Przygoda Grzegorza Krychowiaka z West Bromwich Albion, delikatnie rzecz ujmując, nie należała do najbardziej udanych. Polak był mocno krytykowany, spekulowało się o możliwej i wręcz pożądanej zmianie klubu, a równolegle przypominano mu, że przez pół roku nie potrafił wygrać w Anglii meczu. Dziś jednak wydaje się, że sytuacja defensywnego pomocnika się znormalizowała i chyba pomału możemy sobie szukać innego piłkarza, przy którym będziemy biadolić w kontekście zbliżającego się mundialu.
Ostatnie tygodnie przyniosły kilka dobrych wiadomości. Raz, Krychowiak wreszcie wygrał mecz (przed tygodniem z Brighton). Dwa, po raz trzeci z rzędu zagrał w podstawowym składzie WBA zaliczając występ od dechy do dechy. I trzy, wczoraj w wyjazdowym starciu z Evertonem wreszcie pokazał klasę – w zgodnej opinii ekspertów był najlepszym zawodnikiem meczu, na co złożyła się m.in. fantastyczna asysta. Zobaczcie zresztą sami:
Yo #wolves fans, bet you don’t see Neves pulling passes like this every game. #wba pic.twitter.com/QP09mzVQD2
— ㅤً (@ffsKrychowiak) 20 stycznia 2018
Widać też jak na dłoni, że u Grześka wreszcie powraca pewność siebie i wiara we własne możliwości. Reprezentant Polski znowu zaczyna przypominać człowieka, którym niegdyś wszyscy się zachwycaliśmy. Wydaje się też, że wreszcie zostawił za sobą niedawne problemy i może się skoncentrować jedynie na kolejnych meczach. A dobrym prognostykiem jest też fakt, że całe WBA prezentuje się dzisiaj lepiej.
Na listopadowy i grudniowy dołek Krychowiaka złożyło się kilka czynników. Przede wszystkim wielkie obciążenia, jakim od samego początku został poddany w Anglii. Po straconej wiośnie i lecie, kiedy nie grał w ogóle, z miejsca zaczął grać co trzy dni na bardzo dużej intensywności, co zwyczajnie musiało się odbić na jego dyspozycji. Jak wiemy jednak, przygotowanie fizyczne zawsze należało do mocnych stron polskiego pomocnika, więc można było zakładać, że prędzej czy później odzyska świeżość. I wydaje się, że już na początku tego roku tak się właśnie stało.
Co ciekawe, Krychowiak był swego czasu mocno krytykowany, pomimo że tak naprawdę ani razu nie wypadł na dłużej z gry. I właściwie życzylibyśmy sobie, by problemy wszystkich naszych reprezentantów tak wyglądały, czyli zamiast dłuższego siedzenia na ławie ci mieli okazje dochodzić do siebie biegając po murawie. Pod względem minut spędzonych na boisku w tym sezonie Krychowiak przewyższa wielu innych naszych stranierich, których się w Polsce powszechnie nie krytykowało. Spośród zawodników będących blisko wyjazdu na mundial zajmuje już wysokie piąte miejsce:
Glik – 1890 minut w lidze (2700 minut we wszystkich rozgrywkach)
Lewandowski – 1376 (2189)
Fabiański – 2070 (2070)
Grosicki – 1589 (1589)
Krychowiak – 1191 (1366)
Zieliński – 760 (1350)
Góralski – 658 (1322)
Szczęsny – 900 (1170)
Piszczek – 750 (1150)
Bereszyński – 1142 (1142)
Rybus – 745 (989)
Linetty – 674 (674)
Błaszczykowski – 426 (606)
Milik – 90 (195)
Patrząc na te liczby, naprawdę nie widać wielkich podstaw, by dłużej zamartwiać się sytuacją Krychowiaka. Być może dalej nie będzie należał do czołowych pomocników Premier League, być może też w maju poczuje, jak smakuje degradacja (obecnie WBA zajmuje 19. miejsce w lidze z 3 punktami straty do bezpiecznych lokat). Ale też wydaje się, że przed mundialem w Rosji Adam Nawałka będzie miał swojego defensywnego pomocnika w rytmie meczowym, z naprawdę solidną liczbą minut w potwornie silnych rozgrywkach. Jakkolwiek spojrzeć, to chyba już przestaje mieścić się w definicji słowa “problem”.