– Każdego roku Bayern atakuje Ligę Mistrzów. I ponieważ jest już coraz bliżej, to kwestią czasu się wydaje, kiedy zdobędzie to trofeum – nie ma wątpliwości Stefan Effenberg, były piłkarz. Bawarczycy, pokonując bez większych problemów Valencię, pokazali, że awans z grupy powinien być w ich przypadku zwykłą formalnością.
Jedyny moment, kiedy trener Jupp Heynckes faktycznie mógł obawiać się o wynik, to doliczony czas gry. Wtedy Hiszpanie zdobyli kontaktowego gola, Manuel Neuer trzymał mocno piłkę w rękach i nie chciał szybko wznowić gry, ale… Bayern szybko ruszył do przodu i po chwili miał rzut karny (akurat niewykorzystany). Jednak wątpliwości, komu należały się trzy punkty, nie miał nikt.
– Bayern był zdecydowanie lepszy, ale to przede wszystkim jeden z głównych faworytów całych rozgrywek. Ten, kto chce być najlepszy w Europie, po drodze musi pokonać i Barcelonę, i właśnie Bayern – nie ma wątpliwości Effenberg, obecnie komentator telewizyjny. Trener Heynckes, jak to ma w zwyczaju, jakichkolwiek deklaracji woli unikać. Zapytany o kilka zmian w składzie, „odkrywczo” stwierdził: – Ł»ycie byłoby nudne, gdybyśmy raz na jakiś czas nie natrafili na niespodziankę. A przecież w drużynie jest więcej piłkarzy, niż tylko jedenastu… Jeśli natomiast ktoś uwierzył, że zakup Javiego Martineza nagle zmieni politykę niemieckiego klubu, jest w błędzie. Uli Hoeness, prezydent Bayernu, na dzień dobry zapowiedział, że przez kolejne dziesięć lat tak wielkich pieniędzy na jednego piłkarza nie wyda.
Po meczu z Valencią Heynckes miał zastrzeżenia do swoich podopiecznych, że nie byli skoncentrowani do samego końca, ale to nie tylko ich wina. – Kibice wspierali nas podczas meczu okrzykami „Ole!”, ale szczerze mówiąc, mnie to się nie podobało. W Lidze Mistrzów takie rzeczy nie powinny być miejsca – zdradził. Dość oryginalne, musimy przyznać, wytłumaczenie. Tak samo można by przecież zaapelować do kibiców, by podczas spotkań siedzieli cicho i nie dopingowali, to też może rozpraszać…
PT
