Maj to bardzo ważny miesiąc dla Jarosława Fojuta. Nie, nie ze względów piłkarskich, bo jego drużynie nie grożą ani puchary, ani tym bardziej spadek, więc chodzi tylko o dogranie go w jednym kawałku. Chodzi o edukację, bo obrońca Pogoni Szczecin postanowił przystąpić do egzaminów maturalnych. I naprawdę nie chcemy być złośliwi, trzymamy kciuki za Portowca, jednak w ostatnich tygodniach jego gra wygląda trochę tak, jakby książki pochłonęły go bez reszty.
A przypominamy, że mówimy o jednym z najlepszych środkowych obrońców poprzedniego sezonu. “Banda Łysego”, która poważnie uprzykrzała życie napastnikom, dziś jest w odwrocie – Czerwiński nie robi kariery w Legii, a Fojut ligową czołówkę obrońców zamienił na czołówkę… obrońców Pogoni Szczecin. Jest ich obecnie sześciu, nietrudno było wypaść. Jednak z takim Rapą były zawodnik Śląska przegrywa, jeśli chodzi o formę w tym sezonie. I niekoniecznie tylko z nim.
Bardzo słabo Fojut wyglądał w Białymstoku, gdzie nie radził sobie z Sheridanem, a przeciwko Legii było jeszcze gorzej. Długo prosił się o kłopoty, aż w końcu wyleciał z boiska po faulu na Miroslavie Radoviciu. Występ do zapomnienia, po którym znajdujemy dla niego miejsce w jedenastce badziewiaków.
Duet stoperów w ogóle mamy w tym tygodniu mocny, bo obok Fojuta ląduje Artem Putiwcew – gość, który wcześniej cztery razy był naszym kozakiem, a to jeden z lepszych wyników w całej lidze. Też obniżył loty. Do tego niezwykle solidny wiosną Cywka, któremu odcięło prąd w meczu z Lechią, a dalej to już raczej tzw. ligowy dżemik. Tak, Gutkovskisa też wliczamy, bo autor siedmiu goli dla Bruk-Betu, jedna z rewelacji pierwszej części sezonu, od pewnego czasu wygląda tak, jakby rodzice w młodości regularnie wypisywali mu zwolnienia WF-u. Wcześniej chociaż pudłował, dziś już nic nie pokazuje. No chyba, że można zapakować samobója.
W kozakach całe mnóstwo debiutów. Oczywiście nie wszystkie twarze są nowe. Rymaniak (tak, dobrze widzicie), Janicki, Murawski czy Reca grają w tym sezonie dość regularnie, po prostu po raz pierwszy wyglądali tak, że w całej lidze ciężko było znaleźć na nich mocnych. Szczególnie w przypadku tego ostatniego to może być jakiś przełom, bo przecież miał być jednym z największych odkryć tego sezonu, a był/jest jednym z największych rozczarowań. Lepiej późno niż wcale. Z kolei Novikovas czy Radut mogą jeszcze odegrać ważne role w walce o mistrzostwo. Warto się im przyjrzeć.
Fot. FotoPyK