Ostatnie w tym roku zestawienie kozaków i badziewiaków jest dość szokujące. Jeszcze do wczorajszego wieczora największe wydarzenia kolejki to hat-trick Gytkjaera i nieudolność Legii, jednak twierdza w Zabrzu runęła z takim hukiem, że trochę się pozmieniało, w tym nasza jedenastka i antyjedenastka kolejki. Bo gdy porównaliśmy ze sobą występy wszystkich piłkarzy, wyszło nam, że aż czterech zabrzan solidnie zapracowało na tytuł badziewaków. To o tyle ciekawe, że wcześniej przez całą jesień wszyscy piłkarze Górnika łącznie lądowali wśród najgorszych… dwa razy.
Adam Wolniewicz po spotkaniu z Cracovią w połowie sierpnia i Tomasz Loska po niedawnym meczu z Lechią. Tyle, finito. Górnicy byli raczej etatowymi kozakami, bo ciężko znaleźć drużynę, w której tylu piłkarzy kosiło tak wiele nominacji: Angulo miał ich 6, Kurzawa, Kądzior, Żurkowski, Wieteska – po 4, Suarez – 3, Loska, Łukasz Wolsztyński – po 2, wyróżniani byli też Matuszek i Koj. To pokazuje, jak wyrównaną i silną grupę wyselekcjonował Marcin Brosz. Niestety, grupę tylko 12 piłkarzy…
I może tu można znaleźć też jakąś podpowiedź, gdy spróbujemy wyjaśnić to, co się wczoraj stało. Oczywiście nie można odpowiedzialności za wynik zrzucać na barki jednego piłkarza, bo byłoby to krzywdzące, ale występ Meika Karwota, który zastępował wczoraj Michała Koja, na pewno był ważnym elementem sensacyjnego rozstrzygnięcia. Już pal licho tego samobója. Widać było, że nie ma przypadku w tym, że gość nie gra. Zresztą, co my się będziemy produkować. Formułkę podsumowującą takie występy można znaleźć w sieci. Pasuje jak ulał.
Prócz niego wyróżniliśmy Loskę, Wieteskę i Ambrosiewicza. Pierwszy jest trochę jak Korona Kielce – runda jesienna potrwała dla niego o jakieś 3-4 mecze za długo. Drugi jeszcze raz zasygnalizował, że chyba za szybko robi się z niego gwiazdę ekstraklasę (np. eksperci Ligi+ Extra wybrali go do jedenastki rundy), a trzeciego zdecydowanie bardziej wolimy w środku pola niż na prawej stronie. Ale też nie aż tak bardzo, by wygryzł Matuszka czy Żurkowskiego.
Jakie mają towarzystwo? Przyzwoite. Łukasz Piątek zagrał chyba rundę życia, ale spuentował ją fatalnie. Najpierw nie wykorzystał świetnej okazji, gdy Putnocky minął się z piłką, później złym zagraniem sprokurował drugiego gola, a na koniec jak dziecko minął go Gytkjaer. Chłop myślami był już na pasterce. Słabszy mecz przytrafił się również m.in. Siemaszce, a także trzymającemu nie najgorszy poziom Boguskiemu.
Skoro w kozakach tym razem nie ma graczy Górnika, to pojawiała się szansa dla innych. Wrzuciliśmy do nich na przykład dwóch oprawców ekipy z Zabrza – Finka i Hernandeza. Kandydatem był też m.in. Pestka, ale akurat w tej kolejce mieliśmy straszny ścisk na lewej obronie. No bo prócz niego był jeszcze Kostewycz (dwie asysty, choć druga trochę przypadkowa), Mraz (gol, asysta) i Matynia (asysta). Postawiliśmy na ostatniego. W ofensywie więcej dali obrońcy Lecha i Sandecji, ale wydaje nam się, że zawodnik Pogoni, który zaliczył dopiero drugi występ w tym sezonie, był ze wszystkich najpewniejszym punktem swojej drużyny. Na pewno pewniejszym niż Mraz, który sporo razy mylił się w defensywie.
Jakub Świerczok, który w ostatnich kolejkach nie biega po boisku, tylko fruwa kilka centymetrów ponad murawą, zgarnął szóstą nominację. W całej lidze lepszy jest tylko Carlitos, który tym razem też był kandydatem, ale nie tak mocnym jak nasi wybrańcy.
Fot. FotoPyk