Kolejny dzień, kolejna bomba transferowa odpalona. Kamil Poźniak zamienia Gwardię Koszalin na wietnamski Câu lạc bộ Bóng đá Thành phố Hồ Chí Minh. Żeby nie było niedomówień, chodzi o klub piłkarski, a nie knajpę, w której okolicy straż miejska notuje wyjątkowo liczne zaginięcia bezpańskich kotów.
Stadion klubu Poźniaka
Klub gra w Sajgonie
Nie powiemy, że Późniak tym samym kończy piłkarską karierę, bo zakończył ją już przecież dawno temu. Próbował wrócić na jako takie tory, jeszcze w zeszłym sezonie nawet wystąpił w meczu Ekstraklasy (całe osiemnaście minut w szlagierze Zagłębie Lubin – Górnik Łęczna 0:0). Nie udało się kolejny raz, co nie zdziwiło nikogo, a Poźniak dołącza do teleexpressowej galerii ludzi pozytywnie zakręconych galerii wiecznych talentów, które w sumie nigdy przekonująco nie uzasadniły, dlaczego w ogóle nazywano je talentami, ale co powozili się na obietnicy parę lat, to tylko ich.
Poźniak już od jakiegoś czasu miał ochotę zabawić się w piłkarskiego turystę – zimą zeszłego roku pojechał na testy do malezyjskiego Selangoru, ale musiał zadowolić się występem w sparingu i wysłaniem pocztówki do najbliższych. Teraz udało się, bowiem ryzyko, z jakim mierzyły się swego czasu ŁKS, Lechia i GKS Bełchatów, podjął dwunastu zespół zeszłego sezonu wietnamskiej ekstraklasy.
Poźniakowi w ogóle się nie dziwimy, więcej – gratulujemy decyzji. Jacek Magdziński był jednym z dziesiątek trzecioligowych anonimów bez większych perspektyw. Grał dla garstki ludzi za garstkę miedziaków. Wybrał egzotyczny kierunek i na tym wygrał, stając się postacią w środowisku powszechnie kojarzoną, łapiąc się na fajną przygodę, ale przede wszystkim zaczynając w Angoli z czystą kartą, na nowo mogąc pokazać co umie. Z Poźniakiem może być podobnie. W najgorszym wypadku na cudzy koszt zobaczy kawałek zupełnie innego świata, ale tak jak swego czasu Magdziński dostał szansę na nowe otwarcie. To znacznie więcej niż cokolwiek, na co mógł liczyć wiosną w Gwardii Koszalin.
Wietnam to podobnie jak Tajlandia kolejny azjatycki kraj, w którym futbol przeżywa boom. Liga nie ma startu do najlepszych na kontynencie, nie płaci się tutaj wielkich pieniędzy, ale umówmy się: w II lidze polskiej też jeszcze nikt milionerem nie został. Zagraniczną gwiazdą nowego klubu Poźniaka jest na przykład Gonzalo Marronkle, 33-letni Argentyńczyk, który swego czasu dwa lata spędził w portugalskim Portimonense. Brazylijczyk Gustavo Santos Costa zagrał kilka meczów w J League i J2 League. Ale perełką jest Rodrigo Possebon, Brazylijczyk, który zagrał… w kadrze U20 Italii, a także trzy razy dla Man Utd (!). W sezonie 07/08 wystąpił nawet w Premier League zmieniając Ryana Giggsa z Newcastle. Później – na oko – więcej zmieniał kluby, niż gdziekolwiek grał, fuchy łapiąc głównie na te parę meczów w barwach Czerwonych Diabłów.
Źródło: Wikipedia
Wątpimy, by mimo gwiazdy takiego formatu, która w znajomych na Naszej Szatni ma Cristiano Ronaldo, Ho Chi Minh City FC ograłoby Gwardię Koszalin. Ale choć w praktyce Poźniak najprawdopodobniej zamienia klub słaby na słaby, tak coś nam podpowiada, że paru kumpli z drużyny mu zazdrości, a najpóźniej za kilka lat, dobijając do trzydziestki, poprosi o namiar na agenta.