Pociąg jedzie do Ekstraklasy, Sasal mocno szufluje do pieca…

redakcja

Autor:redakcja

03 listopada 2011, 12:56 • 6 min czytania

Marcin Sasal żartuje, że wygodniej byłoby grać mu w drugiej Bundeslidze. Niedawno na mecz do Stróż… Pogoń Szczecin poleciała samolotem. Znacznie częściej wsiada jednak w pociąg. I jedzie, jedzie, jedzie, tak przez kilkanaście godzin. W efekcie, najczęściej punkty gubi gdzieś po drodze. Co nie zmienia faktu, że na własnym boisku gra skutecznie i ładnie. To w tym momencie wystarcza, by na półmetku rozgrywek była głównym kandydatem do awansu.
Po ostatnim meczu z Arką, kibice mówili: „nareszcie. Znów zapachniało Ekstraklasą”. Będąc sprawiedliwym, „Portowcy” na razie do niej człapią. Ale tak wygląda ten sezon. Nie ma w tym roku Widzewa i ktoś doczłapać w końcu musi. Pytanie: kto, jeśli nie Pogoń? Nasz ekspert i komentator I ligi w Orange, Andrzej Iwan opinie ma jasną: – Absolutnie, w tym roku Pogoń musi awansować. Fajnie gra, a do tego ma najlepszy skład, bez porównania z jakąkolwiek inną drużynąâ€¦

Pociąg jedzie do Ekstraklasy, Sasal mocno szufluje do pieca…
Reklama

W Szczecinie nie brakuje spragnionych dobrego futbolu. Niebawem minie szósta rocznica pogrzebu tego, który mogli oglądać kiedyś. Rocznica upadku. Momentu, w którym Antoni Ptak uznał: Pogoń będzie brazylijska albo żadna. Szybko okazało się, że jednak żadna. Nikomu opowiadać zresztą nie trzeba, jak syn wizjonera – Dawid po kolei zastępował Polaków zagranicznym zaciągiem. Wyszukanym gdzieś bez pojęcia na brazylijskich plażach. Jak ściągał tę całą hałastrę, która wyglądała dobrze, dopóki nie wyszła na boisko…

Skoszarowana w Gutowie Małym dojeżdżała do Szczecina tak, jak dziś Pogoń jeździ na wyjazdy. Długo i mozolnie. Paradoksalnie, nigdzie nie miała dalej niż na mecz na własnym stadionie. Trochę jak Terek Grozny. Jak piłkarze Anżi Machaczkała przylatujący z Moskwy do Dagestanu.

Reklama

„Nasz eksperyment wciąż trwa” – jeszcze w lipcu 2006 roku zapowiadał Antoni Ptak.

Kaźmierczak z Grzelakiem wyjeżdżali do Boavisty Porto. Grzegorz Matlak nie godził się na brazylijskie getto i na znak protestu rozwiązywał kontrakt. Wydawało się więc, że w końcu ktoś się opamięta. Ale gdzie tam… Z Brazylii wciąż nadciągały posiłki, a Pogoń już dawno nie grała. Ona najwyżej kopała… Jak jakiś Górnik فęczna – brzydko, topornie, na pewno nie tak, jak oczekiwano. Nie piszę tego, by streszczać najgorsze lata historii Pogoni, ale przypomnieć, że normalność w szczecińskiej piłce długo była towarem deficytowym.

Dziś, choć nie można tego stwierdzić na pewno, sprawy wracają na właściwe tory.
Po pierwsze – Pogoń lideruje na półmetku rozgrywek. Po drugie – gra ładną piłkę. Po trzecie – zdobywa najwięcej goli w lidze. I po czwarte – najmniej też bramek traci. W ostatnich kolejkach wygrywała ligowe szlagiery. Z silnym Zawiszą i wracającą do życia Arką.

– Czytam czasem głosy, że Sasal jest nie do końca… Ł»e niezbyt dobry trener, a ja uważam, absolutnie, że on z tą drużyną wejdzie ligę wyżej. Nikt inny nie dysponuje takim składem, a Sasal ma jeszcze do tego mądrość. Prowadzi 2:0, więc wycofa Ediego. Może w tym czasie ograć młodego, a starszemu da odpocząć – komentuje Andrzej Iwan. – Uwielbiam takich chłopaków, jak ten 24-letni Frączczak. Przede wszystkim za charakter. Chłopak chyba przejściach, bo wygląda, jakby tyle co wyszedł z poprawczaka, ale jak on walczy! Naprawdę, fajny zawodnik.

O to czy drużyna w obecnym kształcie ma potencjał na awans, pytaliśmy także Sasala. A ten wali prosto z mostu: – Jeśli patrzę na niektóre mecze Ekstraklasy, wydaje mi się, że tak. Część zespołów przestała grać w piłkę, a zaczęła za nią tylko biegać. Chociaż jesteśmy dopiero w połowie drogi. Sytuacja فKS-u i Podbeskidzia pokazała, że trzeba do sprawy podchodzić z pokorą. Oba kluby dostały na starcie po parę sztuk i ogarnęły się dopiero po jakimś czasie…

Z obecnym dorobkiem dokładnie przed rokiem bylibyście na czwartym miejscu w I lidze.
Matematyka nie ma nic wspólnego z piłką. Nie mówię, że zrobiliśmy doskonały wynik. Wypracowaliśmy minimum punktowe, które pozwala nam myśleć o awansie. Liga jest wyrównana i nie ma murowanego faworyta. Mam taką teorię, że Ekstraklasa wchłonęła ostatnio wielu piłkarzy z zagranicy, którzy wyparli doświadczonych Polaków i sporo z nich trafiło do pierwszej ligi, podnosząc jej poziom.

Jak Sotirović, macie z nim chyba problem.
Myślę, że zarówno w Polsce, jak i Serbii panuje wolność słowa. Vuk ma prawo mówić, co myśli i raczej nikogo nie obraził. Osobiście problemu z nim nie mam. Jest to na poziomie do przyjęcia ze wszystkim, co pokazuje. Oczywiście, nie jest różowo i fajnie, ale poza boiskiem nic się nie dzieje.

Różowo i fajnie jest za to Edim. Strzelił 7 goli, ma 10 asyst.
Pracujemy już razem dwa lata. Nasze kontakty nie zawsze były usłane różami, czasem się nimi mocno pokłuliśmy, ale dziś rozmawiamy szczerze i to procentuje na boisku.

Szukacie wyjścia z sytuacji, jak jeszcze naprawić wyjazdową formę?
Szukamy, bo panuje opinia – i nie będę tu na siłę skromny – że na swoim stadionie gramy nieraz na poziomie Ekstraklasy. Kibice tak nas widzą, a na trybuny przychodzi po dziewięć tysięcy ludzi, czego w Szczecinie dawno nie było. Myślę, że to dobry prognostyk przed tym, co może być dalej, chociaż twardo stąpam po ziemi i wiem, że piłka uczy pokory. Faktycznie, z wyjazdów brakuje nam kilku punktów.

Może to przez dojazdy. Pół życia na tym stracicie…
Wyprawa na przykład na Śląsk nie jest jeszcze tragedią, bo jedziemy na granicę w Kołbaskowie, później niemiecką autostradą na Cottbus i wjeżdżamy od strony Wrocławia. Znacznie dłużej wychodzi nam nawet dojechać do Płocka. Tak czy inaczej, zwykle mamy za sobą cały dzień jazdy. Do Krakowa możemy dostać się samolotem w godzinę i dziesięć minut, ale latają tak, że najczęściej nam nie pasuje.

Klub byłby w stanie udźwignąć te koszty?
One nie są wcale ogromne. Bilet w wagonie sypialnym w pociągu to koszt rzędu 160 zł. Rezerwując samolot wcześniej też można zapłacić niezłe pieniądze. Relatywnie do wygodny i czasu podróży nie są to więc wielkie sumy…

Finansowo do pieca dokłada wierny sponsor – browar Bosman. Niedawno wyszedł frontem do klienta, proponując kibicom nietypową akcję: sektorówka w zamian za 500 kilogramów kapsli…

Image and video hosting by TinyPic

Fani Pogoni próbują uświadomić coś Vukovi…

Co bardziej sfrustrowani burzą się tylko, że wbrew słowom trenera, właśnie Sotirović sprawia wrażenie, jakby przyjechał do Szczecina siedzieć na kanapie i popijać browar. Nazywają go „Spacerowicz” albo „Sotyrobisz?”. Zarzucają, że potrafi symulować uraz, by po meczu nie podziękować za doping.

Serb od początku miał z tym Szczecinem problem. Gdy po raz pierwszy wyruszył z Belgradu, po dwóch godzinach drogi rozmyślił się i wrócił do domu… W końcu jednak, jak dziś pewnie sądzi – na jego nieszczęście, dał się na Szczecin namówić, co Andrzej Iwan puentuje w ten sposób: – Vuk to jest specjalny człowiek. Akurat mój ulubieniec, więc nie chciałbym go za bardzo jechać. Ale jeśli w klubie z takimi kibicami i taką tradycją zachowuje się w ten sposób, nadaje się tylko do tego, żeby go wy… No, wiadomo, jak to mówi Janek Tomaszewski.

W lidze zdobył dotąd trzy bramki. Jego rywal, kameruński przybysz z Dinama Tbilisi, Donald Djousse – pięć goli, do których dołożył cztery asysty. Skuteczniejszy jest tylko Edi Andradina. Sasal nie zamierza stawiać przegubowców w bramce. Ma kim grać i kim atakować. Pogoń dysponuje dziś składem chyba lepiej kojarzonym niż Podbeskidzie. Niektóre podstarzałe, ale sporo mówiące nazwiska. Janukiewicz, Radler, Andradina, فawa, Kolendowicz, Noll, Sotirović czy Hricko…

Może wkrótce znów w Ekstraklasie. Do awansu brakuje trzydziestu kilku punktów. Ale jak mówi Sasal: pociąg już jedzie. Teraz tylko dokładać do pieca, żeby się nie zatrzymał.

PAWEف MUZYKA

Najnowsze

Anglia

Dorgu bohaterem Old Trafford w Boxing Day. Skromna wygrana

Wojciech Piela
1
Dorgu bohaterem Old Trafford w Boxing Day. Skromna wygrana
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama