata, wydawało się, że jego kariera rozkwitnie na dobre. Coś się jednak zacięło. Wrócił do Włoch, gdzie wystąpił tylko dziesięć razy. 5 listopada wyleciał za dwie żółte kartki (drugi raz jesienią), po czym już nie wrócił do składu. Do końca sezonu rozegrał oszałamiającą liczbę 34 minut. Do Ekstraklasy przychodzi więc – co żadnym zaskoczeniem nie jest – zawodnik z wyraźnym defektem, który nie potrafił wywalczyć sobie placu gry w Serie B. Inna sprawa, że ostatnią jesień miał naprawdę udaną. Grał w rumuńskiej Universitatei, gdzie mimo początkowych problemów udało mu się wywalczyć miejsce w pierwszym składzie. Paradoksalnie odkąd przebił się do składu (22 września), drużyna zaczęła tracić więcej bramek. Do czasu jego debiutu dała sobie wbić dziewięć goli w ciągu jedenastu spotkań (pięć czystych kont), później straciła dwanaście na przestrzeni dziewięciu gier. Nie jest to jednak katastrofalna średnia, tym bardziej że nie wyszedł jej przede wszystkim jeden mecz (2:5 z Steauą FCSB). Datković utrzymywał miejsce w składzie i przyczynił się do zajęcia trzeciego miejsce przed przerwą zimową. Do Krakowa przychodzi w rytmie meczowym.
Co ciekawe, już jakiś czas temu mógł trafić do Polski. W 2015 roku, po udanym sezonie w Serie B, serwis tuttomercatoweb.com informował, że Legia złożyła za niego ofertę rzędu jednego miliona euro. Legioniści poszukiwali wtedy stopera, bo klub opuścili Dossa Junior i Inaki Astiz. Swego czasu defensorem – według informacji angielskich mediów – interesowały się między innymi Aston Villa i Hearts of Midlothian. Latem 2017 portal cittadellaspezia.com podawał, że do walki o obrońcę włączył się poznański Lech. Nenad Bjelica chciał pozyskać zawodnika, z którym swego czasu współpracował w Spezii.
Cracovia oczywiście nie wygrała wyścigu z Legią i Lechem. Oba kluby odpuściły temat. Pozyskała jednak ciekawego zawodnika, posturą trochę przypominającego Miro Covilo. Zadaniem Datkovicia będzie wprowadzenie spokoju w szeregi defensywne. Jesienią obserwowaliśmy bowiem prawdziwy rollercoaster. W pierwszych jedenastu spotkaniach obrońców Cracovii wystawiała maszyna losująca. Ani razu nie udało się posłać do boju takiej samej czwórki defensorów. Od kiedy to się ustabilizowało, w trzech meczach z rzędu wyszli Fink – Malarczyk – Helik – Sowah, nagle nieco poprawiły się wyniki.
Stabilizacja. Tego przede wszystkim brakuje. Datković będzie rywalizował o miejsce z Helikiem (biorąc pod uwagę postawę jesienią, pewny miejsca w składzie), Dytiatjewem i Siplakiem. Szczególnie ostatnia dwójka to nie są rywale, z którymi nie można podjąć rękawicy. Co więcej – tak solidny obrońca, na jakiego wygląda nam Chorwat, powinien niedługo wskoczyć do podstawowej jedenastki.