Kiedy siatkarska Europa imprezuje podczas Eurovolley w Polsce, ponad tysiąc kilometrów na północ, w Finlandii, wciąż trwa jeden z największych skandali obyczajowych w historii siatkówki. Kiedy latem 2016 roku wpakowano do tamtejszego więzienia grupę reprezentantów Kuby, sprawa wydawała się być czarno-biała. Był zbiorowy gwałt, mocne dowody, a więc i wysokie wyroki. Niespełna rok później afera jednak nieco poszarzała. Wyroki skrócono, a jeden skazaniec w ogóle wrócił oczyszczony do ojczyzny. I już zapowiedział, że chce wystawić fińskiemu rządowi rachunek – 350 tys. euro.
***
To miał być turniej z gatunku „odhaczamy i wracamy”. Kubańczycy myślami byli już na wymarzonych igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro, ale trzeba było jeszcze zaliczyć ostatni weekend drugiej dywizji Ligi Światowej. W tamtych rozgrywkach szło im kiepsko, spośród sześciu wcześniejszych meczów wygrali raptem dwa. W Finlandii, oprócz gospodarzy, mieli zmierzyć się też z Portugalią i Kanadą. Turniej zaczęli w piątek, 1 lipca, od potyczki z ostatnią z tych ekip. Zagrali nieźle, ale i tak przegrali 2:3.
To nie był dobry mecz dla przyjmującego Osmany’ego Uriarte Mestre. 21-latek był tego dnia tylko rezerwowym, jako zmiennik zdobył marne dwa punkty. I być może po części dlatego zamiast wyspać się przed drugim meczem, wolał zejść do klubu nocnego, który mieścił się w piwnicy hotelu w Tampere. Wtedy jeszcze nie miał prawa wiedzieć, że to będzie melanż, za który przyjdzie mu zapłacić najwyższy rachunek w życiu.
SMS z zaproszeniem
Impreza rozkręciła się na tyle, że w towarzystwie spotkanej tam prostytutki, młodej Finki, wrócił do swojego pokoju. Co działo się dalej feralnej nocy? Według wersji fińskich śledczych, kiedy mężczyzna skończył się zabawiać, nie informując o niczym kobiety napisał SMS-a do kolegów z drużyny, zapraszając ich do siebie. Ci długo nie zastanawiali się i wkrótce ochoczo do niego dołączyli. Finka, widząc że impreza wymyka się spod kontroli, próbowała uciec, ale Kubańczycy targając za włosy zaciągnęli ją z powrotem do pokoju, gdzie następnie rzekomo brutalnie zgwałcili. Jeden po drugim. Dwóch siatkarzy miało też niektóre sceny nagrywać i fotografować telefonami. Kiedy kobietę wypuszczono po ponad godzinie, ta zbiegła do recepcji i stamtąd zadzwoniła na policję zgłaszając gwałt.
Wszystko potoczyło się szybko, pierwszych trzech siatkarzy zatrzymano w sobotę, pozostałych pięciu w niedzielę. Wszyscy z miejsca trafili do aresztu. Chociaż nie od razu znane były nazwiska podejrzanych, to o skandalu zaczęły informować media na całym świecie. Wcześniej kubańscy sportowcy najbardziej znani byli z częstych ucieczek ze zgrupowań, nie chcąc wracać do kraju rządzonego przez Komunistyczną Partię Kuby, ale opinię publiczną przestawało to już dziwić. Skandal z Finlandii zaskoczył wszystkich.
Po wstępnych ustaleniach, dwóch siatkarzy wypuszczono i razem z drużyną mogli oni wrócić na Kubę. Po kilku tygodniach przed fińskim sądem stanęła więc szóstka: oprócz Uriarte, byli to kapitan kadry Rolando Cepeda Abreu, Alfonso Gavilan, Ricardo Calvo Manzano, Luis Sosa Sierra i Dariel Albo Miranda. Najmłodszy z nich miał wtedy 20 lat, najstarszy 27. W trakcie procesu uniewinniono tylko Mirandę. Pozostali zostali skazani na pięć lat więzienia, z wyjątkiem Sosa Sierry, który dostał trzy i pół roku. Każdy z nich miał też wypłacić kobiecie zadośćuczynienie w wysokości 27 tys. dolarów.
Decydujące przy podjęciu wyroki były przeprowadzone badania DNA, zeznania pokrzywdzonej oraz wspomniane nagrania i zdjęcia z telefonów siatkarzy. Żaden z nich oczywiście do gwałtu się nie przyznawał. Jedni przekonywali, że kobiety nawet nie dotknęli, drudzy że wszystko odbywało się za jej zgodą, a późniejsze oskarżenie o gwałt było po prostu zemstą, bo nie mogli (lub nie chcieli) zapłacić jej za usługę.
Od momentu zatrzymania do wydania wyroku nie minęły nawet dwa miesiące. – Czy zdziwiło mnie, że zostali skazani tak szybko? Nie – mówi Weszło Maciej Kusaj, były siatkarz, który występował w lidze fińskiej w sezonie 2014/2015, przy okazji nieźle poznając kraj.
– Tamtejszy wymiar sprawiedliwości działa bardzo szybko. Dobrze pokazuje to chociażby przykład pracodawców. Jeśli któryś nie płaci pracownikowi, sądy błyskawicznie wyciągają wobec niego konsekwencje, czasami dosłownie w pół miesiąca. Dlatego w tym kraju firmy boją się mieć dosłownie euro zaległości, tam wszyscy obawiają się sądów. Sprawa Kubańczyków dodatkowo była jeszcze bardzo nagłośniona w mediach, dlatego Finom pewnie zależało też, żeby to szybko zamknąć – dodaje.
Prawnicy siatkarzy oczywiście kontratakowali. Zarzucali sądowi, że wyrok w dużej mierze został oparty na zeznaniach kobiety. Ich zdaniem dużą rolę odegrały panujące w kraju nastroje społeczne, które w kontekście obcokrajowców w Finlandii od pewnego czasu były mocno napięte. Po pojawiających się przypadkach gwałtów na Finkach, mieszkańcy domagali się zaostrzenia prawa imigracyjnego, a w publicznej telewizji emitowano policyjne spoty uczulające kobiety, jak mają zachowywać się w chwili zagrożenia.
Kilka miesięcy później do skazańców udało się dotrzeć dziennikarzom włoskiej „La Gazzetta dello Sport”. Kubańczycy oczywiście twardo trwali przy swojej wersji zdarzeń, skarżąc się jednocześnie na sposób prowadzenia procesu, warunki panujące w więzieniu, gdzie mieli być poniżani, a także utrudniony kontakt z rodzinami. – Proces odbył się we wrogiej atmosferze tylko dlatego, że mamy ciemny kolor skóry. Źle przetłumaczono nawet niektóre nasze słowa – mówił Rolando Cepeda Abreu.
– Jesteśmy całkowicie zniszczeni i porzuceni. Nie uprawiałem seksu z tą kobietą. Mamy nadzieję, że nasze odwołanie coś zmieni – komentował Luis Sosa Sierra.
Co wydarzyło się w Kanadzie?
Kubańczycy nadziei upatrywali właśnie w złożonej apelacji. Mijały kolejne miesiące, siatkarze czekali na kolejne kroki fińskiego wymiaru sprawiedliwości, a w mediach co chwilę pojawiały się kolejne informacje o reprezentantach. W kwietniu tego roku portal „Havana Times” zasugerował nawet, że zdarzenia z Tampere nie były prawdopodobnie pierwszym podobnym wyskokiem siatkarskiej grupy baletowej. Serwis – powołując się na swojego informatora będącego członkiem reprezentacji – napisał, że do podobnej historii miało dojść także kilka miesięcy wcześniej, podczas rozgrywanego na początku 2016 roku w Kanadzie turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk. Zdaniem autora, wtedy jednak obyło się bez zawiadomienia ze strony pokrzywdzonej. Ile w tym prawdy? Nie wiadomo. Informator „Havana Times” powiedział też, że słyszał, jak trener reprezentacji Rodolfo Luis Sanchez podczas turnieju w Finlandii miał zwracać uwagę swoim szukającym wrażeń zawodnikom, mówiąc: „Zachowujcie się”.
Szkoleniowiec jednak ich nie upilnował, za co został ostatecznie zdymisjonowany jeszcze przed starem igrzysk olimpijskich w Rio.
Wznowienie procesu po złożonej apelacji miało jednak zaskakując finał. Pod koniec czerwca sąd postanowił skrócić kary Kubańczykom, a jednego z nich nawet oczyścić z zarzutów i odesłać do domu. W przypadku Ricardo Calvo Manzano wyrok zmniejszono do trzech i pół roku, Rolando Cepedy Abreu do dwóch i pół, a Alfonso Gavilana do zaledwie piętnastu miesięcy (przypomnijmy, z pięciu lat) Najdłużej posiedzi Osmany Uriarte Mestre, któremu odsiadkę skrócono tylko o rok, a więc do czterech lat. Sąd uznał go za najbardziej winnego, bo wszystko działo się w jego pokoju, a on miał podżegać do gwałtu. Skrócenie wyroków argumentowano tym, że ten wydany przez sąd pierwszej instancji uznano za zbyt surowy. Poza tym wcześniej nie rozpatrzono należycie tego, którzy zawodnicy faktycznie byli prowodyrami zajścia, a którzy byli w nim “mniej aktywni”.
Z wolności cieszyć się może natomiast Luis Sosa Sierra. Śledczy – po roku trzymania go za kratkami – dali w końcu wiarę jego wersji, że nie wziął udziału w gwałcie. Przez pewien czas był wprawdzie w pokoju, ale kiedy zobaczył co się kroi, nie chcąc brać w tym udziału poszedł do siebie. I teraz to on będzie domagał się zadośćuczynienia od fińskiego sądu. Jego adwokat Marko Virta poinformował, że każdy dzień spędzony przez jego klienta w więzieniu wycenia na tysiąc euro. Pozew będzie opiewał więc na ponad 350 tys. Ale to nie wszystko, bo Sierra domaga się także odszkodowania za straty spowodowane utratą pieniędzy z tytułu kontraktu ze swoim klubem.
W tle skandalu wciąż pozostaje przetrzebiona reprezentacja Kuby, czyli drużyna marząca o powrocie czasów, kiedy była jedną ze światowych potęg. Awans na igrzyska w Rio de Janeiro był wielkim sukcesem i nadzieją na lepsze jutro, bo po raz ostatni w turnieju olimpijskim ich siatkarze wystąpili w 2000 roku w Sydney (chociaż w 2010 roku niespodziewane zdobyli wicemistrzostwo świata). Do Rio kadra miała jechać z nadziejami na przyzwoity wynik, ale po zapuszkowaniu połowy składu i wyrzuceniu trenera, udawała się tam jak na ścięcie. Kubańczycy, którzy grali w grupie m.in. z Polakami, przegrali wszystkie pięć meczów zdobywając w nich tylko jednego seta. Drużyna była w rozsypce, dlatego decyzją rodzimej federacji nie została nawet zgłoszona do tegorocznej Ligi Światowej. Oficjalnie przez niski poziom sportowy i inne priorytety związku, ale doskonale wiadomo, jakie były tego powody.
Kubańska federacja – której zaangażowanie w pomoc kadrowiczom od początku budziło wiele wątpliwości – w oświadczeniu po ich aresztowaniu napisała, że zachowanie siatkarzy było też pogwałceniem wartości wyznawanych przez kraj od 1959 roku. Data nie była oczywiście przypadkowa. To wtedy po rewolucji kubańskiej premierem został Fidel Castro.
RAFAŁ BIEŃKOWSKI
Fot. deporcuba.com/FIVB