Czy to się komuś podoba czy nie, bardziej elitarnej imprezy nie ma. Eliminacjami do Pucharu Konfederacji są mundial, Copa America, Euro, Gold Cup czy Asia Cup. Nie zmienia to faktu, że turniej ten jest postrzegany jako drugorzędny, ale zarazem świetnie sprawdza się jako emocjonująca rozgrzewka rok przed mistrzostwami świat w Rosji. Pomaga w tym również terminarz: poważniejszego grania tego lata nie będzie.
Startujemy dziś o 17 meczem Rosja – Nowa Zelandia.
Powiedzmy sobie szczerze: te grupy wyglądają naprawdę nieźle. Pytanie tylko – na ile selekcjonerzy traktują imprezę poważnie?
Rezerwowy zespół przywozi mistrz świata. Joachim Leow sprawdza w boju stan tzw. szerokiej kadry. Nie jest to coś na wzór polskich wypadów do Singapuru czy Hong Kongu, ale jednak – z różnych przyczyn nie ma Kroosa, Muellera, Boatenga, Reusa, Hummelsa, Goetze, Sane, Weigla, Neuera. Kapitanem będzie dwudziestotrzyletni Julian Draxler, w dodatku zupełnie zasłużenie – ma już trzydzieści meczów w kadrze na koncie, najwięcej z całej kadry, jaką Loew wiezie do Rosji. Szansę pokazania się dostaną tacy gracze jak Kerem Demirbay i Sandro Wagner z Hoffenheim, Amin Younes z Ajaksu, Timo Werner z RB Leipzig czy Benjamin Henrichs z Bayeru.
Szczególnie ciekawy jest przypadek Timo Wernera. Rocznik 1996, znakomity sezon w RB Leipzig za młodym napastnikiem – dwadzieścia jeden goli w Bundeslidze. Ale w Niemczech wygwizdywany jest przy każdej okazji. Także podczas ostatniego meczu Niemcy z San Marino. Wszystko przez tę symulkę:
Loew bronił młodego zawodnika. Mówił, że chłopak popełnił błąd i za niego zapłacił. Werner od tamtego czasu zaczął nawet chodzić do psychologa. Nauczkę na pewno ma, tak samo większą motywację, by pokazać się kibicom z dobrej strony.
Jak swój pierwszy w historii Puchar Konfederacji traktuje Portugalia? Dwa słowa: wystawia Ronaldo. Po 46 meczach w sezonie. Po wygraniu La Liga, Klubowych Mistrzostw Świata i Ligi Mistrzów. Kto jak kto, ale on na pewno będzie miał wciąż paliwo w baku, swoją rolę może odegrać też fakt, że na finiszu Zidane dawał mu odpocząć. Cristiano znowu wchodzi do ringu z Messim, choć Albicelestes zostali z domu: ma szansę dopisać do swojej reprezentacyjnej kariery kolejny chwalebny rozdział, podczas gdy jak to wygląda wciąż u Messiego wszyscy wiemy.
Poza Ronaldo przyjeżdżają wszyscy najlepsi: Pepe, Jose Fonte, Moutinho, William Carvalho, Nani, Quaresma, a także bohaterowie głośnych transferów tego lata – Bernardo Silva i Andre Silva. Kto powie, że Portugalia jest faworytem, wiele się nie pomyli.
Drugą najlepszą drużynę wystawia Chile. Złota generacja tego kraju rozpycha się łokciami na własnym kontynencie, wygrała Copa America w 2015 i Copa Centenario rok temu. Ale na mundialu wciąż jest niespełniona. Marzy im się powtórka z rozgrywanego u siebie mundialu w 1962, a więc medal. Teraz mają okazję poznać areny i część rywali.
Choć nie ma Sampaoliego, tak Pizzi kontynuuje wiernie jego dzieło. To wciąż ta sama drużyna, którą dobrze znacie, najbardziej doświadczona w całej stawce: aż jedenastu zawodników ma ponad 50 meczów w kadrze. Gonzalo Jara 101, Alexis Sanchez 108, Claudio Bravo 112, Gary Medel 99, Arturo Vidal 88, Mauricio Isla 88, Eduardo Vargas 70. czego jak czego, doświadczenia im nie zabraknie. Ale nie mają też w składzie ani jednego zawodnika U21. Ich mecz z Niemcami będzie niemalże starciem dwóch różnych piłkarskich pokoleń.
Dalej są same znaki pytania. Meksyk też przysyła doświadczoną drużynę z Guardado, Chicharito, Ochoą, a nawet Rafą Marquezem, ale problem polega na tym, że te twarze już wszyscy dobrze znają i tak wiele znowu nie pokazali. Oczywiście, są ekipą nieprzewidywalną, grającą całkiem efektownie, każdemu potrafiącą narobić kłopotów, ale przypomnijmy pewien mecz z zeszłego roku:
Chile – Meksyk 7:0. Na Copa Centenario. Nie ten potencjał co u rywali. Wątpliwe, by Jurgen Damm, uważany za jednego z najszybszych piłkarzy świata, odmienił nagle szanse Meksykanów. Ma być dżokerem, poza tym przecież on ma 24 lata. Kapitan kadry Niemiec jest młodszy.
Czerczesow może i trafił na stołek wyjątkowy, bo poprowadzić Rosję na mundialu u siebie to sprawa nielicha. Ale zadanie ma piekielnie trudne. Sukces piłkarski to nie tylko sprawa, którą żyje prawie każdy Rosjanin, ale i polityczna. Nawet Putin dokłada presji:
Wszyscy, którzy kochają rosyjski futbol, oczekują lepszych wyników od naszej reprezentacji. Mam nadzieję, że będą grać z zaangażowaniem prawdziwych wojowników. Jeśli nie będą mogli wygrać, niech chociaż pokażą wolę walki.
Presja jest ogromna? Nie, gigantyczna. A zarazem Czerczesow nie ma szczególnie z czego szyć. Nie grają rewelacyjnie. Od początku 2016 roku wygrali cztery mecze: z Litwą, Rumunią, Ghaną i Węgrami. Przegrali z kretesem Euro, dostali nawet od Kostaryki i Kataru. To po prostu przeciętna reprezentacja, u której nie widać wielkich szans na taki zryw, jaki zdarzył się Rosjanom w 2008. O desperacji tej drużyny powie najlepiej fakt, że zaczynają naturalizować obcokrajowców (skąd my to znamy?). Podczas Pucharu Konfederacji zagra 31 letni Guilherme Marinato. Z doświadczonych zawodników znajdą się Akinfiejew i Żirkow, nie ma natomiast kontuzjowanego Dżagojewa. Wiele zależeć będzie od młodziutkiego Gołowkina, który ma papiery by być efektownie grającym kreatywnym pomocnikiem, ale to dopiero melodia przyszłości. Największe problemy Rosja ma w obronie – latami grali tutaj starzy wyjadacze w stylu Ignaszewicza, a teraz, gdy ich zabrało, w składzie są sami niedoświadczeni grą na tym poziomie.
Bardzo młodą drużynę przywozi Kamerun, nie znajdziemy tutaj ani jednego zawodnika po trzydziestce. Przypomnijmy, że przed Pucharem Narodów Afryki odmówili przyjazdu doświadczeni weterani, więc trener Broos musiał szukać alternatyw wśród nieznanych zawodników. Tak narodziła się jednak choćby gwiazda Christian Bassogoga, który był jedną z gwiazd PNA i zarobił na lukratywny kontrakt w Henan Jianye. Poza nim za drużynę odpowiadać będą Vincent Aboubakar, Benjamin Moukandjo, a pewnie nie raz i nie dwa wynik będzie spoczywał w rękach piekielnie utalentowanego bramkarza Fabrice’a Ondoi.
Nie należy skreślać Australii i Nowej Zelandii, to na pewno nie Tahiti z poprzedniego Pucharu Konfederacji, które cieszyło się każdą minutą bez straconego gola. Ale prawdą jest, że Socceroos mają bardzo przeciętne pokolenie. Niczym nie nawiązującego do tego, którego członkiem jest Tim Cahill, który mimo 37 lat na karku wciąż znajduje miejsce w składzie. Gwiazdą Nowej Zelandii jest Chris Wood, który strzela mnóstwo bramek w Championship i kto wie czy nie trafi do Premier League. Otoczony jest jednak zawodnikami znacznie niższej klasy.
Nad Pucharem Konfederacji krąży klątwa: nikt, kto go wygrał, nie sięgnął później po złoto. Oczywiście takie przesądy są po to, by je przełamywać, co już niedawno pokazał Ronaldo wygrywając z Realem Champions League drugi raz z rzędu.
Podczas turnieju będzie stosowany VAR. Co najciekawsze jednak, to może być ostatni Puchar Konfederacji. FIFA kolejny raz planuje ukraść coś z klubowego tortu, czyli zorganizować globalne Champions League.