– Jesteśmy bardzo zadowoleni z Kamila. Jest naprawdę ważnym graczem naszego zespołu. Nie chcę, by ktokolwiek od nas odchodził. Mamy bardzo dobry zespół o sporym potencjale – czytamy w dzisiejszym “Fakcie” i “Przeglądzie Sportowym” wypowiedź Leonida Słuckiego, trenera Hull City, o Kamilu Grosickim. Wiele wskazuje na to, że Polak spędzi najbliższy sezon jednak na zapleczu Premier League.
FAKT
Odejście Grosika z Hull pod dużym znakiem zapytania. Zakochał się w nim nowy trener, Leonid Słucki.
Kamil Grosicki ma oferty z klubów grających w Premier League, ale zgody na transfer nie daje mu nowy trener Leonid Słucki (46 l.). Polak ma być główną postacią jego drużyny, która chce walczyć o powrót do angielskiej ekstraklasy. – Jesteśmy bardzo zadowoleni z Kamila. Jest naprawdę ważnym graczem naszego zespołu – chwali skrzydłowego rosyjski trener Hull City. (…) – Nie chcę, by ktokolwiek od nas odchodził. Mamy bardzo dobry zespół o sporym potencjale – dodaje trener.
Dalej mamy ciekawe opowieści Janusza Kupcewicza.
– Słyszę dzisiaj prezesa Lechii Adama Mandziarę, mówiącego, że grają o miejsce w piątce i ręce mi opadają. Nie wymaga od swoich zawodników więcej, a jednocześnie płaci niektórym prawie 100 tysięcy złotych miesięcznie. Człowieku, nie rób tego! Daj lepiej część tych pieniędzy na akademię, a zawodnikom przekaż, że oczekujesz więcej – komentuje Kupcewicz. (…) – Adaś odkrył dla reprezentacji kilku piłkarzy, nie tylko Krzysztofa Mączyńskiego. Uważam też, że świetnie poradził sobie z aferą alkoholową. Prawda jest taka, że piłkarze zawsze pili, piją i będą pić. Holendrzy bawili się na golasa z panienkami w basenie, a jednocześnie grali genialnie i w 1974 roku zdobyli wicemistrzostwo świata. Na boisku w ogóle nie było po nich widać zmęczenia – opowiada Kupcewicz.
GAZETA WYBORCZA
Dziś czytamy tylko o haniebnej oprawie Wisły Kraków.
– To w ogóle nie powinno się zdarzyć. Tego typu ekspresja wprowadza antagonizm międzyklubowy na kolejny poziom. My, krakowianie, dobrze wiemy, że tego typu oprawa to nie tylko retoryka słowna. Szczególnie mając pamięci te wszystkie śmiertelne zdarzenia, jakie miały miejsce w naszym mieście w ostatnich latach – komentuje Ryszard Niemiec, prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej. – To wstęp do prowokowania jak najgorszych instynktów. Sam czuję się poniekąd winny jako działacz piłkarski, że nie potrafiliśmy znaleźć języka porozumienia z najbardziej radykalnymi środowiskami.
Wisła zareagowała dwa dni po meczu. W komunikacie można było przeczytać, że władze klubu pochwalają „sportowy doping i zaangażowanie kibiców”, ale nie ma jednak „akceptacji dla zachowań nawołujących do nienawiści”. Klub tłumaczył, że wydał zgodę na „oprawę wielkoformatową”, ale nie znał jej treści.
Zadaliśmy klubowi pytania, co konkretnie oznacza „brak akceptacji dla zachowań nawołujących do nienawiści” oraz jak to możliwe, że Wisła wydała zgodę na oprawę wielkoformatową i nie upewniła się, co na niej będzie. Olga Tabor-Leszko, rzeczniczka Wisły, powiedziała: – Praktyka od dawna jest taka, że kluby nie oglądają sektorówek. Kibice zawsze zapewniali, że są zgodne z przepisami prawa, że są etyczne. Tym razem doszło do nieporozumienia, może nadużycia. Ale przez bardzo długi czas współpraca układała się wzorowo. Co się zmieni? Na pewno chcemy ściślej współpracować ze stowarzyszeniem kibiców, ale za wcześnie, by mówić o konkretach. W poniedziałek w klubie odbyło się spotkanie w sprawie sektorówki, ale dotyczyło tylko obecnego problemu i środowego posiedzenia Komisji Ligi, a nie przyszłych rozwiązań.
SUPER EXPRESS
Rozmówka z Patrykiem Lipskim…
Mistrz Chorwacji HNK Rijeka też cię chciał. Odwiedziłeś klub i obejrzałeś ich mecz.
To prawda. Następnego dnia po mojej wizycie miałem otrzymać warunki kontraktu. Zamiast tego zadzwonił dyrektor klubu z informacją, że prezes uzależnia mój transfer od awansu do Ligi Mistrzów i – co za tym idzie – przypływu gotówki. Rijeka zwlekała, a w międzyczasie odezwała się Lechia.
W Lechii ostatnio nie było spokojnie. Pojawiały się informacje o problemach finansowych, kibice nerwowo zareagowali po odpadnięciu z Pucharu Polski. Nie miałeś obaw przed podpisaniem kontraktu?
Prezes klubu i piłkarze zdementowali informacje o problemach finansowych i nie mam powodów, żeby im nie wierzyć. A niezadowolenie kibiców powinno nas tylko motywować do lepszej gry. Dziękuję trenerowi, że dał mi szansę od razu w pierwszym meczu. Na powitanie trener Nowak powiedział, że mogliśmy spotkać się już dawno, ale i tak lepiej późno niż wcale.
…Krzysztofem Królem, byłym piłkarzem Sheriffa…
Jak pan w ogóle trafił do Tyraspolu w 2013 roku?
Potrzebowali lewego obrońcy. Pojechałem na zgrupowanie do Turcji, spodobałem się i podpisałem kontrakt. Płacili naprawdę bardzo dobrze, ale mimo to wytrzymałem w Mołdawii tylko pół roku. Dłużej się nie dało.
Dlaczego?
Sheriff ma piękne, supernowoczesne obiekty, ale poza nimi nic tam nie ma. Całe dnie siedziałem w klubowym hotelu przy stadionie. Nie wychodziłem, bo nie było dokąd. Bieda straszna. Nie pamiętam za bardzo komuny w Polsce, ale przypuszczam, że u nas w PRL, w porównaniu do tego, co było w Mołdawii, mieliśmy Amerykę. W Mołdawii było szaro, brudno, robotnicze bloki i wszędzie symbole z czasów ZSRR.
Wspomniał pan, że całe dnie siedział w hotelowym pokoju. Piłkarze nie spędzali razem wolnego czasu?
W szatni był podział na obcokrajowców, którzy zarabiali bardzo dobrze, i krajowców grających za grosze. Obie grupy trzymały się osobno. Mołdawianie to szczerzy, otwarci ludzie, którzy bardzo lubią gości z innych stron świata, ale przez różnice w płacach nasze kontakty z miejscowymi były bardzo oziębłe.
…i Markiem Chojnackim, byłym trenerem ŁKS, który nie dał rady zatrzymać Paulinho.
Podejrzewał pan, że Paulinho dojdzie do takiego poziomu?
Nikt się tego nie spodziewał, także ci, którzy teraz twierdzą, że ŁKS się na nim nie poznał i z niego zrezygnował. Paulinho wyróżniał się techniką, jak na 18-latka był też nieźle przygotowany pod względem taktycznym, ale był chucherkiem. Grał twardo, ale przy każdym ostrzejszym starciu dodawał sporo od siebie i zachowywał się tak, jakby mu urwali nogę.
Pan przesunął go wtedy ze środka pomocy na prawą obronę.
Wtedy w środku pola miałem Sebastiana Milę i Mladena Kascelana i trudno było tam znaleźć miejsce dla Paulinho. Był dobry w destrukcji, dlatego grał u mnie na obronie.
(…) Na ŁKS spadają gromy, że nie zatrzymał takiej perełki.
Po tym, jak zapewniliśmy sobie utrzymanie, panowie Goszczyński i Breikstas poróżnili się. Breikstas zabrał kartę Paulinho i wrócił z nim na Litwę. Pojechałem tam i prosiłem, by Brazylijczycy zostali w ŁKS-ie, ale stwierdził, że ma na nich inny pomysł.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka:
Sheriff ma być lekiem Legii na kaca.
– Nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie wyeliminowali Sheriffa. Musimy awansować do fazy grupowej, inaczej stracimy kolejne kilka milionów euro. Brak awansu nie będzie katastrofą, klub się nie załamie, gwarantuję stabilizację. Ale byłoby to złe dla rozwoju Legii, której markę budujemy w oparciu o grę w Europie. Awans będzie oznaczał, że postawimy sobie kolejny cel: wyjście z grupy – mówi Dariusz Mioduski, prezes i właściciel Legii. Porażka z Astaną w III rundzie eliminacji Ligi Mistrzów do tej pory stoi ością w gardle trenerowi Jackowi Magierze. Oznaczała straty finansowe – Legii przepadło minimum 12 milionów zł, a dziura w budżecie urosła do prawie 20 mln zł oraz przede wszystkim sportowe. Wyeliminowanie Kazachów gwarantowało udział w fazie grupowej LM albo LE. Teraz, aby zapewnić sobie do końca roku mecze co trzy dni, mistrz Polski musi pokonać mołdawską przeszkodę.
Po raz pierwszy od trzech lat zdarzyło się, by Lech zagrał bez żadnego wychowanka w podstawowym składzie.
Nic dziwnego, że akademia Lecha jest uznawana za jedną z najlepszych w Polsce, skoro jej wychowankowie regularnie występują w pierwszym zespole. Tak było co mecz, bo od kilku lat mogli liczyć na utalentowanych Karola Linettego, Tomasza Kędziorę, Dawida Kownackiego czy w ostatnim sezonie Jana Bednarka. Wszyscy jednak poszli w świat, a w ostatnim meczu z Zagłębiem (1:1) doszło do niecodziennej sytuacji, bo w podstawowym składzie zabrakło zawodnika szkolącego się w poznańskiego akademii. (…) Chorwacki trener zapewnia, że widzi postępy u obu wychowanków i ma plan na rozwój Gumnego oraz Jóźwiaka, więc obaj będą występować częściej w tym sezonie. – Kamil jest bardzo cierpliwy. Kiedy dostaje szansę, pokazuje, że nie ma różnicy między nim a doświadczonymi graczami. Tak samo jak Gumny pokazuje, że może grać od początku. Ale nie będą też grać tylko za to, że są młodzi – dodaje Bjelica.
Zagłębie Lubin naściągało piłkarzy, teraz chce trochę uszczuplić kadrę.
Plan jest taki, by znaleźć nowych pracodawców dla Sebastiana Madery, Adriana Błąda i Jana Vlasko. Żadnego z nich trener Piotr Stokowiec obecnie nie potrzebuje, więc sprawa stawiana jest jasno: bez sensu trzymać zawodników, którzy i tak nie mają realnych szans na grę. Miedziowi w ostatnim czasie sprowadzili zbyt wielu nowych graczy, aby teraz liczyć na pomoc takich, którzy z różnych powodów nie dali jej wtedy, kiedy rzeczywiście by się przydała. W zupełności usprawiedliwiony jest tylko Błąd, który poprzedni sezon spędził na wypożyczeniu w Arce Gdynia. W ekstraklasie razy udało mu się tylko trzy razy zagrać w wyjściowym składzie, ale i tak zaskarbił sobie szacunek gdyńskich kibiców, bo to on uratował remis w derbowej bitwie z Lechią Gdańsk (1:1), strzelając wyrównującego gola. W majowym meczu z Cracovią doznał jednak poważnej kontuzji – złamał rękę w dwóch miejscach i musiał poświęcić dwa miesiące na leczenie i rehabilitację. Teraz jest już zdrowy, lecz do składu Zagłębia się nie przebije. Miedziowi chętnie się z nim rozstaną, jednak nie na każdych warunkach. W każdym razie w Lubinie jako boczny pomocnik będzie tracił czas, bo na skrzydłach zrobił się duży ścisk.
Ciekawe wspominki Janusza Kupcewicza.
Przejrzałem pana statystyki z kariery piłkarskiej. Szczególne wrażenie robi to, że dużo goli strzelał pan z rzutów wolnych.
Gdy byłem nastolatkiem, tata codziennie o szóstej rano budził mnie i mówił: “Wstawaj, idziemy do lasu poćwiczyć”. Ojciec był inżynierem, grał w Lechii, miał dyplom trenera I klasy i pracował też jako przewodnik wycieczek zagranicznych. Był dla mnie wzorem. W lesie wymyślał ćwiczenia, które poprawiały mi szybkość startową i technikę. Miałem 15, 16 lat. Po tych zajęciach o świcie wracałem do domu, brałem prysznic i biegłem do technikum. Kiedy trafiłem do Arki, zostawałem po treningach, brałem specjalne mury przesuwane na kołach, ustawiałem i strzelałem. Raz za razem. Myślę, że jedynym piłkarzem reprezentacji Polski, który lepiej ode mnie wykonywał wolne, był Deyna. Zresztą miałbym więcej bramek z rzutów wolnych, gdyby nie dzisiejszy prezes PZPN.
Jak to?
Zbyszek Boniek za wszelką cenę chciał wykonywać wolne. Zwłaszcza te z 18, 20. metra na wprost bramki. Za wszystko się brał, mimo że był dość surowy technicznie. Dziś najwięcej osób kojarzy mnie z gola strzelonego w mundialu z 1982 roku w meczu o trzecie miejsce przeciwko Francji. Wykonywałem go, bo faul nastąpił z boku boiska, po skosie i Boniek odpuścił. Myślał pewnie, podobnie jak wszyscy, że będzie dośrodkowanie.
Powtórka tekstu z Faktu – Leonid Słucki blokuje Grosika.
Grosicki jeszcze nigdy nie był wyceniany tak wysoko. Serwis Transfermarkt szacuje, że jest wart 7 mln euro, co nie jest kwotą zawrotną, biorąc pod uwagę angielskie realia. To sprawia, że atrakcyjność Polaka jest jeszcze większa. – Jestem przekonany, że kilku menedżerów ma w głowie jego nazwisko. Trzeba za niego zapłacić jakieś 10 mln euro, co dla klubów Premier League nie jest poważnym wydatkiem – analizuje Twarowski. Nieoficjalnie wiadomo, że w swoim zespole widziałby go jego były trener z Hull Marco Silva, który przejął występujący w Premier League Watford. Przenosiny na Vicarage Road mogłyby być dla Polaka znakomitą decyzją, bo prawdopodobnie od razu miałby pewne miejsce w pierwszym składzie. Akurat na pozycji prawoskrzydłowego Watford jest wyjątkowo słaby. Występuje tu Marokańczyk Nordin Amrabat, który w 41 meczach Premier League nie strzelił ani jednego gola. Słucki to człowiek, który zawsze stawia na swoim. Po spadku z Premier League w klubie zadecydowano, że potrzebne są rządy osoby, która szybko ustawi drużynę pod siebie. – Jest dla nas jak ojciec i starszy brat jednocześnie. Czasami na kogoś się wydrze, ale jeśli to robi, to wiesz, że na to zasłużyłeś. Bywa bardzo żywiołowy, ale świetnie się z nim pracuje – mówi o Rosjaninie Michael Hector, nowy piłkarz Tygrysów.