Reklama

Gdy w puli są nie tylko trzy punkty – Probierz znów gra Świętą Wojnę

redakcja

Autor:redakcja

12 sierpnia 2017, 12:03 • 5 min czytania 21 komentarzy

Znów kości będą trzeszczały, nikt nie odstawi nogi, walka będzie na całego, a kibice pozdrowią się mniej lub bardziej wyszukiwanymi przyśpiewkami. Jednak poza walką mamy też nadzieję na dobry poziom, parę(dziesiąt) składnych akcji, no i kilka goli, im ładniejszych tym lepiej. Dziś o 20:30 derby Krakowa, czyli jedno z ciekawszych wydarzeń w ligowym kalendarzu.

Gdy w puli są nie tylko trzy punkty – Probierz znów gra Świętą Wojnę

Akurat to starcie będzie o tyle interesujące bo weźmie w nim udział Michał Probierz, który przecież zmienia stronę barykady, kiedyś pracował w Wiśle i zresztą Cracovię ograł, 1:0. Gdyby jeszcze szkoleniowiec z Reymonta odchodził pokojowo, dostał na pożegnanie bombonierkę i parę kolorowych balonów, dziś nie wracalibyśmy szczególnie do jego przeszłości. A tak, wraca do niej sam szkoleniowiec, który mówił na konferencji prasowej: – Miałem okazję doświadczyć, jak nie warto być w porządku. Jest to dla mnie przestroga. Jak przejeżdżam ulicą Wielicką i patrzę w lewo na Tele-Fonikę, to przypomina mi się fraszka Sztaudyngera o klasie i ona pasuje idealnie do pana Cupiała. Może kiedyś będzie miał okazję i sobie ją przeczyta. Po sześciu tygodniach pracy mogę powiedzieć tak, że jest bardzo duża różnica w podejściu do trenerów i do ludzi między panem profesorem Filipiakiem, a panem Cupiałem. Jest to istotne, że potrafi posłuchać, że chce coś zbudować, a u pana Cupiała wszyscy trenerzy to były marionetki, w każdej chwili bawił się nimi jak chciał, zwalniając tamtego czy innego. Cieszę się, że trafiłem do Cracovii jako jeszcze bardziej doświadczony trener. Odszedłem z Wisły, a kolejne lata pokazały, że moja droga była lepsza, moje zespoły grały dwa razy w pucharach. Zaczną krytykować, że odpadły, ale najpierw trzeba się tam dostać, a potem narzekać. Druga sprawa to ta, ile przez ten czas wychowałem i wprowadziłem młodzieży. Te derby będą bardzo ciekawe. Nie podgrzewam atmosfery, tylko mówię prawdę, a na to nie można się obrażać. Patrzę w lustro i jestem zadowolony. Odpuszczając Wiśle pieniądze wymagam szacunku, a nie słów, jakie w pewnym momencie usłyszałem od pana Cupiała.

Parę lat temu Probierz mówił, że Wisła to jego jedyna zawodowa porażka, bo też rzeczywiście, kompletnie mu tam nie wyszło. Oczekiwania urosły przed nim wtedy duże, choć Probierz szybko wrócił z Arisu, to był pierwszym polskim trenerem od dawna, który trafił do klubu znanego większości kibicom bez konieczności googlowania. Wcześniej grał z Jagą w pucharach i miał za cel postawić Wisłę na nogi. Nikt wtedy jeszcze nie przewidywał aż tak głębokiego kryzysu. Nie udało się, z wielu powodów. Nie było mu po drodze z szatnią, jak słyszymy także z Cupiałem różnili się w wizji pracy, w końcu nie dostał czasu, by wprowadzić swoją filozofię gry. Ile to trwało? Pierwszy mecz grał w marcu, odchodził w październiku, kiedy w sześciu ligowych kolejkach wygrywał dwa razy i cierpliwość prezes szybciutko się wyczerpała, jak to cierpliwość prezesa ma w zwyczaju.

Dlatego te derby będą dla Probierza specjalne i fajnie, że tego nie ukrywa, nie opowiada bajek o „kolejnym zwyczajnym meczu”. Gdyby Cracovia straciła punkty na Reymonta, Probierza z pewnością bolałoby to podwójnie. Jednak gdyby „Pasy” odwiecznego rywala na jego boisku pokonały, trener pewnie zaserwuje sobie podwójną whisky.

*

Reklama

Co jeszcze w karcie dań? Zaczynamy od meczu Sandecji z Wisłą Płock. Beniaminek urósł po ostatniej wygranej w Białymstoku – można było się obawiać czy ekipa Mroczkowskiego w ogóle potrafi strzelać gole, ale też przyznajmy, jak trudny miała terminarz. Lech, Arka, Legia, Jagiellonia, a więc inaczej patrząc drużyny z pudła zeszłego sezonu oraz zdobywca Pucharu i Superpucharu z tym zespołem. Właściwie dopiero teraz beniaminek wkracza na ścieżkę, którą założył sobie od początku, czyli ścieżkę walki o utrzymanie. Pierwszy rywal jest hmm… dość wygodny? Na pewno nie taki, którym mamy straszą niegrzeczne dzieci. Wisła gra tak, jak musi grać drużyna, osierocona na życzenie zarządu i Pana Furmana z trenera parę dni przed startem ligi. Dość topornie, jej mecze należą do najnudniejszych w lidze, więcej niż dwóch goli w ligowych starciach płocczan nie zaobserwowano.

Nafciarze dostali dwa razy w trąbę od Wisły Kraków, a jedna z tych porażek kosztowała ich pożegnanie z Pucharem Polski. Są nisko w tabeli, nie przystąpią do tego starcia w specjalnie dobrych humorach. Dla beniaminka to na pewno rywal, co do doboru którego nie będą narzekać.

*

No i gra też Lech Poznań, którego trener, podobnie jak szkoleniowiec Cracovii, lubi sobie pogadać, ale tym razem mamy pewne wątpliwości czy to dobrze. Pisaliśmy wczoraj:

Kłopoty z formą latem mają wszyscy, nie tylko w Polsce. Także w Chorwacji, Austrii, wszyscy grający w pucharach. Nie ma w Polsce czy Chorwacji przypadków, by zespół o tej porze roku odnosił sukcesy i w lidze, i w pucharach – mówi Bjelica z taką pewnością, jakby opinia publiczna w Polsce oczekiwała od niego szczepionki na raka, a nie ogrania siódmej wody po kisielu z Holandii i Pogoni Szczecin, która dopiero co dostała 0:3 w cymbał od Zagłębia i jest w strefie spadkowej ligi. Poza tym, Bjelica niebezpiecznie szybko zbliża się do orbity zwiedzanej przez Smudę i innych bajkopisarzy, podaje jakieś dane i na co liczy, że nikt ich nie sprawdzi?

W Chorwacji pucharowicze mają się tak:

Reklama

Rijeka – IV runda eliminacji Ligi Mistrzów, w lidze bilans 3-0-1 i drugie miejsce.

Dinamo Zagrzeb – IV runda eliminacji Ligi Europy, w lidze bilans 3-1-0 i pierwsze miejsce.

Hajduk Split – IV runda eliminacji Ligi Europy, w lidze bilans 2-1-1 i piąte miejsce.

Osijek – IV runda eliminacji Ligi Europy, w lidze bilans 1-3-0 i szóste miejsce.

Choć potem w komentarzach przekonywaliście nas, że Lech idzie w dobrym kierunku i wszystko jest cacy, będziemy się jednak upierać, że cacy nie jest, a Kolejorz musi wygrywać regularniej. Po wylocie z dwóch pucharów ostatnią nadzieją na udany sezon jest liga, bo z niej – szczęśliwie dla Bjelicy – odpaść się nie da. Czwarte miejsce to na ten moment sezonu byłaby pozycja solidna, gdyby poznaniacy utrzymywali się w Europie i Pucharze Polski. Skoro ich tam nie ma, marsz w górę musi odbyć się w tempie ekspresowym. Pierwszy rywal na tej drodze wygodny nie będzie, choć nasza liga to wyścig ślepca z kulawym, to jednak spotkanie z liderem łatwe nigdy nie jest.

A Zagłębie – mimo że początkowo wygrywało trochę na zasadzie męczenia buły – meczem z Pogonią pokazało, że może być w tym sezonie mocne. Miedziowych oglądało się wtedy naprawdę przyjemnie, grali jak nowoczesna drużyna (dwie asysty wahadłowych), zaprezentowali szeroką kadrę, Nespor walnął gola, zszedł z kontuzją, wszedł Świerczok i walnął dwa. Coś czujemy, że Lech będzie się musiał dzisiaj nagimnastykować.

Sandecja Nowy Sącz – Wisła Płock 15:30

Lech Poznań – Zagłębie Lubin 18:00

Wisła Kraków – Cracovia 20:30

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

21 komentarzy

Loading...