Reklama

Zadyszka mistrza: dwie pięciosetówki Federera z przeciętniakami

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

01 września 2017, 14:13 • 4 min czytania 5 komentarzy

Roger Federer w US Open miał mieć autostradę do trzeciego w tym roku wielkoszlemowego zwycięstwa. Walkę o szósty w karierze triumf na kortach Flushing Meadows zaczął wyjątkowo niemrawo. Szwajcar do awansu do trzeciej rundy potrzebował już dwóch pięciosetówek. Czy takie marnowanie energii musi oznaczać kłopoty dla najstarszego zawodnika światowej czołówki?

Zadyszka mistrza: dwie pięciosetówki Federera z przeciętniakami

Liczby mówią same za siebie. Na wygranie dwóch meczów w Nowym Jorku Roger Federer potrzebował 5 godzin i 45 minut. Tymczasem na Wimbledonie w 3 godziny i 40 minut zameldował się w ćwierćfinale (4 zwycięstwa). Co więcej, w Londynie w ogóle nie stracił seta, a teraz oddał już cztery. Owszem, w drodze po triumf w Australian Open rozegrał trzy pięciosetowe mecze, ale dopiero w dalszej fazie turnieju. No i oczywiście zupełnie inna była klasa rywali. W Melbourne do największego wysiłku Szwajcara zmusili Kei Nishikori (# 5. w rankingu ATP), Stan Wawrinka (#4) i Rafa Nadal (wtedy #9, dziś #1). A na US Open Federer był bliski porażek w starciach z takimi gigantami, jak Frances Tiafoe (#70) oraz Michaił Jużnyj (#101).

Jeśli komuś jeszcze mało, dodajmy do tego na przykład wynik czwartego seta meczu Szwajcara z 19-letnim Amerykaninem. Żeby była jasność: Federer, czyli faworyt turnieju, kontra niemal junior. Tiafoe niespodziewanie wygrywa pierwszego seta 6:4, potem gładko przegrywa 2:6, 1:6. I wtedy następuje coś, co Federerowi właściwie się nie zdarza. Dwukrotnie daje się przełamać i przegrywa 1:6, w dodatku w niespełna 25 minut (czwarty set poniżej, od 9:35). Oczywiście, faworyt szybko się pozbierał i decydującą partię już wygrał. Ale faktem jest, że mecz z Tiafoe kosztował go bardzo wiele sił.

 

Reklama

Oczywiście, liczyłem na lepszy start, naprawdę miałem kłopoty. Frances grał bardzo dobrze, a ja miałem kłopoty z właściwym ustawieniem stóp, moje oczy nie funkcjonowały dobrze, źle oceniałem dystans – tłumaczył po spotkaniu. – W piątym secie grałem o wygraną, a nie czekałem na jego błąd. Myślę, że mi się to udało, więc jestem bardzo podekscytowany i szczęśliwy, że zwyciężyłem.

Najczęściej pierwsze kilka rund turniejów wielkoszlemowych to dla Federera spacerki. Owszem, czasem zdarza się trudniejszy mecz, ale potem błyskawicznie wszystko wraca do normy. Tymczasem na US Open 2017 normą wydają się być pięciosetowe batalie. Dziś Szwajcar piekielnie męczył się z Michaiłem Jużnym. Pokonał notowanego tuż poza pierwszą setką Rosjanina 6:1, 6:7, 4:6, 6:4, 6:2. Spędził na korcie ponad trzy godziny.

Po wygraniu pięciosetowego spotkania jesteś na haju, bardzo podekscytowany, że przeszedłeś. Ja w takiej sytuacji nie widzę negatywów – zapewnia Federer. – Mogę czuć się trochę bardziej zmęczony niż normalnie w trzeciej rundzie, ale jest ok. Po przygotowaniach zakładałem, że będę miał trochę problemów we wczesnej fazie turnieju. Może mam ich nieco więcej niż bym chciał, ale wciąż jestem w grze, wciąż mam szansę. Było trochę strasznie, ale to już za mną. Mogę skupić się na grze w tenisa. Oczywiście, z odrobiną zmęczenia, ale to nie problem. Robiłem to już setki razy, więc się tym nie przejmuję.

Federer po zwycięstwie w Australian Open i Wimbledonie siłą rzeczy stał się jednym z głównych kandydatów do wygranej w US Open. Tym bardziej, że obsada nowojorskiego turnieju jest wyjątkowo słaba. Nie grają z powodu kontuzji Andy Murray (#2), Stan Wawrinka (#4) i Novak Djoković (#5). Z turnieju już odpadli także Alexander Zverev (#6) i Grigor Dimitrov (#9). Z perspektywy Szwajcara, nic tylko grać i wygrywać. No i wygląda na to, że teraz powinno być łatwiej. W 3. rundzie rywalem Federera będzie Feliciano Lopez. Hiszpan w dwóch pierwszych rundach także się męczył, na korcie spędził ponad 5 godzin. Ale ważniejsza jest inna liczba: to będzie jego 13. mecz ze Szwajcarem. Nie wygrał nigdy. Ugrał łącznie 4 sety. Jeśli z kimś rozstawiony z numerem 3. gracz powinien mieć prostą przeprawę, to właśnie z Hiszpanem. Ale z drugiej strony, nic nie trwa wiecznie. Federer gra w turniejach wielkoszlemowych od 1999 roku. Właśnie po raz pierwszy zaliczył 10 setów w dwóch pierwszych rundach. Kto powiedział, że teraz nie może się skończyć jego zwycięska seria z Lopezem?

Nie sądzę, żeby pięciosetówki w pierwszych rundach miały jakieś znaczenie. W US Open gra się co dwa dni, Federer jest takim profesjonalistą, że spokojnie zdąży się zregenerować do kolejnego spotkania. Oczywiście, lepiej dla niego by było, żeby wygrywał w trzech setach, ale ostatecznie liczy się zwycięstwo – mówi Adam Romer, redaktor naczelny miesięcznika „Tenisklub”. – W Wielkim Szlemie decydujące są ostatnie rundy, pierwsze mecze nie mają znaczenia, trzeba je po prostu wygrać.

A propos, pierwsze dwa mecze wygrała też Agnieszka Radwańska. Ale w jej przypadku, nauczeni doświadczeniem tegorocznych Wielkich Szlemów, skupiamy się tylko na najbliższym spotkaniu. W 3. rundzie zagra z CoCo Vandeweghe. Do tej pory grały 6 razy, Polka wygrała pięciokrotnie (bez straty seta). Nie wyciągamy żadnych wniosków, ale czwarta runda byłaby spoko…

Reklama

JC

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

5 komentarzy

Loading...