Na dwóch ostatnich mundialach polskie piłkarki ręczne zajmowały czwarte miejsce. Na obu tych turniejach prowadził je Kim Rasmussen. Dziś Duńczyk… wyeliminował biało-czerwone z mistrzostw świata. Po porażce z trenowaną przez niego reprezentacją Węgier (28:31) nasze dziewczyny straciły szanse na awans do 1/8 finału.
Rasmussen szkolił Polki przez sześć lat. Z większością zawodniczek starej gwardii do dziś ma dobry kontakt i np. chętnie komentuje ich fotki na Facebooku. Nie wiemy, czy po czwartkowym spotkaniu Kim zostanie przez dziewczyny zablokowany, ale niezależnie od tego pewne jest jedno – dziś to on znalazł sposób na zablokowanie naszej drużyny.
O ile w pierwszej połowie jeszcze jakoś to wyglądało (11:13), o tyle w drugiej biało-czerwone zostały przerobione na gulasz. W tym czasie w obronie nasze dziewczyny zostawiały rywalkom tyle przestrzeni, że przeszłaby tamtędy pielgrzymka do Częstochowy. Bramkarki kompletnie stanęły, naszym zdaniem nie wyłapałyby wówczas nawet rzutów piłką szwajcarską. W ataku, niestety, nie wyglądało to lepiej. Nasze dziewczyny odbijały się od przeciwniczek jak od ściany, a w 45. minucie, kiedy przegrywaliśmy aż 17:25, doszło do sytuacji, która wyglądała naprawdę groźnie. Oto kapitan Karolina Kudłacz-Gloc po uderzeniu Anett Kisfaludy złożyła się niczym Artur Szpilka po strzale od Deontay’a Wildera. Serio wyglądało to kiepsko, Polka przez kilka minut nie podnosiła się z parkietu, a realizator nie był w stanie pokazać, co z jej twarzą. Zaczęliśmy się obawiać, że dostała w oko jak Karol Bielecki w pamiętnym spotkaniu z Chorwacją. Na szczęście skończyło się na strachu i jest to jedyna pozytywna wiadomość dnia.
Lanie od Węgierek oznacza, że Polki mogą wywalczyć na MŚ co najwyżej siedemnaste miejsce. Szkoda, bo przecież przed turniejem były w dobrej formie – wygrały Puchar Karpat – podobnie zresztą jak na pierwszym meczu mundialu. Kiedy dziewczyny Leszka Krowickiego odprawiły na inaugurację Szwedki, zastanawialiśmy się, w której knajpie rezerwować stolik na 1/8 finału. Po tym sukcesiku owszem, można było spodziewać się porażki z obrończyniami tytułu Norweżkami, ale że spiorą nas zarówno Czeszki, jak i Węgierki? Na to byśmy nie wpadli. Cóż, pozostaje liczyć, że na Euro 2018 panom pójdzie lepiej.
Fot. ZPRP.pl