Reklama

Jest mistrzostwo, teraz pora na wzmocnienia. Przynajmniej na czterech pozycjach…

redakcja

Autor:redakcja

05 czerwca 2017, 13:28 • 4 min czytania 52 komentarzy

Jak przypuszczamy, większość ludzi związanych z Legią – czy to piłkarze, czy zarząd, czy też kibice – mieli dziś ciężki poranek. Wczoraj Warszawa bardzo długo nie poszła spać, co jest rzecz jasna jak najbardziej zrozumiałe. Mistrzostwo wyszarpane w ten sposób musi smakować naprawdę dobrze, ale też – nie oszukujmy się – nie był to tytuł zdobyty na pewniaka. Dość napisać, że już po zakończeniu swojego ostatniego meczu w sezonie legioniści nie mogli się jeszcze cieszyć, tylko z drżeniem serc oglądali końcówkę meczu w Białymstoku. W ostatnich minutach sezonu ponownie nie wszystko zależało od nich.

Jest mistrzostwo, teraz pora na wzmocnienia. Przynajmniej na czterech pozycjach…

Z pewnością nie można powiedzieć, że Legia jest niezasłużonym mistrzem, ale też nie mamy żadnych wątpliwości, że ta drużyna wymaga wzmocnień przed zbliżającymi się eliminacjami do Ligi Mistrzów. Przypomnijmy, że będzie to ostatni sezon przed reformą rozgrywek, która mistrzowi Polski dodatkowo pokomplikuje sprawy. Podopieczni Jacka Magiery będą rozstawieni w drugiej i trzeciej rundzie, a w czwartej mogą być rozstawieni, jeżeli dwóch faworytów wcześniej pożegna się z rozgrywkami. Tak czy inaczej łatwo nie będzie, a takie losowanie jak przed rokiem może się już nie powtórzyć.

Bardzo udana wiosna Legii przy okazji obnażyła przynajmniej kilka braków drużyny Jacka Magiery. Nawet jeżeli założymy, że przed końcem eliminacji ani Pazdan, ani Vadis, ani żaden inny gracz podstawowej jedenastki nie odejdzie, widzimy kilka wakatów wymagających niezwłocznych uzupełnień. Które pozycje konkretnie mamy na myśli?

Defensywny pomocnik

Wiosną Tomasz Jodłowiec wreszcie miał być sobą. Wreszcie miał być wypoczęty, i wreszcie z czystą głową. Niestety, niewiele z tego widać było na boisku, gdzie ponownie oglądaliśmy zagubionego faceta, który przede wszystkim pod względem taktycznym nie pasował do reszty zespołu. I dwa dobre mecze w rundzie (z Arką i z Lechem) niczego tutaj nie zmieniają. Podstawowym defensywnym pomocnikiem Legii wiosną wciąż był Michał Kopczyński, ale – jak to się często zdarza w przypadku piłkarzy z nikłym doświadczeniem – grał w kratkę. I ciężko było nie zauważyć, że w stosunku do rundy jesiennej Kopa zanotował pewien zjazd.

Reklama

Pozycja numer sześć należy więc do grona tych, o które kibice Legii absolutnie nie mogą być spokojni. Tak naprawdę Vadisowi i Moulin przydałby się ochroniarz o warunkach fizycznych Jodłowca, który jednak ustawia się i rozumie grę jak Kopczyński. Ktoś będący nie tylko uzupełnieniem składu, ale jego wzmocnieniem. Ktoś, od kogo Jacek Magiera będzie mógł zaczynać wyczytywanie składu. Bo, patrząc obiektywnie, w środku pola Kopczyński (Jodłowiec)-Moulin-Vadis stosunkowo łatwo jest wskazać najsłabsze ogniwo.

Napastnik

Owszem, Legia udowodniła, że można skończyć na pierwszym miejscu grając przez pół roku bez klasycznej dziewiątki, ale to sytuacja, która zwyczajnie nie ma prawa trwać dłużej. Łatwo sobie chociażby wyobrazić, jaką rundę mógłby rozegrać Prijović, gdyby tylko został w Warszawie – nie mając konkurencji w postaci Nikolicia i mając za plecami Vadisa. Snajper właśnie takiego pokroju wydaje się dziś Legii po prostu niezbędny. Wiadomo, z wypożyczenia wróci Niezgoda, a do zdrowia wróci mający udaną jesień w I lidze Sanogo, ale to maksymalnie kandydaci na miejsca dwa i trzy w ataku mistrza Polski. Teraz więc pora na podstawowego napadziora, który przy okazji pozwoli Radoviciowi czy Kucharczykowi na powrót na skrzydło, gdzie po doliczeniu Guilherme i Nagy’a obsada znowu zrobi się bardzo mocna.

Prawy obrońca

Z jednej strony tę pozycję zabezpiecza reprezentant Polski i jeden z liderów Legii, z drugiej w Warszawie nie ukrywają, że prędzej (jak odejdzie Pazdan) czy później (jeśli zostanie) Jędrzejczyk wyląduje na środku defensywy. Ponadto runda wiosenna w wykonaniu Artura z pewnością nie należała do najlepszych i daleko mu było chociażby do siebie samego sprzed roku, czy nawet do Bartosza Bereszyńskiego z jesieni. Co więcej, pomysł sprowadzenia prawego obrońcy mocno rozważany był już zimą, ale wtedy ostatecznie nic z tego nie wyszło. Dziś, w obliczu prawdopodobnego rozstania z Łukaszem Broziem, taka potrzeba wydaje się jeszcze pilniejsza. A optymalnie byłoby, gdyby przy tym nowy defensor umiał się odnaleźć także po lewej stronie boiska i mógł być także traktowany jako alternatywa dla osamotnionego tam Hlouska.

Bramkarz

Reklama

Ale nie pierwszy, tylko taki, który awaryjnie będzie mógł zastąpić Arkadiusza Malarza – dla jednych niedocenianego, dla innych przereklamowanego. Obiektywnie jednak golkiper Legii rozegrał świetny sezon i był jednym z głównych architektów zdobycia tytułu. Pewnym problemem jest jednak numer dwa, czyli Cierzniak, który dostając szanse w Zabrzu czy w Dortmundzie raczej nie zbliżył się do miejsca między słupkami. Co więcej, właśnie brak gry jest jego największym problemem, bo przez półtora roku zaliczył ledwie cztery występy w pierwszym zespole Legii. Cierzniak w Warszawie to wciąż wielka niewiadoma, a 37-letni Malarz też nie oszuka upływającego czasu. W warszawskiej bramce z pewnością przydałoby się trochę świeżej krwi, chociaż nie wykluczamy, że jej dopływ można uzyskać nie tylko przez transfer, ale też poprzez jakiś awans z drużyn młodzieżowych.

* * *

Nie oszukujmy się jednak, że obecna Legia po mistrzowskim sezonie będzie jakimś wyjątkiem. Z pewnością, tak jak w poprzednich latach, największym wzmocnieniem zdobywców tytułu będzie brak osłabień. A na to w Warszawie jednak  niespecjalnie się zanosi.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

52 komentarzy

Loading...