W dzisiejszej prasie niemal same teksty przedligowe albo pomeczowe.
FAKT
Łukasz Piątek o ciężkiej sytuacji w Polonii.
Wychowanek zespołu z Konwiktorskiej opuścił zgrupowanie Polonii w Turcji, ponieważ od kilku miesięcy nie dostał pensji od właściciela klubu, Ireneusza Króla (49 l.). Piątek chciał zmienić pracodawcę, ale ostatecznie pozostanie przy Konwiktorskiej do końca sezonu. Trener Piotr Stokowiec (41 l.) odebrał jednak piłkarzowi opaskę kapitana. – Rozumiemy, że wam nie płacą, ale chcielibyśmy się dowiedzieć, dlaczego tak postąpiłeś – dopytywali Piątka przedstawiciele kibiców Polonii. Piłkarz najpierw poprosił o wyjście z sali dziennikarzy, a później przedstawił swoją wersję. – Powiedział, że bierze to wszystko na klatę, ale nie ma po prostu co do garnka włożyć – mówi nam jeden z uczestników spotkania. Z naszych informacji wynika, że kontrakt Piątka z Polonią gwarantuje mu ok. 50 tysięcy złotych miesięcznej pensji. Od początku sezonu zawodnik nie otrzymuje jednak całości wynagrodzenia.
I jeszcze tekst pt. „W Wiśle grają emeryci”.
W zespole Tomasza Kulawika (44 l.) aż roi się od wiekowych zawodników. Miejsce w podstawowym składzie wciąż ma Radosław Sobolewski (37 l.). Kew Jaliens (35 l.) po raz kolejny odzyskał miejsce w składzie. W bramce nadal numerem jeden jest Sergiej Pareiko (36 l.). Wciąż mocno trzyma się Arkadiusz Głowacki (34 l.), a Kamil Kosowski (36 l.) ledwie wrócił i już jest wyróżniającym się graczem. – Jak mówi Zbigniew Boniek, pewne sytuacje wynikają z biedy i właśnie dlatego Wisła ściągnęła 36-letniego Kamila – ocenia Czesław Michniewicz (43 l.). – Nie zmienia to jednak faktu, że Kamil to nadal bardzo dobry zawodnik. Sam chciałem go sprowadzić do Jagiellonii, gdy byłem tam trenerem – dodaje.
RZECZPOSPOLITA
Duży tekst o sytuacji w Ekstraklasie.
W Warszawie można już kupić koszulki z nazwiskiem „Leśnodorski” na plecach. Prezes Legii Bogusław Leśnodorski zapewnia, że nie wyprodukował ich sam i wystarczy wejść na internetowe fora kibiców, żeby mu uwierzyć. Prezes jest inny. Nie pasuje ani do swoich poprzedników, ani do grupy szefów innych klubów ekstraklasy. Powie dziennikarzom, że chce, żeby Legia była „zajebista”, jeździ po swoim gabinecie na deskorolce, a jego drogie garnitury przykuwają uwagę dużo mniej niż naszyjniki i bransoletki. Leśnodorski przyszedł z innego świata. Wspomniane strony prowadzone przez kibiców Legii są pełne optymizmu. Drzwi z logo Ligi Mistrzów, pukająca ręka. – Kto tam? – słychać ze środka. – Legia – pada odpowiedź.
(…)
Polska liga przeszła transformację po cichu i nie w tym kierunku, którego się spodziewano. Latem było Euro, zostały po nim piękne stadiony, miało to podziałać na zagranicznych piłkarzy, którzy po mistrzostwach na oferty z Polski reagowaliby pozytywnie. Po pierwsze za budową stadionów nie poszło nic więcej. Nie pojawili się nowi sponsorzy, a nawet ci, którzy do tej pory inwestowali miliony, postanowili się wycofać. Trudno, żeby do ekstraklasy trafiali znani piłkarze z zagranicy, skoro nikt nie składał im ofert. Granica zarobków 400 tysięcy euro rocznie nie tylko nie pękła, ale na obniżkę zgodzili się ci, którzy zdążyli już sobie wyrobić markę, jak Danijel Ljuboja.
GAZETA WYBORCZA
Tekst o sytuacji w Widzewie na starcie rundy rewanżowej.
– O co gramy? Nasz cel to po prostu grać jak najlepiej i być w tabeli najwyżej jak się da, na pewno wyżej niż w ostatnim sezonie – mówi w swoim stylu trener Radosław Mroczkowski, który nigdy nie lubił stawiać śmiałych deklaracji. Poprzedni sezon prowadzony przed niego Widzew zakończył na 11. pozycji. – Nie będziemy nic deklarować. Chcemy rozegrać więcej dobrych meczów niż jesienią. Zależy nam, by jakość naszej gry była wyższa, by cały czas się podnosiła – mówi trener łódzkiej drużyny. Podobnego zdania jest Bartłomiej Pawłowski, nowy zawodnik Widzewa, ale… – Puchary? To wciąż otwarta kwestia. Nie będzie łatwo, ale trzeba spróbować – mówi młody napastnik.
Pawłowski to jeden z sześciu nowych piłkarzy Widzewa. Wypożyczony z Jagiellonii Białystok zawodnik może grać w ataku albo na skrzydle w drugiej linii. Dino Gavrić i Denis Kramar to lewonożni obrońcy, Michał Płotka – prawonożny, Michał Jonczyk – napastnik, Maciej Krakowiak – bramkarz. Mroczkowskiemu marzył się jeszcze środkowy obrońca, znalazł takiego w Tunezji, ale sprowadzić go do Łodzi się nie udało. Trener Widzewa łatwo się jednak nie poddaje i spróbować ma znów latem. – Czy jesteśmy silniejsi niż jesienią? Zrobiliśmy, ile było można. Udało nam się uzupełnić kadrę, mamy teraz większe pole manewru – mówi Mroczkowski.
Korona chce… zdemolować Legię.
Legia szybka, efektowna i nieoddająca rywalom piłki? W Kielcach niekoniecznie. – Każdy, kto zetknie się w tej rundzie z nami, nie będzie tych spotkań miło wspominał – zapowiada obrońca Korony Kamil Kuzera. Trener Ojrzyński lubi piłkarzy walczących, wkładających w mecz całe serce, i taki charakter ma jego zespół – tłumaczy przed sobotnim meczem trener Legii Jan Urban. – Taka gra przekładała się na wyniki, choć ten sezon nie jest dla nich tak udany jak miniony. Wiedzą jednak, że przyjeżdża Legia Warszawa, i mają wiele do zyskania – dodaje, podając przykład Macieja Korzyma, byłego legionisty. – Nie daje wytchnienia, gra pressingiem, biega, przeszkadza, co dla każdej linii defensywnej jest nieprzyjemne.
SPORT
Ireneusz Jeleń bliski przejścia do Górnika Zabrze.
W Zabrzu o Jeleniu myślano już pół roku temu. – Już jesienią rozważaliśmy kwestię jego angażu. Temat wrócił trzy dni temu, a w piątek dogadaliśmy z agentem piłkarza warunki ewentualnego kontraktu – wyjaśnia Krzysztof Maj, wiceprezes klubu. Umowa zostanie podpisana, jeśli zawodnik pomyślnie przejdzie testy medyczne. Wyniki będą we wtorek bądź środę. Być może były reprezentant Polski wystąpi w dzisiejszym meczu drugiej drużyny „Trójkolorowych” z LZS-em Piotrówka. Zabrzanie zdają sobie sprawę, że Jeleń ma trochę zaległości i nie będzie gotowy do gry od razu. – Nie da się wszystkiego zrobić, trenując tylko indywidualnie. Irek będzie gotów do pomocy drużynie zapewne najwcześniej za 2-3 tygodnie – mówi Maj.
Marcin Baszczyński o tym jak rozpracować Lecha.
Baszczyński może pomóc trenerom rozpracować grę Lecha Poznań. Wszakże jeszcze kilka miesięcy temu grał razem z Łukaszem Teodorczykiem, który teraz ma strzelać bramki dla „Kolejorza”. – Zapewne będzie się kręcił między dwoma stoperami. Będziemy się z nim musieli zderzać, a jest to bardzo silny chłopak i świetny napastnik, który potrafi grać tyłem do bramki, dobrze operuje piłką, ma silny strzał. Będziemy musieli też wyjść wyżej, opanować grę w drugiej linii, gdzie operuje Kasper Hamalainen – opisuje „Baszczu”.
SUPER EXPRESS
Sebastian Mila zazdrości Legii transferów.
Legia jest królem zimowego polowania. Zazdrościsz liderowi poczynionych transferów?
– Tak, zazdroszczę. Przybyło tam kilku nowych piłkarzy, a dzięki temu zwiększy się rywalizacja w drużynie i co za tym idzie – podniesie poziom. Legia ma kłopot bogactwa. To ich atut.
Czy Legia po zimowych zakupach już może przyjmować gratulacje za zdobycie tytułu mistrza Polski?
– Runda dopiero się zaczyna i za wcześnie na takie deklaracje. Legia jest mocna, poszła ostatnio do przodu jako klub i drużyna. Jednak mówienie, że jest już mistrzem byłoby obraźliwe w stosunku do pozostałych ligowców. Bo tytuł trzeba sobie wywalczyć na boisku.
Lech wymieniany jest jako najgroźniejszy rywal Legii. Śląsk jest lekceważony w tej rywalizacji?
– Od dwóch lat jestem do takich sytuacji przyzwyczajony. Przecież mówiono o nas najpierw, że jesteśmy przypadkowym wicemistrzem, a potem, że przypadkowym mistrzem. To jak z piciem tranu. Nie lubisz go, ale możesz przyzwyczaić się do jego smaku.
I Kamil Kosowski o swoim pierwszym meczu po powrocie do Wisły.
– Nie wiem, czy kopyto Wisły jest kulawe, ale plan się nie zmienił: na początek mocno walnąć Bełchatów. Bo jak nie Bełchatów, to kogo? Chcemy zdecydowanie wygrać, żeby w dobrych humorach przygotować się do meczu Pucharu Polski z Jagiellonią. Ten puchar jest w tym sezonie dla Wisły arcyważny. A co do Bełchatowa, to sam już nie wiem, czego się po nich spodziewać. Kilka dni temu można było powiedzieć, że to pewny spadkowicz, ale w ostatnich dniach sprowadzili nowego bramkarza i napastnika. Mogą być nieobliczalni.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Jacek Krzynówek w roli ligowego eksperta.
Lubi pan oglądać grę Legii?
– Oczywiście. Szczególnie u siebie. Jest nie tylko dobry styl, ale i fajna otoczka. Powoli łapią zmiany, które dawno temu zaszły na Zachodzie. Kiedyś było dwóch albo trzech zawodników do grania, a reszta do biegania. Dziś prawie wszyscy są do grania i wszyscy do biegania.
Czekał pan z niecierpliwością na rundę wiosenną?
– Oglądam mecze, ale staram się jednak nie spędzać całej soboty przed telewizorem. Muszę przyznać, że często przełączam na ligę angielską. Nasza jest w telewizji trochę przekłamana. Byłem kilka razy w Bełchatowie na meczu i mówiąc delikatnie, nie wyglądało to dobrze.
Co jest nie tak?
– Wiele rzeczy. Przygotowanie fizyczne i taktyka są na niskim poziomie. Nie lubię, jak ktoś z boku, kto nie ma pojęcia o futbolu, mówi, że piłkarze się nie starają, że im się nie chce. Często jest tak, że robisz wszystko, co możesz. Chcesz biec, ale nogi ci nie pozwalają. Gdy jeden zawodnik ma problem, można to jakoś przeżyć. Gdy ma go kilku, już nie. Większość polskich drużyn jest źle przygotowana. Pokutują lata zaniedbań. Teraz zaczęło to iść w odpowiednim kierunku, ale przepaść wciąż jest. Ogromna. Niedawno Niemcy zainwestowali w akademie młodzieżowe i już mają efekt.
A na koniec jeszcze jeden tekst o Ireneuszu Jeleniu.
Były reprezentacyjny napastnik ma podpisać półroczny kontrakt z możliwością przedłużenia. Umowa zostanie sfinalizowana, jeśli wyniki jego badań medycznych będą pozytywne. Napastnik ostatnią rundę spędził w Podbeskidziu. Pod Klimczokiem prezentował się mizernie – nie zdobył bramki i nie zaliczył asysty. Przychodząc do Bielska-Białej miał duże braki, bo przez kilka miesięcy trenował indywidualnie. Teraz sytuacja się powtarza. W grudniu rozstał się z bielskim zespołem i przez ostatnie tygodnie znowu ćwiczył sam. – Irek jesienią nie pokazał na co go stać, ale myślę, że teraz mogłoby być inaczej. W każdym razie potrzebujemy ofensywnego, skrajnego pomocnika. Powrót Jelenia to byłoby ciekawe rozwiązanie – mówił niedawno na naszych łamach prezes bielskiego klubu Wojciech Borecki.