Reklama

Polacy obalili Finlandię i kac po Serbii od razu mniejszy

Rafal Bienkowski

Autor:Rafal Bienkowski

26 sierpnia 2017, 23:30 • 3 min czytania 10 komentarzy

Gdyby polscy siatkarze nie wygrali dziś z przeciętną Finlandią, musielibyśmy napisać, że wirus eurowpierdolu zainfekował już nawet ich. Ale na szczęście nic takiego się nie stało – 3:0 do przodu, chociaż na pewno nie gładkie. Nie był to piękny mecz, momentami byliśmy może nawet blisko zapalenia spojówek od patrzenia, ale najważniejsze, że drużyna złapała oddech, przełamała się. Oby to był symptom, że te mistrzostwa Europy mogą jeszcze zakończyć się dla nas pięknie.   

Polacy obalili Finlandię i kac po Serbii od razu mniejszy

Po czwartkowej wpadce z Serbią wiadomo było, że Polacy nie mogą zagrać z Finlandią na… 40 proc. możliwości. Trzeba było wyjść już na pełnej petardzie i wygrać za trzy punkty, żeby jeszcze bardziej nie zagmatwać sobie i tak już wydłużonej drogi do ćwierćfinału. Poza tym szkoda byłoby, żeby biało-czerwone trybuny znów przez palce oglądały, jak biją naszych i to w domu.

Zrzut ekranu 2017-08-26 o 22.51.56

Atmosfera przed meczem nie była cukierkowa. Po porażce z Serbią Ferdinando De Giorgi przekonał się, czym jest polskie piekiełko. Zbyt późne zmiany wytykali mu wszyscy, od ekspertów po nawet niektóre gospodynie domowe. Publicznie grillować zaczął go już nawet prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej, który – jak mówił – daje mu żółtą kartkę i „jeden dzień na przemyślenie”. Słowem – miesiąc miodowy dla Włocha się skończył. Pytanie przed dzisiejszym meczem brzmiało więc: jak „Fefe” na to zareaguje. Czy wyjdzie na Finów żelazną szóstką licząc, że jego podstawowi żołnierze drugi raz nie zagrają takiej biedy jak w czwartek, czy może lekko wstrząśnie zespołem? Skończyło się na jednej, kosmetycznej zmianie, na środku siatki Łukasza Wiśniewskiego zastąpił Mateusz Bieniek.

Przed spotkaniem nasi mówili, że „wyciągnęli wnioski”, „są dobrze przygotowani” i prosili, żeby „nie rozdzierać szat”, po czym wyszli na pierwszego seta i przez większość czasu gonili wynik. Nasza gra długo była szarpana, w niektórych sytuacjach piłka po przyjęciu znów leciała gdzieś w buraki. Ale na szczęście pod koniec nasi się pozbierali, dopadli Finów i wygrali do 23. Ale do ideału droga wciąż była daleka. Kiedy wydawało się, że Polacy złapią trochę luzu po przepchnięciu pierwszego seta, w kolejnym też długo nie potrafili w pełni zdominować Finów, którzy naprawdę nie byli żadnym siatkarskim szrotem. Całe szczęście jednak, że w końcu zaskoczyła zagrywka i mieliśmy jakieś opcje w ataku, dzięki czemu wygraliśmy do 21, do 19 i cały mecz 3:0. Tak naprawdę dobrą grę i fun na twarzach naszych zobaczyliśmy jednak dopiero w ostatniej partii.

Reklama

Aha, jeden z podstawowych wniosków po tym meczu jest taki, że do drzwi pierwszej szóstki już nie puka, ale wali Łukasz Kaczmarek. Ten sam, przy którym wielu kibiców tak się dziwiło, kiedy znalazł się w ogóle w kadrze na Euro. Naprawdę szkoda, żeby ten gość kisił się w kwadracie dla rezerwowych.

Zrzut ekranu 2017-08-26 o 22.05.35

A tak na chłodno? Biało-czerwoni byli dziś momentami na boisku mniej więcej tak samo porywający, jak spokojniutki Paweł Zagumny w studio Polsatu, ale najważniejsze, że wykonali swoją robotę. Potrzebowaliśmy tego zwycięstwa jak tlenu, oddychamy już nieco lżej. Nie wszystko gra jeszcze jak należy, ale pozostaje nam mieć nadzieję, że nasi dopiero rozprostowują swoje kości i forma jeszcze nadejdzie.

W drugim meczu naszej grupy omal nie doszło do trzęsienia ziemi. Serbowie niemiłosiernie męczyli się z Estończykami, pokonując ich ostatecznie tylko 3:2, a więc tracąc punkt. Mecze trzeciej kolejki, która prawdopodobnie rozstrzygnie z kim zagramy w barażu o ćwierćfinał, w poniedziałek. Rywalem będzie Estonia. Porażka byłaby katastrofą.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

10 komentarzy

Loading...