Reklama

Zjechać z K2. Bargiel i Leśnodorski w ataku po największy wyczyn w historii narciarstwa

Krzysztof Stanowski

Autor:Krzysztof Stanowski

06 czerwca 2017, 23:30 • 14 min czytania 74 komentarzy

Cel: osiągnąć coś, czego nie osiągnął jeszcze żaden człowiek. Zjechać na nartach ze szczytu K2. Andrzej Bargiel spróbuje zrobić to w połowie lipca. A całą wyprawę organizuje… Bogusław Leśnodorski, do niedawna prezes Legii, który też chce na miejscu troszkę poszusować. Szalony duet i szalone plany.

Zjechać z K2. Bargiel i Leśnodorski w ataku po największy wyczyn w historii narciarstwa

Stanowski: – Będę zadawał pytania jako kompletny laik, ale to nawet lepiej, bo celem tej rozmowy jest przedstawienie waszej wyprawy takim laikom jak ja. Ludziom, którzy nie mają zielonego pojęcia o tym, na co się porywacie… Jak usłyszałem wasz plan, przeżegnałem się nogą. Możecie opowiedzieć o skali trudności waszego przedsięwzięcia?
Bargiel: – Jak wszyscy mówią, K2 jest jednym z najtrudniejszych ośmiotysięczników na świecie. Taki zjazd narciarski ze szczytu jest największym wyzwaniem narciarskim XXI wieku. I ja uważam, że to da się zrobić. Dwa lata temu byłem na Broad Peaku, który leży tuż obok. Podczas zjazdu obserwowałem ścianę K2 i wygląda zachęcająco. Trzeba się tylko wstrzelić w odpowiednie warunki i wejść w bardzo dobrej formie fizycznej. Chociaż sam zjazd na pewno będzie wymagający technicznie.

Stanowski: – Wyobrażałem sobie, że schodzenie z takiej góry to koszmar. Krok po kroku, uważnie, byle tylko nie popełnić jednego złego kroku…
Bargiel: – Narty na pewno wszystko przyspieszają. Na pierwszej wyprawie byłem na ośmiotysięczniku Shisha Pangma w Tybecie. Zjeżdżałem godzinę i piętnaście minut, a człowiek, który schodził – schodził trzy dni. Minimalizuję ryzyko poprzez krótszy czas spędzony na dużej wysokości. Klimat tam nie jest przyjazny dla człowieka.

Stanowski: – To trochę brzmi jak słowa Janusza Korwin-Mikkego, że polskie drogi są tak niebezpieczne, że należy jeździć po nich jak najszybciej, wbrew ograniczeniom, byle tylko jak najkrócej na nich przebywać.
Bargiel: – (śmiech) Tak to trochę brzmi, rzeczywiście. Na pewno trzeba połączyć kilka różnych dyscyplin, by robić wszystko racjonalnie, a nie w sposób szalony. Ja wbrew pozorom nie jestem szaleńcem.
Leśnodorski: – A ja chciałbym mu nie przeszkadzać. Uważamy, że można to organizacyjnie i marketingowo wznieść to na wyższy poziom. Do tej pory Jędrek robił to sam, co jest bardzo trudne. Jeśli dodamy sznyt organizacyjno-biznesowy, można pójść dalej. Co także oznacza to, że nikt nie będzie oszczędzał na bezpieczeństwie.

Stanowski: – Masz ponad czterdzieści lat. Sam mówiłeś, że twoje ostatnie lata to papierosy, wino, kolacje, stres. I nagle teraz Himalaje.
Leśnodorski: – Ja tam tylko idę na spacer. Przejdę sto kilometrów po lodowcu, dojdę do bazy na wysokości 5300. Biorę narty i pojeżdżę gdzieś w okolicy. Nigdy tak wysoko nie byłem.

Reklama

Stanowski: – „Wezmę narty i pojeżdżę po okolicy”. Brzmi jakbyś szedł na stok w Karpaczu. A tam nie ma wyciągów krzesełkowych.
Leśnodorski: – No, trzeba się będzie trochę wdrapać, żeby zjechać.
Bargiel: – Zjechać można mniej więcej do 4800.
Leśnodorski: – Będę musiał wejść, może na 7000. Zobaczymy. Jak się robi wszystko z głową, jeśli jest samodyscyplina, to można próbować. Niejedni kozacy się na takiej wysokości przewracali. Jak będę czuł się dobrze, to pójdę wyżej, jak źle – to niżej.
Bargiel: – Teren jest bardzo różnorodny i ciekawy.
Leśnodorski: – Pamiętaj, że ludzie mówią o Himalajach, sam tego słowa użyłeś, a tak naprawdę to jest Karakorum, najtrudniejsza część gór najwyższych.

Stanowski: – Z tego co kiedyś słyszałem, K2 ma być tylko początkiem wielkiego planu: zjazdu na nartach ze wszystkich ośmiotysięczników. Czy wy jesteście szaleni?
Leśnodorski: – Jeśli ktoś może napisać historię narciarstwa, to on. Jędrek.

– Narciarstwa czy alpinizmu?
Bargiel: – Ski-alpinizm, narciarstwo wysokogórskie. Bodka dużą pasją są narty i jazda off-pistowa, a Kasprowy przyciąga takich zajawkowiczów. Spotkaliśmy się tam w knajpce i powiedziałem mu, żeby się wziął za siebie, bo ma jeszcze szansę coś zrobić. Skoro coś się kończy, w sensie futbolu i Legii, to można napisać historię narciarstwa, razem. I jeśli pytasz o wszystkie ośmiotysięczniki… Taka jest perspektywa. Myślę, że w tym połączeniu personalnym to jest realne. Ciekawe wyzwanie.
Leśnodorski: – Na razie ma do zrobienia jedną rzecz, która nie mieści się ludziom w głowie. Może nie strzelajmy kolejnymi hasłami, bo go naprawdę wezmą za wariata.

Stanowski: – Jak rozumiem, samo wchodzenie z nartami na szczyt nie jest zbyt wygodne.
Bargiel: – Jeśli są łagodne zbocza, to można przy użyciu syntetycznych pasów, które podklejasz pod ślizg, oraz odpowiednich wiązań i butów, podchodzić na nartach jak na biegówkach. Jeśli jest stromo to oczywiście dopinasz jest do plecaka i wspinasz się. Czasami narty przeszkadzają, to prawda. Ale od początku twierdziłem, że po co z tych gór schodzić, skoro można zjechać na nartach? Przynajmniej jest jakaś nagroda za tę mordęgę.
Leśnodorski: – A jak zjeżdżasz to masz takie uderzenie tlenu…
Bargiel: – Euforia.

AB cosmiq sunset portrait fot(1)

Stanowski: – Nie czujesz strachu?
Bargiel: – Jak czuję strach, to idę do domu.

Reklama

Stanowski: – Stamtąd nie pójdziesz.
Bargiel: – Strach jest potrzebny, ale musisz też czuć się swobodnie. Jak się czegoś boję, to nie robię. Bywa tak, że nie masz najlepszego dnia albo warunki nie są super i wtedy pojawia się lęk. To naturalny odruch, często pozytywny. Bo najważniejsze jest bezpieczeństwo. Można robić trudne rzeczy, ale wszystko wokół musi działać.
Leśnodorski: – Ludzie czasami nie rozumieją, że on wie, gdzie jedzie. Ogląda dokładnie trasę wiele razy, uczy się jej. To nie tak, że staje na górze i zastanawia się, którędy pojechać.
Bargiel: – W dzisiejszych czasach mamy trochę łatwiej, bo jest baza. Będzie tam Bodek, inne osoby. Będziemy mieli meteorologa z Austrii, który jest w stanie przewidywać zmiany pogody i dawać mi update co godzinę. Poza nami jedzie jeszcze osiem osób. Nie da się wrzucić plecaka z nartami i iść gdzie się chce. To znaczy da się, ale nie jest to rozsądne.

Stanowski: – Zjazd na nartach ze szczytu nie oznacza, że cały czas jedziesz, tylko że cały czas masz narty na nogach. Widziałem film z Broad Peak. Tam korzystałeś z liny.
Bargiel: – Wygląda na to, że na K2 nie będzie takich momentów. Będzie jazda cały czas.

Stanowski: – Co może pokrzyżować plany?
Leśnodorski: – Pogoda jest bardzo ważna i to jest ten czynnik, który przysparza największych problemów. Jędrek ma tę przewagę, że załatwia sprawę bardzo szybko. Jeśli jesteś w stanie rano wyjść z bazy, wejść na szczyt i zjechać, to ryzyko, że pogoda cię zaskoczy jest dość niewielkie albo bliskie zeru.
Bargiel: – Często ludzie wychodzą, zostają na noc, przychodzi opad. Nie są w stanie zejść, bo jest zbyt duże zagrożenie lawinowe. Są w kropce. Jest mnóstwo czynników, które komplikują sprawę… Mój sposób zdobycia tych gór jest więc pod kilkoma względami mniej problemowy. Ale wiadomo: trzeba posiadać umiejętności, by to robić. Świetny narciarz, zawodnik z Pucharu Świata, tam nie wejdzie, bo nie umie. A i nie będzie potrafił czytać zmiany pogody, zagrożeń, wiatru. Z kolei ktoś kto umie wejść, nie będzie umiał zjechać. Ja mam i to, i to.

Stanowski: – Ktoś był blisko zjechania z K2?
Bargiel: – Były próby. Minimum kilka. Był zjazd z 7000 metrów. Jeden z narciarzy zjechał z wierzchołka, ale tylko 400 metrów, a dalej schodził.

Stanowski: – Czego wy tam tak naprawdę szukacie?
Bargiel: – To jest wielka przygoda. Narciarstwo jest moją największą pasją, Bodka też. No i można odpocząć. Nie ma maili, telefonów…

Stanowski: – Jak ktoś chce uciec od maili i telefonów to leci na Malediwy.
Bargiel: – A my tam! Można poczytać książki, posłuchać muzyki. Sama wspinaczka też odpręża. Zabieramy ekipę fajnych ludzi, możemy być razem. Do tego poznajemy nowe kultury.
Leśnodorski: – To wszystko jest czasochłonne, ale bardzo wciągające. Jestem pierwszy raz przy organizacji takiego przedsięwzięcia. Fajnie jest być częścią takiego projektu – takiego, który stworzy historię. Coś czego nikt nie zrobił i może już nie zrobi. A przy okazji sobie zjadę. To też fajne. Do tej pory korzystałem z helikoptera. Siadałeś i cała najtrudniejsza robota wykonana.

Stanowski: – Skąd zjeżdżałeś na nartach?
Leśnodorski: – Elbrus, spore góry w Stanach czy w Kanadzie. Ale z tymi zjazdami off-pistowymi jest tak, że ważniejsza jest różnica wzniesień niż wysokość góry. Możesz pojechać na fiordy albo mieć z dwóch tysięcy super zjazd.
Bargiel: – I nie musi być wysoko, żeby było trudno. Nawet w Tatrach można ciekawe miejsca znaleźć.
Leśnodorski: – Widziałeś film jak byli na Rysach?

Stanowski: – Mówiąc szczerze, popuściłem w gacie w czasie oglądania.
Leśnodorski: – Teraz trenujemy w Chamonix. Można się zdziwić. Zawsze wysiadałeś i była lina. A teraz zabrali linę. Napadał świeży śnieg. Wychodzisz i paraliż, przepaść. Nie ma się jak ruszyć. Ale trzy dni później idziesz już na luzie. To jak z chodnikiem – gdyby był zawieszony i przepaść 500 metrów z lewej i 500 z prawej, to się poczujesz nieswojo. A jak się przyzwyczaisz to chodzisz jak zawsze.

Stanowski: – Jędrek, powiedz mi. Czy ze wszystkiego da się zjechać?
Bargiel: – Skoro leży śnieg, to nie jest pionowo. A jak nie jest pionowo to można jechać… Ale trzeba wiedzieć co i kiedy. W Alpach niektóre ściany możesz pokonać na nartach w odpowiednich porach roku, w odpowiedniej godzinie. Ja za ciepło to schodzą lawiny, a jak za zimno to jest za twardo.
Leśnodorski: – My się naprawdę mocno przygotowujemy. Sam przeczytałem chyba wszystkie książki alpinistów. Dużo jest tam podejścia niezbyt rozsądnego. Sporo show, ale mało profesjonalnych, sportowych przygotowań. Tu miał facet kłopoty, bo zgubił raka… To frywolne podejście. Jeśli ktoś pracuje pół roku w biurze, wstaje i leci w Himalaje, to na moje – nie za dobrze.

Stanowski: – Przecież to wypisz-wymaluj ty.
Leśnodorski: – Ja od trzech miesięcy walczę ze sobą i jeszcze miesiąc tej walki przede mną. Dopiero potem tam lecę. Poza tym pamiętajmy, że wyczyn robi Jędrek, a ja się tylko temu przyglądam. Z bliska, ale jednak tylko się przyglądam. A jak czytałem te książki… Zmęczyli się, więc rozbili obóz, żeby odpocząć. Wiesz, powyżej pewnej granicy organizm się w ogóle nie regeneruje. Czyli siedząc tam jesteś coraz bardziej zmęczony i masz coraz mniej siły. Jak ktoś jest na 8000 i nie ma siły iść dalej to jak najszybciej powinien pojawić się na dole, zamiast rozbijać namiot.

Bogusław Portret Chamonix(1)

Stanowski: – Jędrek, kim ty po tej wyprawie będziesz? Kukuczką?
Bargiel: – Nie wiem. Nie zakładam kim będę. Zajmuję się sportem. Ja to nawet tak podchodzę do tego wszystkiego, że taki wyjazd to nagroda za cały wysiłek organizacyjny.
Leśnodorski: – Ja starałem sobie jakoś poskładać to w głowie, zestawić wyczyn Jędrka z tym, co robili inni. I wyszło mi, że to będzie jak skok Feliksa Baumgartnera ze stratosfery. Ludzie skakali z różnej wysokości, ale on się przygotował i zrobił coś, czego świat nie widział. Wyczyn sportowo-naukowy.

Stanowski: – I wielki sukces marketingowy.
Leśnodorski: – Tam był Red Bull, pewnie lata przygotowań. My czasu mieliśmy mało. Ale jest sporo ludzi, którzy pomagają… Technologia, drony, komunikacja. Można to fantastycznie ograć. Wygląda na to, że można byłoby całe to wydarzenie pokazać live albo prawie live. Niewykluczone, że będziemy próbowali to spinać. Jak ludzie wiedzą, że można zrobić coś czego nie zrobił nikt, to chęć pomocy jest coraz większa.

Stanowski: – Mimo wszystko, u Baumgartnera chyba łatwiej było wszystko co do sekundy zaplanować.
Bargiel: – No tak. Ja będę zjeżdżał, a tam z jednej i drugiej strony stacjonuje wojsko (śmiech).

Stanowski: – Jaki jest plan? Lecicie do Islamabadu w lipcu?
Bargiel: – Ja wcześniej, 20 czerwca. Do bazy dochodzimy 1 lipca i tam się aklimatyzujemy.
Leśnodorski: – Ja dolatuję 10 dni po Jędrku.

Stanowski: – Zawirowania w świecie arabskim nie są problemem?
Bargiel: – Jest droga przez wioskę Talibów.
Leśnodorski: – Nie będziemy nią jechali. Przelecimy to samolotem. Są na miejscu ludzie, którzy to ogarniają. I osiołki pomogą nam wnieść sprzęt.

Stanowski: – Co na to żona?
Leśnodorski: – Powiedziała, że lepiej, że chodzę w góry niż piję (śmiech). Żartuję. Każdy ma swoją drogę. Ja zawsze coś robiłem. Myślisz, że gdzie się oświadczyłem? Podczas zjazdu z La-grave, na wysokości 3200 metrów. To mekka free-ride’u. Kiedyś ją zabrałem na taki zjazd trochę nierozsądnie, dojechaliśmy z duszą na ramieniu. Ale przetrwała. Zrobiło się zimno, strasznie ślisko. Ale ona zna Jędrka i wie, że jest mądry.

Stanowski: – Ale testamenty mimo wszystko spisane?
Leśnodorski: – Nie no, daj spokój. Odpowiem inaczej – wyobraź sobie, że można się ubezpieczyć. To oznacza, że zawodowcy od szacowania ryzyka chcą się tego podjąć. Powyżej 7000 metrów nikt nie chce ubezpieczać, ale do 7000 mówią, że ok. Widzę, że ty cały czas sceptycznie podchodzisz do kwestii bezpieczeństwa i tego, czy my to w ogóle przeżyjemy…

Stanowski: – No nie ukrywam.
Leśnodorski: – To jest wszystko względne. Kiedyś na trasie, a właściwie to poza trasą, spotkałem starszego pana na nartach. Miał 85 lat. Spytałem: – Nie boi się pan? A on na to: – W moim wieku jeżdżenie po trasie jest zbyt niebezpieczne. Ktoś we mnie wjedzie, połamie i co ja zrobię? A tutaj jestem sam, nic mi się nie stanie… Jazda 130 kilometrów na godzinę też jest niebezpieczna, prawda?
Bargiel: – Bardzo!
Leśnodorski: – A ile osób tak jeździ?

Stanowski: – Panowie, bez jaj z tymi porównaniami.
Bargiel: – Wiesz, z czego się biorą fatalne statystyki w górach wysokich? Mnóstwo ludzi dociera nieprzygotowanych. To generuje problemy. Gdyby do bolidu F1 wsadzać ludzi z ulicy to też by zrobili sobie krzywdę. Ja konsekwentnie przez lata zmierzałem do tego celu. Nie jestem hobbystą.

Stanowski: – Widziałem twój zjazd nocą, w jakiejś jakby lawinie.
Bargiel: – Była pełna kontrola. Nocą jest bezpieczniej, bo jest chłodniej i śnieg jest bardziej suchy. Poza tym to był zjazd terenem, który znamy. To tak jakbyś ty szedł pobiegać po bieżni.

Stanowski: – Ja na bieżni nie dostałem kamieniem, jak niedawno wasz kolega. Też to widziałem.
Leśnodorski: – Ten chłopak, który dostał kamieniem, zajmuje się ratownictwem górskim, szkoli żołnierzy.
Bargiel: – Na prostym terenie spadło.
Leśnodorski: – Jak cegłówka w centrum miasta.

DCIM100GOPROGOPR0286.JPG

Stanowski: – Jędrek, ty zagranicą podobno jesteś bardziej znany niż w Polsce?
Bargiel: – Ktoś tam mnie docenia.
Leśnodorski: – Ostatnio jak spaliśmy w Cosmiku…

Stanowski: – Co to jest Cosmic?
Leśnodorski: – Schronisko obok Mont-Blanc, na wysokości 3600. No i tam ludzie byli bardzo podjarani, że Jędrek nocował w tym samym miejscu. Kraje alpejskie tym żyją. Narty to potężna gałąź gospodarki, część life-style’u. Mieszkańcy interesują się tym tak samo jak u nas ludzie tym, kto jest najlepszym kucharzem czy tancerzem.
Bargiel: – U nas środowisko narciarskie jest małe, wszyscy się znają. Ale może to i fajnie. U nas narty przyciągają pozytywnych ludzi. Łączą się dwa światy. Jak mój i Bodka.
Leśnodorski: – Świat sportu jest po jego stronie, świat zarządzania bardziej po mojej. Ale to Jędrek jest mózgiem operacji. Ja się uczę.

Stanowski: – Ty robisz z niego celebrytę.
Leśnodorski: – Muszę to zrobić. Ta zabawa, jeśli nazwiemy to zabawą, jest droga. A nie można oszczędzać na bezpieczeństwie. Trzeba tak podziałać, by te wyprawy Jędrek mógł jakoś w kraju zdyskontować. Mógłby być przykładem stylu życia dla młodych ludzi. Inspiracją. Młodzież dostaje mnóstwo głupawych wzorców, a ten chłopak jest tego zaprzeczeniem. I wiesz co, to jest niemożliwe, jak góry są dla niego naturalnym środowiskiem. On się tam czuje jak w domu.

Stanowski: – W końcu „Śnieżna Pantera”.
Leśnodorski: – Ale w tym nie ma przesady. Pamiętam, jak zawodowcy wyszli kilka godzin przed nim. Jakiś czas później nie mają siły zrobić kroku, on ich mija, a w ręku trzyma telefon i rozmawia ze mną przez facetime.

Stanowski: – Jest fenomenem fizjologicznym?
Leśnodorski: – Za nim bardzo wiele lat ciężkiej pracy. Ale rzeczywiście poziom wysiłku, który może udźwignąć jest niewiarygodny. Wracamy z gór, nie jestem w stanie wstać z podłogi. Jest 21:00. Mówię: – Obejrzyjmy mecz. Akurat Liga Europy grała. A on przebrał się i poszedł pobiegać. Wrócił o 1 w nocy, zrobił 25 kilometrów po górach. To się w głowie nie mieści. Na pewno jest sportowcem kompletnym. Umie bardzo szybko iść pod górę, umie bardzo szybko zjechać. Jest wytrzymały, silny psychicznie, odważny.

Stanowski: – Co na K2 będzie największym wyzwaniem?
Bargiel: – Wyzwaniem jest to żeby trafić w odpowiednie warunki. Żeby wejść na szczyt w dobrej kondycji. Jak jest twardo to jest OK. A jak jest mnóstwo śniegu to kosztuje cię to dziesięć razy więcej energii. Trzeba się świetnie czuć, mieć dyspozycję. Zakładam, że jesteśmy dobrze przygotowani.

Stanowski: – To wam się uda i co dalej? Za chwilę powstanie plan, że we wrześniu atakujecie inną górę.
Leśnodorski: – To wielka przygoda, nieprawdopodobna. Na maksa powinniśmy się skoncentrować na tym, co teraz przed nami. Razem siedzimy i myślimy, jak zmaksymalizować szanse, żeby wszystko było ok. Od drobnych rzeczy, jedzenia, medycyny… 100 kilometrów od najbliższego człowieka. Wiesz, to jak cię ząb rozboli, to jest po wyprawie. Poza tym ja mam jeszcze pracę!

Stanowski: – Nikt w to nie uwierzy. Przecież ciągle wrzucasz zdjęcia z nart.
Leśnodorski: – A skąd mam wrzucać? Z sali konferencyjnej? A kto to będzie oglądał? Ale pracować też trzeba. K2 to fantastyczna odskocznia od kancelarii, ale ciągle odskocznia, pasja, a nie nowy sposób na życie. Nie będę robił z siebie zawodowego sportowca.

Stanowski: – Kiedy atak na K2?
Leśnodorski: – W ostatnich kilkudziesięciu latach najlepsza pogoda była między 15 a 30 lipca. Jędrek celuje ze szczytem formy na 15 lipca i będzie czekał na odpowiednią pogodę.
Bargiel: – Przepraszam panowie, ale za chwilę mamy samolot do Francji. Bodek, co z tobą?
Leśnodorski: – Leć, mam jeszcze trochę pracy. Dolecę rano.

Rozmawiał KRZYSZTOF STANOWSKI

Założyciel Weszło, dziennikarz sportowy od 1997 roku.

Rozwiń

Najnowsze

Moto

Motorsport był dla facetów. Ale ona się tym nie przejmowała. Historia Michèle Mouton

Błażej Gołębiewski
1
Motorsport był dla facetów. Ale ona się tym nie przejmowała. Historia Michèle Mouton

Komentarze

74 komentarzy

Loading...