Reklama

Odeszła prawdziwa “Legenda”…

Rafal Bienkowski

Autor:Rafal Bienkowski

26 sierpnia 2017, 15:19 • 3 min czytania 17 komentarzy

Nigdy nie zagrał w NBA, ale i tak nie przeszkodziło mu to zostać symbolem polskiej koszykówki. I to chyba najlepiej pokazuje, jak niezwykłą postacią był dla naszego basketu Adam Wójcik. Legenda odeszła dziś, w wieku zaledwie 47 lat, po przegranej walce z białaczką.

Odeszła prawdziwa “Legenda”…

Był naszym Michaelem Jordanem. Może i wzdychaliśmy do tego prawdziwego, czarującego za oceanem, ale on był po prostu nasz. Kiedy na przełomie wieków polscy kibice byli już rozkochani w NBA i hurtowo stawiali kosze pod blokami, może i chcieli być podczas osiedlowych meczów Jordanem, Pippenem czy Barkleyem, ale nie brakowało też takich, którzy mówili: „Dziś jestem Wójcikiem”.

149 meczów w reprezentacji, osiem tytułów mistrza Polski, cztery występy w mistrzostwach Europy, do tego medale w lidze belgijskiej, świetne mecze w Eurolidze, mnóstwo nagród indywidualnych. Kawał historii napisanej przez jednego faceta. Nic dziwnego, że jedną z ksywek którą mu nadano, była “Legenda”.

– Adam był zawodnikiem, który wyprzedzał nas o klasę i to było zawsze widać na parkiecie. To, ile dał wszystkim klubom, w których grał, ludzie znający się na koszykówce wiedzą najlepiej – mówi Weszło Andrzej Pluta. – Sam jestem ogromnym szczęściarzem, że mogłem spędzić z nim tyle czasu, czy to w reprezentacji, czy to w grając w Bytomiu. Najpierw był moim idolem, a później spotkałem go w jednym klubie. Czerpałem od niego wiele, dlatego mogę śmiało powiedzieć, że miał duży wpływ na moją karierę.

Zrzut ekranu 2017-08-26 o 12.45.01

Reklama

Zrzut ekranu 2017-08-26 o 12.45.29

Sprowadzanie kariery Wójcika wyłącznie do tytułów i rzuconych punktów byłoby jednak wielkim uproszczeniem. On dla wielu kibiców był pierwszym sportowym idolem i symbolem marzeń o pierwszym Polaku na parkietach NBA. To ostatnie niestety nie było mu dane. Kiedy na początku lat 90. trafił na testy do Los Angeles Clippers, miał pecha, bo kluby NBA nie były wtedy jeszcze tak otwarte na graczy z Europy. Po latach w wywiadach nie ukrywał żalu, że nie dostał za oceanem prawdziwej szansy, chociaż zaraz uśmiechał się, że z wyjazdu i tej krótkiej przygody zostały mu przynajmniej wygodne skarpetki, które przywiózł do kraju. Taki był.

– Moim zdaniem Adam był na poziomie NBA. Ale zauważmy, że kiedyś wyjeżdżały tam tylko takie sławy jak Drazen Petrovic, Vlade Divac, Toni Kukoć czy Arvydas Sabonis, czyli absolutnie wybitni koszykarze w Europie. To były trudne czasy, bo dziś idzie tam więcej zawodników – dodaje Pluta.

Tak o Wójciku pisał Jacek Antczak w biografii „Rzut bardzo osobisty”: „Adam Wójcik, choć przez dwadzieścia lat z hakiem był zawodnikiem światowej klasy, nie spełnił wielu swoich marzeń: nie był na igrzyskach olimpijskich ani mistrzostwach świata, nie wygrał Euroligi, nie zagrał w NBA. Nie zrobił wielu rzeczy, które przypadły w udziale innym legendarnym polskim koszykarzom. Nie zdobył medalu mistrzostw Europy jak Mieczysław Łopatka, nie rzucił 90 punktów w meczu jak Mieczysław Młynarski. Zanim obwołano go profesorem, to miano nosił Dariusz Zelig, a Eugeniusz Kijewski zdobył jednak więcej punktów w ekstraklasie. Jak to się więc stało, że tak jak każdy wielbiciel koszykówki w świecie chciał grać jak Michael Jordan, tak w Polsce wszyscy, z Marcinem Gortatem na czele, marzyli, żeby być jak Adam Wójcik?”

Często mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych. Życie i kariera Adama Wójcika pokazały, że to nie do końca prawda.

Reklama

Fot. pzkosz.pl/Krzysztof Ziółkowski

Najnowsze

Inne sporty

Kolarstwo

“Murzyn z tarantulą na głowie i blondynka”, czyli jak się zbłaźnić i obrazić wybitnych sportowców [KOMENTARZ]

Sebastian Warzecha
118
“Murzyn z tarantulą na głowie i blondynka”, czyli jak się zbłaźnić i obrazić wybitnych sportowców [KOMENTARZ]

Komentarze

17 komentarzy

Loading...