Nie trzeba być wróżbitą Maciejem, by przewidzieć scenariusz spotkań Manchesteru City. Porażka z Liverpoolem się zdarzyła, ale nie zmieniało to faktu, że podejmując na własnym stadionie Newcastle, byli murowanymi faworytami. Takie zestawienie drużyn musiało skończyć się oblężeniem bramki przyjezdnych. Głównym niszczycielem obrony rywali był Kun Aguero.
– Przegraliśmy mecz, ale musimy umieć żyć z tego typu sytuacjami w trakcie sezonu. Postaramy się jednak, by to uczucie było jak najkrótsze – mówił Pep Guardiola po porażce z Liverpoolem. Co tutaj dużo mówić? Były szkoleniowiec Barcelony myli się niezwykle rzadko w tym sezonie, dlatego nikogo już chyba nie dziwi, że znowu miał rację. Jego piłkarze postarali się do tego stopnia, że przez pierwsze trzy kwadranse mogliśmy oglądać coś w stylu hokejowego zamka. Totalna dominacja i oblężenie bramki Newcastle:
– Uderzenie Walkera z dystansu, ale akurat tutaj było bardzo niecelnie,
– ciekawe wejścia Sane w pole karne, które były groźne, lecz blokowane w ostatniej chwili przez piłkarzy Beniteza,
– groźne uderzenie Davida Silvy, wybronione przez Darlowa,
– gol Sterlinga, który został słusznie anulowany, ponieważ Anglik był na spalonym.
Bramka wisiała w powietrzu, ale brakowało precyzji. Starał się to zmienić Kevin De Bruyne, który jednak przeplatał dziś dobre zagrania ze słabymi. Belg fatalnie spudłował z rzutu wolnego, dwa razy kiepsko strzelał z dystansu, a także zdarzyło mu się niecelnie dośrodkować. Jednak właśnie po jego wrzutce bramkę strzelił Sergio Aguero. 26-latek dośrodkował na krótki słupek, a Argentyńczyk musnął futbolówkę grzywką i wpadła pierwsza bramka. Wydawało się więc, że najtrudniejsze już za piłkarzami Guardioli. Tym bardziej że Manquillo sfaulował w polu karnym Sterlinga i arbiter wskazał na wapno. Jedenastkę na bramkę – pewnym strzałem – zamienił Aguero. Cóż, chyba większość oglądających pomyślała, że emocji już za dużo w tym meczu nie będzie. W końcu Newcastle w ofensywnie nie istniało przez ponad godzinę gry, dlatego trudno było myśleć, że stworzą akcję, a co dopiero strzelą bramkę. A jednak! Fenomenalnym podaniem popisał się Clark, który wypuścił na wolną pozycję Murphy’ego. Anglik w sytuacji sam na sam z Edersonem zachował zimną krew – podciął piłkę nad Brazylijczykiem – i padła bramka kontaktowa.
Mało brakowało, a chwilę później mógł być już remis, ponieważ Ederson fatalnie interweniował po strzale Diame. W polu karnym zrobiło się spore zamieszanie, jednak dobitka była niecelna. Niespodziewanie zrobiło się przez chwilę nerwowo, co mocno rozwścieczyło Guardiolę. Długo jednak nie trzeba było czekać, a Manchester zdobył trzecią bramkę. Po raz trzeci w tym meczu strzelił Aguero, ale dużo większe brawa należą się Sane, który w indywidualnej akcji minął czterech przeciwników, a następnie wyłożył piłkę Aguero. Tym razem już Newcastle nie odpowiedziało.
Wynik dość skromny, bo Manchester mógł strzelić znacznie więcej. Jednak, jeśli cokolwiek ma martwić Guardiolę, to nie wynik, a chwilowy brak skupienia. Gdyby Obywatele grali dzisiaj z nieco lepszą drużyną, mogłoby skończyć się różnie.
Manchester City – Newcastle 3:1 (1:0)
1:0 Aguero 34′
2:0 Aguero 63′
2:1 Murphy 67′
3:1 Aguero 83′